..Czy to koniec?[14]

203 12 4
                                    

*Levi's pov*
-Kapitanie Levi!-Spojrzałem w stronę dźwięku, a tam zauważyłem cały oddział [y/n]..Lecz na jej koniu nikt nie jechał. Poczułem jak coś we mnie pęka. Co ta idiotka znowu zrobiła? Zastałem w miejscu a moje oczy były szeroko otwarte, patrzyłem na nich z przerażeniem.-Musimy wracać.
-Gdzie [y/n]?!-Krzyknąłem jak najgłośniej umiałem. Mikasa podjechała do mnie i pokazała ciało [y/n]. -Czy..Czy ona żyje?-W moich oczach chciały zebrać się łzy lecz nie mogę płakać przy jakiś bachorach.
-Ma wyczuwalny puls ale jest bardzo w złym stanie.-Powiedział Armin.-Mikasa, Jean i [y/n] chcieli zabić odmieńca, lecz ten złapał ją do swojej ręki. Miał strasznie szybkie ruchy. Na szczęście Mikasa szybko zareagowała i jak najszybciej poleciała do jego szyji a Jean złapał [y/n].-Blondyn wziął głęboki oddech.-Prawdopodobnie ma połamane dużo kości, być może nie będzie mogła nawet chodzić.
-Cholera jasna.-Powiedziałem bez zastanowienia.
-Odrazu zemdlała gdy tylko to paskudztwo ją ścisnęło.-Dodał Jean.
-Musimy wracać. [y/n] jest ważnym człowiekiem dla społeczności i musi przeżyć!-Popatrzyłem na czarnowłosą.-Daj mi ją, wrócę z nią. Mikasa i Jean, wy ruszcie do Erwina i przekażcie co się stało. Pozostali wracają ze mną. Nie obchodzi mnie to że tak nie powiniennem. Nie możemy ją stracić!-Pokiwali głowami twierdząco i ta dwójka ruszyła już w przeciwną stronę.

Siedziałem na korytarzu szpitalnym i czekałem aż powiedzą co z nią. Siedzę to już około godzinę i moja niecierpliwość się kończy.
-Levi!-Usłyszałem znany mi dobrze głos z drugiego końca korytarza, oczywiście to cztero oka. Moim oczom ukazał się cały odział [y/n], Hanji oraz Erwin. Wszyscy oprócz mężczyzny biegli w moją stronę.-Co z nią?
-Tak naprawdę to nie wiem..Czekam tu już od godziny i nic. Lekarze nadal są na sali operacyjnej.
-Armin, co jej się stało?-Zapytała.
-Tytan złapał ją w swoją rękę i mocno ścisnął. Odrazu zemdlała..Zapewne wszystko ma połamane i czy w ogóle będzie mogła chodzić. Opcja połamanych kości to to o czym możemy teraz marzyć.-Powiedział i spuścił głowę. Wszyscy siedzieliśmy wyczekując wyjścia lekarzy. Po około 30 minutach wyszła ich piątka. Odrazu wstaliśmy i podeszliśmy do nich.
-Co z nią?-Powiedzieliśmy wszyscy w tym samym momencie. Lekarze opuścili głowy i jeden z nich powiedział.
-To nie takie proste, chodźmy do gabinetu.-Czułem jak wszystko we mnie pęka. Tak bardzo chce płakać, nie chce tej głupiej idiotki stracić po raz trzeci. Lecz teraz to może być na zawsze. Ruszyliśmy za nimi i usiedliśmy w gabinecie.
-I jak?-Powiedziała Hanji a na jej policzkach spływało pełno łez. Sasha podeszła do niej i złapała jej rękę.
-Kapitan [y/n]..-Wziął głęboki oddech.-Jest w śpiączce.-Okularnica zaczęła jeszcze mocniej płakać.-Ma połamane bardzo dużo kości. Obie dwie ręce, obie dwie nogi i żebra. Najlepszą opcją, którą wszyscy chcemy jest to że wybudzi się i będzie mieć połamane wszystkie kości. Najgorszych jest kilka. Pierwsza to ta że straci pamięć, być może tylko z ostatniego miesiąc, być może z ostatnich 6 miesięcy lub może wszystko zapomni. Druga najgorsza to ta że okaże się że ma sparaliżowane nogi i nie będzie mogła chodzić. A trzecia najgorsza to..to że się nigdy nie wybudzi.-Moje oczy otworzyły się szerzej. Wszyscy zaczęli płakać, również w moich oczach pojawiły się łzy. Wstałem i walnąłem w biurko z całej siły oraz wyszłem.
-Levi! Czekaj!-Usłyszałem głos Erwina. Lecz nie miałem w planach zatrzymywać się, odrazu ruszyłem do wyjścia i jak najszybciej weszłem na mury. Usiadłem na betonie i spojrzałem na zachodzące już słońce.
-Czemu akurat ona?-Wykrzyczałem sam do siebie. W moich oczach pojawiło się pełno łez.-Przecież zawsze była taka miła i pomocna. Kurwa, czemu ona.-Ostatnie zdanie powiedziałem szeptem i zacząłem jeszcze mocniej płakać. Tak bardzo mam wszystkiego dość. To mogłem być ja. Ona mogła żyć normalnie..

Od tamtego dnia minęły dwa tygodnie. CHOLERNE DWA TYGODNIE BEZ NIEJ. Tak bardzo uwielbiam to gdy się uśmiecha. Z jej uśmiechu czuć szczerość. Swój cały czas wolny spędzam siedząc obok niej w szpitalu. Tak niewinnie śpi..Ludźmi wstrząsła ta wiadomość. [y/n] ma dziś kolejne badania o 15, więc mam ostatnie 10 minut spędzania z nią. Około 17 jesteśmy zaproszeni do gabinetu lekarza i przekaże nam co dalej. Siedząc obok niej, popijałem swoją ulubioną czarną herbatę a w ręce miałem książkę. Czuwałem przy niej całe dnie.
-Wybudź się proszę.-Złapałem jej rękę i delikatnie się uśmiechnąłem.-Nie możesz tak długo spać.-Na moich policzkach poczułem pojedyncze łzy. Dalej trzymając jej rękę oparłem się o nią i zacząłem płakać.-Levi uspokój się.-Powiedziałem sam do siebie, przetarłem łzy i wstałem. Ruszyłem do korpusu zająć się pracą papierkową. Czas mijał niby szybko, ale jednak wolno. Ciągle myślałem o niej. Co jeśli już na zawsze zostanie moją śpiącą księżniczką? Wolałbym nie. Dzisiejszy dzień wyglądał bardzo jesiennie, słońce przechodziło przez okno i robiło piękne odbicie jego na ścianie lecz powietrze było zimne. Usłyszałem pukanie w drzwi i odrazu zawołałem krótkie „wejść". W drzwiach zobaczyłem Erena wraz z Mikasą.
-Generał Erwin mówi, że możemy już iść.-Odrazu zerwałem się ze swojego krzesła i ruszyłem do miejsca gdzie są wszyscy.
-Jeśli [y/n] nie wybudzi się w ciągu kilku dni, myśle że mogę rozdać wam listy które napisała. Nie mówię ze umiera ale warto się dowiedzieć kim jesteście dla niej.
-Świetny pomysł.-Powiedziała Sasha. Przypomniałem sobie, że zrobiła też dla mnie. Co jeśli mi napisała że mnie nienawidzi?..

-Usiądźcie.-Powiedział doktor.-Twierdzimy że jest jakieś około 50% szans na to że wybudzi się z śpiączki. Przykro mi bardzo, ale to jak została potraktowana przez tytana nie było byle czym..Chciałbym ogłosić że dajemy prawdopodobieństwo że to, że się wybudzi, stanie się kiedyś, ale nie możemy żyć wieczną nadzieją.
-Dziękujemy za informację.-Powiedział Erwin i wyszedł z gabinetu. Czuję się cały zmieszany, to wszystko nie ma sensu. Widocznie to jest moja kara za to że zostawiłem ją kiedyś. Teraz tak bardzo chciałabym ją przytulić i podziękować za wszystko by o tym wiedziała. Jestem idiotą. Cholernym idiotą. Tak bardzo siebie nienawidzę. -Levi,Hanji i inni.-Popatrzyliśmy na mężczyznę.-Wręczę wam teraz te listy. Idźcie z nią posiedzieć..-Powiedział załamanym głosem i dał kopertę jej oddziałowi. Weszli wszyscy do sali i zamknęli za sobą drzwi. Usiadłem razem z tą dwójką i czekaliśmy aż wyjdą. Po około 15 minutach wyszli cali zapłakani.
-Ona..-Wydusiła z siebie Historia.-..Ona jest taka cudowna.
-I przekochana.-Dodała Sasha.-Nie mogliśmy mieć lepszej Pani Kapitan.
-Jak wspominam te czasy, gdy szkoliła mnie i Jeana w manewrach, chociaż jesteśmy dobrzy. A to tylko dlatego że nam się podobała..-Powiedział Eren i otarł spadającą łzę.-Czemu akurat ona?-Wtedy cały jej oddział i Hanji zaczęli tak ryczeć że Z ich oczu zaczął lecieć strumień łez. W moich oczach pojawiły się również łzy, tak samo u Erwina. Zawsze każdemu chciała pomóc i dla przyjaciół zrobiła wszystko..
-Hanji teraz ty idź..-Powiedziałem a Erwin podał jej kopertę.
-Jesteś pewny, że nie chcesz teraz ty?-Zapytała.
-Wydaję mi się, że to co tam napisała jest ważne. Mówiła mi o tym nawet przed wyprawą, więc chce spędzić z nią najwięcej czasu.
-Jasne, rozumiem.-Powiedziała i weszła do sali. To wszystko jest tak okropne, dlaczego akurat ona. DO JASNEJ CHOLERY CZEMU AKURAT ONA? Nigdy nic nikomu nie zrobiła, zawsze troszczyła się o przyjaciół. Specjalnie dla mnie zniszczyła swojego ojca. Erenowi, Jeanowi i Historii pomagała w manewrach. Zawsze miała czas dla ważnych jej osób. Lecz my, nie docenialiśmy tego. To wszystko jest tak chore. To mógł być ktokolwiek inny, ale ona..ona jest nam potrzebna. Tym bardziej mi..

Wziąłem kopertę do ręki i wszedłem do pokoju, w którym znajdowała się ona. Leżała z oczywiście zamkniętymi oczami. Usiadłem na miejscu obok łóżka szpitalnego i popatrzyłem na nią. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem otwierać powoli kopertę, na której pisało moje imię i nazwisko piękną czcionką. Wziąłem list do ręki i zacząłem czytać...

Jasna cholera, czemu ona nigdy mi tego nie wyznała? Tak bardzo chcę by się teraz obudziła. To byłby cud. Nie spodziewam się tego ale marzeniami żyć mogę, prawda? Popatrzyłem na jej piękną twarz i dotknąłem ją swoją ręką. Poczułem że nie daje już rady kryć tego w sobie. Wstałem i gdy podeszłam do ściany, uderzyłem ją z całej siły. Dalej nie rozumiem czemu akurat ona. Z moich oczu zaczął lecieć wodospad. Upadłem na kolana i ukryłem swoją twarz w rękach, zacząłem płakać jak małe dziecko. Potrzebuje teraz jedynie jej.
-Levi, wszystko okay?-Zauważyłem wchodzącą do sali Hanji. Popatrzyła na mnie zmartwionym wzrokiem, jako jedyna oprócz [y/n] widziała moje słabe strony.
-Jak ma być wszystko okay, jeśli osoba którą kocham być może nigdy już się nie obudzi? Może nigdy nie zobaczę już jej uśmiechu ani tych pięknych oczu? Może nigdy nie usłyszę znów swojego imienia wypowiadanego z jej ust? Ta głupia idiotka jest dla mnie całym światem! Nie chce jej tracić, a właśnie to się dzieje. Jedyna osoba którą kocham, powoli umiera.-Zacząłem jeszcze mocniej płakać. Okularnica podeszła do mnie i przytuliła mnie jak najmocniej umiała..

Minął miesiąc. Cały jebany miesiąc. Ona dalej jest w tej śpiączce, a ja za to spędzam z nią cały czas wolny. Musi się obudzić. MUSI. [y/n] jest za silna by tego nie zrobiła. Nigdy się nie poddaje, zawsze walczy do samego końca. Jestem ciekawy czy słyszy to wszystko co do niej mówię. Odciąłbym sobie głowę za to, by ona się w końcu wybudziła. Ten czas bez niej mija okropnie. Spotkania z Hanji są ciągle smutne i bez życia. Brunetka nie chce po sobie pokazać, ale sama nie daje już rady. Czasem gdy siedzę u siebie w gabinecie, słyszę krzyki z jej pokoju które brzmią w stylu „Wróć do nas!" Itp. Wszyscy chcemy już ją z powrotem. Najgorsza jest ta świadomość, że jeśli się wybudzi może nas nie pamiętać, a może nie będzie czuła nóg i już nigdy na nie nie powstanie. Oddział [y/n] jest dalej pod moją kontrolą i to ze mną mają treningi. Próbuje ich nie wykańczać aż tak, bo wiem że ona jest dla nich ważna i treningi będą się z nią kojarzyć. Za to mi wszystko się z nią kojarzy. Gdy patrzę na swoje odbicie w lustrze, widzę to jak zawsze gdy się przeglądałem w nim a ona podbiegała do mnie i mnie przytulała. Sprzęt do manewrów kojarzy mi się z tym jak uczyłem ją nim obsługiwać. Każdy kwiat kojarzy mi się z jej pięknem. Jest..taka idealna..

Czy ty dalej mnie nienawidzisz?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz