14

225 33 9
                                    

Ranboo otworzył oczy czując ból w okolicy żeber oraz potworną migrenę.
Słyszał pikanie maszyn i odgłosy życia z  korytarza.
Był w szpitalu, w jedynej rzeczywistości jaka istniała, a cała reszta zniknęła.
Czyli udało się im.
Uratował dyski.
Tubbo nie żył.

- Jak się czujesz kwiatuszku? - kobieta głaskała go po włosach. Miała czerwone oczy, pewnie dużo płakała.

- Mamo? Co się stało... - podniósł rękę z wenflonem rozglądając się.

- Ja i tata mogliśmy cię nie zostawiać na tyle, powinniśmy skupić się bardziej na tobie. Zaczniemy pracować zdalnie. - uśmiechnęła się do niego w ten sam kochający i ciepły sposób co zawsze.

- Dokładnie nie wiemy, prawdopodobnie robiłeś sobie jedzenie jednak ponownie straciłeś przytomność niosąc nóż. Niki znalazła cię ponieważ ignorowałeś wszystkie telefony od niej. Resztę już pewnie się domyślasz. Tak się bałam o ciebie. - do jej oczu znowu napłynęły łzy.

Ranboo czuł się winny o jej ból. O ból swojej mamy i swojego taty, o koszmar jaki przeżyli.
Nie pamiętał momentu w którym robił sobie jedzenie, jednak pamiętał jak Dream wbił mu miecz pod żebra. Czy to wszystko było prawdą czy tylko snem? Wyobraził to sobie?
A może sam w halucynacji wbił sobie nóż?
Może Dream, Wilbur, Tubbo nigdy nie istnieli? Byli tylko jego wyobrażeniem?
A Niki była jego przyjaciółką która wiedziała o jego chorobie więc udawała to wszystko aby pomóc mu się oswoić?
Dziennik który pojawił się znikąd?

To wszystko mogło być prawdą lub wyobrażeniem, a sam w tym momencie nie był w stanie tego określić.

Jego oczy zrobiły się ciężkie i dał się porwać w objęcia snu.


----

- Tak mi strasznie przykro Boo. - znajomy mężczyzna stał w dziwnym pokoju pełnym przycisków.

- Dlaczego tu jesteśmy? Przecież nie żyję. - obejrzał się. Pół wpółprzezroczysty, a z rany sączyła się niebieska ciecz.

- Nie żyjesz, jednak nie dostałeś wyjaśnień. Widzisz miejsce w którym się znajdujemy? - Ranboo pokiwał głową na słowa Wilbur'a.

- Ten jeden przycisk, uruchamia mechanizm który wysadzi L'manberg w powietrze. Zginą setki ludzi ponieważ po wygranej wojnie straciłem zmysły. Jednak uratowałem świat więc nie będę dłużej pokutował. - Wilbur zrobił tajemniczą minę.

- Nic nie rozumiem. - blodnyn czuł się zdezorientowany.

- Zadaniem Tubbo było szczerze pokochać i zostać pokochanym. To głupi powód, aby postawić ludobójstwo obok tego. Jednak pomogłeś mu w tym. On zginął spokojnie. Razem z tobą. - robił kroki wokół pomieszczenia.

- Nie żyję tutaj ale gdzie indziej już tak. Kontynuuj bo to pewnie nie koniec.

- Nie. Pamiętasz kiedy Niki powiedziała ci, że to nie jej pierwsze życie? Po śmierci rodzisz się na nowo. Nie zawsze od razu, czasem czekasz wiele lat w nicości aż nadejdzie moment gdzie odegrasz ważną rolę. Po to żyjesz.

- Czyli sugerujesz, że...

- Ranboo to ciężkie i zrozumiesz to z biegiem czasu. Wszystko co widziałeś było twoim pierwszym życiem. Przeżyłeś w L'mambergu całe jedno życie ginąc na wojnie wraz z Tubbo. Niektóre życia muszą zostać zapomniane dla komfortu kolejnego.

- Wszystko co widziałem było fragmentami prawdziwych zdarzeń? I nic nie działo się w rzeczywistości tej prawdziwej?

- Dokładnie. Przez nagłe zmiany ruchliwości płyt przez próby ich kradzieży nastąpiła luka w czasoprzestrzeni która pozwoliła na te wszystkie wydarzenia. W momencie ustawienia dysków wszystko wróciło do normy.

- Dziennik? On istnieje nadal?

- Teoretycznie nie, jest prochem. On też znalazł się tam przez błąd. Kończy nam się czas.

- Nie chcę! Nie chcę ciebie też stracić. - Ranboo czuł ponownie ten sam ból.

- Tak wygląda proces życia i śmierci. Pamiętaj Boo, to była dla ciebie cenna lekcja. Wykorzystaj to.

- Żegnaj Wilbur. - powiedział ściśniętym głosem.

- Żegnaj dzieciaku. - uśmiechnął się salutując.

Tak właśnie wyglądał koniec.

My Friend a Ghost || Tubbo & RanbooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz