Ranboo otworzył oczy czując ból w okolicy żeber oraz potworną migrenę.
Słyszał pikanie maszyn i odgłosy życia z korytarza.
Był w szpitalu, w jedynej rzeczywistości jaka istniała, a cała reszta zniknęła.
Czyli udało się im.
Uratował dyski.
Tubbo nie żył.- Jak się czujesz kwiatuszku? - kobieta głaskała go po włosach. Miała czerwone oczy, pewnie dużo płakała.
- Mamo? Co się stało... - podniósł rękę z wenflonem rozglądając się.
- Ja i tata mogliśmy cię nie zostawiać na tyle, powinniśmy skupić się bardziej na tobie. Zaczniemy pracować zdalnie. - uśmiechnęła się do niego w ten sam kochający i ciepły sposób co zawsze.
- Dokładnie nie wiemy, prawdopodobnie robiłeś sobie jedzenie jednak ponownie straciłeś przytomność niosąc nóż. Niki znalazła cię ponieważ ignorowałeś wszystkie telefony od niej. Resztę już pewnie się domyślasz. Tak się bałam o ciebie. - do jej oczu znowu napłynęły łzy.
Ranboo czuł się winny o jej ból. O ból swojej mamy i swojego taty, o koszmar jaki przeżyli.
Nie pamiętał momentu w którym robił sobie jedzenie, jednak pamiętał jak Dream wbił mu miecz pod żebra. Czy to wszystko było prawdą czy tylko snem? Wyobraził to sobie?
A może sam w halucynacji wbił sobie nóż?
Może Dream, Wilbur, Tubbo nigdy nie istnieli? Byli tylko jego wyobrażeniem?
A Niki była jego przyjaciółką która wiedziała o jego chorobie więc udawała to wszystko aby pomóc mu się oswoić?
Dziennik który pojawił się znikąd?To wszystko mogło być prawdą lub wyobrażeniem, a sam w tym momencie nie był w stanie tego określić.
Jego oczy zrobiły się ciężkie i dał się porwać w objęcia snu.
----- Tak mi strasznie przykro Boo. - znajomy mężczyzna stał w dziwnym pokoju pełnym przycisków.
- Dlaczego tu jesteśmy? Przecież nie żyję. - obejrzał się. Pół wpółprzezroczysty, a z rany sączyła się niebieska ciecz.
- Nie żyjesz, jednak nie dostałeś wyjaśnień. Widzisz miejsce w którym się znajdujemy? - Ranboo pokiwał głową na słowa Wilbur'a.
- Ten jeden przycisk, uruchamia mechanizm który wysadzi L'manberg w powietrze. Zginą setki ludzi ponieważ po wygranej wojnie straciłem zmysły. Jednak uratowałem świat więc nie będę dłużej pokutował. - Wilbur zrobił tajemniczą minę.
- Nic nie rozumiem. - blodnyn czuł się zdezorientowany.
- Zadaniem Tubbo było szczerze pokochać i zostać pokochanym. To głupi powód, aby postawić ludobójstwo obok tego. Jednak pomogłeś mu w tym. On zginął spokojnie. Razem z tobą. - robił kroki wokół pomieszczenia.
- Nie żyję tutaj ale gdzie indziej już tak. Kontynuuj bo to pewnie nie koniec.
- Nie. Pamiętasz kiedy Niki powiedziała ci, że to nie jej pierwsze życie? Po śmierci rodzisz się na nowo. Nie zawsze od razu, czasem czekasz wiele lat w nicości aż nadejdzie moment gdzie odegrasz ważną rolę. Po to żyjesz.
- Czyli sugerujesz, że...
- Ranboo to ciężkie i zrozumiesz to z biegiem czasu. Wszystko co widziałeś było twoim pierwszym życiem. Przeżyłeś w L'mambergu całe jedno życie ginąc na wojnie wraz z Tubbo. Niektóre życia muszą zostać zapomniane dla komfortu kolejnego.
- Wszystko co widziałem było fragmentami prawdziwych zdarzeń? I nic nie działo się w rzeczywistości tej prawdziwej?
- Dokładnie. Przez nagłe zmiany ruchliwości płyt przez próby ich kradzieży nastąpiła luka w czasoprzestrzeni która pozwoliła na te wszystkie wydarzenia. W momencie ustawienia dysków wszystko wróciło do normy.
- Dziennik? On istnieje nadal?
- Teoretycznie nie, jest prochem. On też znalazł się tam przez błąd. Kończy nam się czas.
- Nie chcę! Nie chcę ciebie też stracić. - Ranboo czuł ponownie ten sam ból.
- Tak wygląda proces życia i śmierci. Pamiętaj Boo, to była dla ciebie cenna lekcja. Wykorzystaj to.
- Żegnaj Wilbur. - powiedział ściśniętym głosem.
- Żegnaj dzieciaku. - uśmiechnął się salutując.
Tak właśnie wyglądał koniec.
CZYTASZ
My Friend a Ghost || Tubbo & Ranboo
Fanfiction! KSIĄŻKA NIE MA NA CELU SHIPOWANIA TUBBO Z RANBOO ! Jest to tylko fikcja literacka, a ich relacja w książce może być różnie odebrana przez czytelnika stąd ta notka, jednak nie ma na celu shipowania Tubbo i Ranboo ze względu na ich poczucie komfortu...