Rozdział 4 cz.3

103 16 0
                                    

  Dwójka z nich wstała i podeszła do Randou, ramię w ramię.

-Skończyłeś swoją perswazję?

-Aha. - powiedział Dazai idąc. -Perswazja poszła dobrze. Chuuya przekonał mnie... Postanowiłem teraz nie umierać.

 Randou przez chwilę wpatrywał się w nich w oszołomieniu. Potem roześmiał się, jakby nie mógł nic na to poradzić.

-Czy to prawda? - powiedział Randou. -Kiedy Mori-dono to usłyszy, będzie skakał z radości. Pierwotnie ta sytuacja byłaby błogosławieństwem, ale... Postaram się, by twoja śmierć była tak bezbolesna, jak to tylko możliwe.

-Powiedz mi coś. - Chuuya zaśmiał się na krawędzi swoich warg. -Czy wiesz, jak się teraz czuję?

-Cóż... Nie potrafię sobie tego wyobrazić.

-Jestem szczęśliwy. Od dłuższego czasu nie używałem obu rąk do walki!

Chuuya skoczył do przodu.

 Przed Chuuyą wybuchła karmazynowa fala. Jakby się tego spodziewał, Chuuya uderzył w ziemię obiema rękami i wyskoczył w niebo z kopniakiem.

-Nie możesz mnie powstrzymać, jeśli nie uderzysz obiema rękami!

Chuuya użył obu rąk do rozrzucenia żwiru, który zebrał podczas skoku.

 Używając drobinek jako rusztowania, mknął w powietrzu jak błyskawica. W górę i w dół, w prawo i w lewo. Karmazynowe fale goniły za jego małym ciałem, ale przy tej prędkości, z jaką biegł, mogły jedynie przerwać powidok.

-Hahaha!

 Chuuya kopnął powietrze ze śmiechem i skoczył w dół. Kopnięcie niczym meteor uderzyło w klatkę piersiową Randou.

-Hah...!

 Oddech Randou został wyciśnięty z jego płuc. Podniósł ręce i uwolnił swoją skondensowaną podprzestrzeń jak tarczę, aby obronić się przed kopnięciami Chuuyi. Silny wstrząs spowodował, że podeszwy butów Randou zgniotły ziemię i utworzyły promieniste pęknięcia.

-Teraz, Dazai!

"C...

 Dazai pojawił się przed oczami Randou. Ukrywając się za atakiem Chuuyi, zbliżył się jak cień.

-To niemożliwe, abyś zamanifestował swoje zwłoki, jeśli dotknę cię bezpośrednio!

 Żadna zdolność nie może dotknąć Dazaia. A nawet jeśli dotknie jakiejś części jego ciała, aktywowana umiejętność zostanie anulowana. Innymi słowy, jest to podobne do utraty wszystkiego, co posiadasz.

-...Ale.

 Pomiędzy Dazai i Randou pojawiła się czarna ciemność.

 Zmaterializował się trup, ubrany w złowrogą czarną szatę.

-Nadszedł czas, abyście umarły, bachory. - Stary szef oznajmił zachrypniętym głosem.

-...Zgadłeś, huh.

 Srebrna kosa zalśniła w blasku śmierci.

 Dazai jednak nie odwrócił wzroku. Wpatrywał się w opadające ostrze ze spokojnym wyrazem twarzy, jakby wiedział, że go nie przetnie.

 W istocie - ostrze zatrzymało się. Dokładnie na czubku nosa Dazaia.

-Jestem wkurzony, ty chytry draniu. - powiedział Chuuya w powietrzu. -To pójdzie dokładnie tak, jak przewidziałeś!

-Hm?

 Kosa starego szefa została złapana w jakiś materiał

 Była to kurtka Chuuyi. Jego kurtka została zrzucona z nieba przez kontrolę grawitacji i uderzyła w podstawę kosy.

BSD: Dazai, Chūya, Fifteen Years Old PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz