..Nie wierze[16]

200 11 2
                                    

-Leviiiii!-Obudziła mnie swoim krzykiem ta cholerna okularnica. Podniosłem się ze swojego łóżka i popatrzyłem na nią. Stała w framudze drzwi która rozdzielała gabinet a mój pokój.
-Co chcesz?-Powiedziałem zasypanym głosem i przetarłem oczy.
-Erwin chcę nam przekazać wiadomość więc musimy iść do niego.-Wyszła z pokoju a ja wstałem ze swojego dwuosobowego łóżka oraz ubrałem się. Dzisiejszy dzień był typowo jesienny, na dworze padało a na drzewach było pełno kolorów. Za to, że Erwin jest jednym z moich przyjaciół, nie muszę pukać do jego drzwi. Weszłem do gabinetu gdzie stał cały oddział [y/n], Hanji oraz Erwin. Cztero oka oraz te bachory wyglądali na przerażonych.
-O co chodzi?-Powiedziałem zbliżając się do nich. Popatrzyłem na Erwina tym swoim morderczym wzrokiem.
-Powinnismy iść do szpitala..-W mojej głowie pojawiło się pełno myśli, czy ona nie żyje? A może właśnie się wybudziła? A może..nie pamięta niczego?
-Erwin, do jasnej cholery mów o co chodzi?!-Powiedziałem o wiele głośniej a Sasha wraz z Arminem aż się zlękli.
-Myślę że lepiej będzie, jeśli dowiecie się tego tam.-I zaczął się zbliżać w stronę drzwi. Cała grupa młodych osób poszła przed nas, a ja wraz z okularnicą szliśmy z tyłu.
-Kurwa.-Przeklnąłem pod nosem. Szliśmy w ciszy. Na szczęście droga do szpitala to jakieś 5/7 minut, więc droga minęła w miarę szybko. Gdy tylko weszliśmy do szpitala szliśmy spokojnie a gdy zbliżyliśmy się do sali, moje serce zaczęło bić jak szalone. Boję się co mnie tam spotka, zapewne inni też.
-Możemy tam wejść?-Zapytał Eren.
-Czekajcie, idę do lekarza.-Powiedział mężczyzna i ruszył gdzieś.
-Jasna cholera, jestem tak zesrany o co chodzi.-Powiedział ten..jak to on się nazywa? Chyba Jean.
-Ja również. Przecież [y/n] jest naszą przyjaciółką.-Powiedziała Mikasa i podeszła do Erena, łapiąc go za rękę. Po chwili podszedł Erwin.
-Możemy wejść.-Popatrzyliśmy na niego.-Myślę że [y/n] jest ważna dla Levia. Niech to on otworzy drzwi.-Mężczyzna spuścił głowę, a moje ręce zaczęły się trząść. Podeszłem do drzwi i otworzyłem je. Gdy tylko to zobaczyłem..opadłem na kolana i zacząłem płakać jak małe dziecko.
-Kurwa mać.-Wydarłem się na cały głos. Wszyscy za mną również zaczęli płakać jak małe dzieci. Podbiegłem do niej jak najszybciej i przytuliłem ją. Jej piękne włosy,twarz i wszystko.
-Tęskniłam za tobą.-Powiedziała z delikatnym uśmiechem. Przytuliłem ją jeszcze mocniej a wraz ze mną przytulili ją wszyscy.
-Jasna cholera [y/n]..-Wydała z siebie Hanji.
-Erwin? Powiedziałeś im to tak jak mówiłam?-Zaśmiała się i wszyscy popatrzyliśmy na mężczyznę, u którego na twarzy również był uśmiech.
-Oczywiście że tak.-Patrzyliśmy na niego pytająco.-Wytłumaczę wam. [y/n] powiedziała że mam was trzymać w niepewności i wydawać się smutny. Wybaczcie.-Znów się zaśmiał.
-Tch, ty idiotko.-Popatrzyłem na nią, a jej piękne [k/o] znów patrzyły na mnie. Kocham to uczucie.-Mogłaś szybciej wstać.-Przewróciłem oczami.
-Wybacz Levi.-Moje imię wypowiedziane przez nią, brzmi o wiele lepiej. Uśmiechnąłem się jak najszerzej umiałem.
-Chwila czy ja dobrze widzę?-Powiedział Eren.-Kapitan Levi się uśmiecha?!-Powiedział o wiele głośniej.
-Jak widziecie, ten kurdupel ma uczucia.-Powiedziała Hanji i zaśmiała się.
-Zamknij się ty głupia okularnico.

*3 dni później*
-Masz to.-Podałem jej ubrania. [y/n] dziś wychodzi ze szpitala i to mi pozwolili po nią przyjść.
-Dzięki Levi.-Uśmiechnęła się, a ja wyszedłem ze sali gdyż ona musiała się przebrać. Po około 2 minutach wyszła. Jakimś cudem okazało się że wszystko z nią dobrze i to jak narazie największy nasz powód do szczęścia. W gazetach odrazu rozniosło się to że [y/n] się wybudziła. Pod budynkiem czekał na nas wóz, gdyż jak narazie musi się oszczędzać.
-Przecież dałabym radę iść.-Prychnęła.
-Dalej tak uparta, jak kiedyś.-Przewróciłem oczami i lekko uniosłem kącik ust. Gdy tylko dotarliśmy do korpusu zwiadowczego, wziąłem ją pod rękę i ruszyliśmy do naszego „domu". Specjalnie wpuściłem ją pierwszą.
-Witamy w domu!!-[k/w] aż się lekko zlękła. Wszyscy zwiadowcy wyskoczyli w momencie gdy weszła do środka. Sasha podeszła do niej z ciastem.
-Sama robiłam.-Powiedziała.
-To chyba trzecie jakie robiła, bo dwa poprzednie zjadła.-Dodał Conny i się zaśmiał.
-Jejku dziękuje wam bardzo.-Powiedziała ze łzami w oczach.-To moje ulubione ciasto.-Gdy tylko na nie popatrzyłem..przypomniałem sobie jak przyniosła takie same do podziemi. Po chwili zwiadowcy rozeszli się a ja odprowadziłem ją wraz z jej oddziałem i Hanji do jej gabinetu.
-Ah wreszcie w domu.-Podeszła do swojego krzesła które stało przy biurku i usiadła na nim.-Levi, sprzątnąłeś tu?
-Sprzątałem tu codziennie..-Popatrzyłem w jej oczy.-Z nadzieją że akurat tego dnia się wybudzisz.-Podeszła do mnie i przytuliła mnie. Następnie zrobiła to z każdym.
-Jak..Jak to się stało?-Zapytała.
-Chciałaś wraz z Mikasą i Jeanem zabić odmieńca ale był cholernie szybki. Złapał cię do swojej ręki i ścisnął, a ty straciłaś przytomność. Później ta dwójka zabiła go i uratowali cię. My pojechaliśmy do Kapitana Levia, a ten rozkazał wszystkim wracać do murów.-Powiedział Armin, a na moich policzkach pojawiły się delikatne rumieńce.
-Naprawdę?
-Oczywiście że tak.-Powiedziałem z delikatnym uśmiechem..


_______________________________
Wybaczcie, że znów takie krótkie ale chce już w kolejnej części zacząć [y/n]'s pov. Mam nadzieje że podoba wam się przebieg akcji. Do zobaczenia!!<3

Czy ty dalej mnie nienawidzisz?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz