Rozdział 4 cz.2

116 18 0
                                    

  Dazai cofnął się o krok.

-Co... masz na myśli?

 Wyraz twarzy Chuuyi był spokojny. Jego twarz nie sugerowała niczego, ukrywając jego prawdziwy cel. Była to twarz, która tylko stwierdzała fakty.

-Jest tak, jak myślałem. - Randou powoli przytaknął. -Myślałem, że on tam był, niejasno.

-Mam tylko wspomnienia zaczynające się od połowy mojego życia. - Chuuya kontynuował cichym głosem. -To nie jest tak, że chwilowo straciłem wspomnienia, jak ty. Tylko w tym dniu osiem lat temu moje życie zaistniało. Wcześniej była to ciemność. Unosiłem się w błękitno-czarnej ciemności, zamknięty gdzieś w jakiejś instytucji. Arahabaki nie jest bogiem. Nie ma mocy wskrzeszania zmarłych. Nie wiem, dlaczego ta moja osobowość istnieje. Wiem tylko, że czyjaś ręka złamała pieczęć i wyciągnęła mnie na zewnątrz... Ta ręka, czy to byłeś ty, Randou?

 Niebiesko-czarna ciemność.

 Ciężka i cicha ciemność, otoczona przezroczystymi ścianami.

 I silna dłoń kogoś, kto złamał pieczęć.

-Odpowiedz mi. - powiedział Chuuya. -Gdzie mnie znalazłeś? Dlaczego mnie zabrałeś? I jak sprawiłeś, że jego kompletne ciało zamanifestowało się? Śledziłem ten incydent, aby się tego dowiedzieć. W końcu zrozumiałem. Teraz powiedz mi wszystko, co wiesz.

 Nie było żadnej odpowiedzi.

 Randou miał spuszczoną twarz, jego ukryty wyraz drżał. Ale to nie było drżenie z zimna - on się śmiał.

-Oczywiście, oczywiście. Nawet gdybym odmówił... Masz prawo wiedzieć. - powiedział Randou niskim głosem. -Ale szybciej jest ci pokazać, niż tłumaczyć słowami. To jest to, co zrobiłem ci osiem lat temu.

 Otaczająca sceneria zaczęła się zmieniać. Teren wokół nich nie był już dawną stocznią, lecz czymś zupełnie innym.

-Zdolność podprzestrzenna Randou-san...? - Dazai rozejrzał się po ich otoczeniu. -Ale... transfer podprzestrzenny na tak dużą skalę nie powinien być możliwy, to było zgłaszane tylko raz...

 Zdolność podprzestrzenna rozszerzała się na tyle szeroko, by objąć całą stocznię. Podprzestrzeń, wyższa niż dach, zaczęła migotać na głęboki, lśniący karmazynowy kolor.

-Jak wiecie... moja zdolność podprzestrzenna to zupełnie inny świat niż normalna, odizolowana przestrzeń. - powiedział Randou. -Nie możesz wejść, jeśli wam na to nie pozwolę

-Niewiarygodne. - Dazai rozejrzał się dookoła. -Tyle władzy, tuż nad poziomem kierownictwa. Ranga kierownicza, nie, nawet więcej... Taka niezwykła zdolność, jak udało ci się ją ukryć aż do teraz? Nikt w organizacji o tym nie wie.

-Nie ukrywałem tego. Po prostu niedawno sobie o tym przypomniałem. Razem z... moim prawdziwym imieniem. - Randou zrobił krok do przodu. Nawet w karmazynowej przestrzeni, jego dziwaczna obecność była widoczna.

-Prawdziwe imię? Ty jesteś Randou-san.

-Moje imię to nie Randou. - Przestrzeń wokół Randou za trzęsła się i pojawił się czarny płomień. Płonął on jak płatki wokół Randou bez dźwięku. -Imię Randou zostało mi nadane przez przyjaciela, który zobaczył pisownię na moich rzeczach... I kiedy przypomniałem sobie moje prawdziwe imię, podjąłem decyzję. Ten spisek. Pokonanie fałszywego boga przy użyciu diabła. Wszystko to, Chuuya-kun... miało na celu odnalezienie i zabicie ciebie.

 Nagle, centrum podprzestrzeni pękło. Atmosfera o dużej gęstości opadła na nich jak fala uderzeniowa. Nie była to jednak fala atmosferyczna. Eksplozja samej przestrzeni, wraz z powstaniem fali, pochłonęła Chuuyę niczym wzburzone morze.

BSD: Dazai, Chūya, Fifteen Years Old PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz