Rozdział 5 cz.1

112 17 0
                                    

 I tak minął miesiąc.

 Dzień i noc, tragedia i śmiech, powtarzały się w kółko w mieście. Seria niszczycielskich wydarzeń, nazwana "Incydentami Arahabakiego", została załatwiona z Randou jako jedynym sprawcą. Dom zdrajcy Randou został spalony, a jego rzeczy wyrzucone do morza. Zazwyczaj bliscy krewni zdrajców byli dokładnie badani zgodnie z procedurami mafii, ale dla Randou nie istniało coś takiego jak bliski krewny.

 Ciało zostało pozostawione na tydzień, zanim pochowano je na wspólnym, wiejskim cmentarzu.

 Silna, słona bryza wiała od morza na cmentarz.

 Był to opustoszały, odosobniony cmentarz, z dala od ludzkich siedzib. Grupa grobów bez napisów ciągnęła się wzdłuż klifu. Tuż przy klifie było morze, a wszystkie groby wystawione na słony wiatr, pochylały się melancholijnie.

 Chłopiec siedział samotnie na jednym z grobów, siedząc z niewygodną postawą.

-Szczerze mówiąc, jesteś irytującym staruszkiem, nawet kiedy jesteś martwy. - Chuuya powiedział do siebie z ponurą miną. -Wszystkie dokumenty, które zebrałeś za życia, zostały wyrzucone przez mafię. Dzięki temu dochodzenie będzie bolesne. Osiem lat temu, co to była za placówka wojskowa, do której przeniknąłeś, dlaczego Arahabaki tam był... Miałem dostać jakąś wskazówkę.

 Przed wzrokiem Chuuyi pojawił się nowy, biały kamień nagrobny. Był to stary, pozyskany skądś kamień, który miał kilka części połamanych i pokruszonych. U podstawy znajdował się pojedynczy mniszek lekarski, kwitnący i kołyszący się na wietrze.

-Chociaż, nawet gdybyś żył, założę się, że nie opowiedziałabyś nikomu tej dziwnej historii...

 Z odruchem w dolnej części ciała, Chuuya zeskoczył z grobu. Włożył ręce do kieszeni i odszedł tyłem do grobu Randou.

-Cóż, przyjdę jeszcze raz...

 Stojąc twarzą do klifu, Chuuya zaczął odchodzić. Jednakże, przed nim pojawił się chłopiec, zagradzając mu drogę.

-To tutaj byłeś? Szukałem cię, Chuuya.

-Shirase...

 To był srebrnowłosy chłopak. Był jednym z trzech członków Owiec, którzy szukali Chuuyi w centrum arkadowym.

-Chciałeś mnie o coś zapytać? - zapytał Chuuya.

-Muszę cię przeprosić. - Srebrnowłosy chłopak wzruszył ramionami. -Nasza poprzednia kłótnia... W centrum gier. Po tym, naprawdę pomyślałem o tym, co powiedziałeś. Nie możesz robić tego co chcesz z naszego powodu. Czy naprawdę chciałeś wtedy złapać jakiegoś przestępcę? A przecież mówiliśmy, że strategia odwetowa Owiec powinna być priorytetem... Mieliście rację. To my zależałyśmy od ciebie w tworzeniu naszych strategii, a to było złe z naszej strony.

 Chuuya miał zdziwiony wyraz twarzy, gdy słuchał swojego przyjaciela.

 Srebrnowłosy chłopak kontynuował.

-Teraz już wiemy, gdzie leżą problemy Owiec - Chłopak powiedział z lekkim śmiechem. -Więc wszyscy dyskutowaliśmy i doszliśmy do decyzji. Czy chcesz ją usłyszeć?

-Czyżby? - Chuuya powiedział zdumionym głosem i zaczął chodzić.

-Cóż, jeśli jest to coś, co wszyscy razem ustaliliście, to posłucham. - Chuuya wziął mały oddech i przeszedł obok chłopaka. -Jestem już trochę zmęczony tym incydentem. Mam nadzieję, że zwiększymy nasze przerwy... Porozmawiajmy podczas spaceru. Jakiego rodzaju jest to strategia?

 Po minięciu chłopca, Chuuya zaczął bezczynnie spacerować wzdłuż klifu. Wiatr od morza wiał tak mocno, że szeleścił chwastami na cmentarzu.

BSD: Dazai, Chūya, Fifteen Years Old PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz