Rozdział 3 "Dobre złego początki"

156 29 28
                                    

***
- Nie wierzę, że mnie nie poznałeś, przecież aż tak bardzo się nie zmieniłam
- No niby nie, ale jednak stałaś się kobietą. Swoją drogą masz jakieś zdjęcia z tego okresu? Swoje oczywiście.
- Mam, a wiesz, że nawet kilka dni temu zabrałam swój stary album od rodziców. Porządkowaliśmy zdjęcia i dokopałam się do reliktów z przeszłości.

Lena wysłała Łukaszowi kilka zdjęć.

- Hehehe noooo... teraz to wszystko jasne! Doskonale pamiętam. Ogarnięta byłaś od małego, nie każdy mógł mieć taką fuchę jak Ty. Prowadziłaś większość apeli, dobrze kojarzę?
- Tak i przez to byłam nielubiana... uchodziłam za pupilka nauczycieli, lizusa... Dobrze, że kujonem nie byłam. Z resztą stare dzieje, choć nie ukrywam, miło patrzeć na te zdjęcia.
- Lenka... przecież to, że Cie wtedy nie lubiano z tego powodu, to każdy tak miał, ten kto się wychylał, jakkolwiek, nie był lubiany i nie miało to kompletnie związku z tym, jaką osobą wtedy byłaś. Nie lubiło się i już!
- Dzięki, fajnie powspominać. A pamiętasz, jak Polska chciała wejść do Unii?  I było referendum?
- Jasne! Ale co z nim?
- Prowadziłam wtedy całodniową imprezę w naszej szkole. O Unii, cudownościach Europy, oprócz bycia prowadzącą śpiewałam w chórze Twojej wychowawczyni.
- No było coś takiego. Już się domyślam, bo wtedy na tą imprezę to nawet prezydent naszego miasta się pojawił :P
- Dokładnie. Elka ze starszej klasy, przyniosła wino, które jej brat sam zrobił. Piłyśmy tego winiaka, w szatni damskiej, tej przy sali gimnastycznej.
- Nie wierzę! Dobra aparatka z Ciebie! I chyba pamiętam, jak to się skończyło :P
- No właśnie... Próba generalne, ja wstawiona, 4 dziewczyny nieprzytomne. Już się bałam, że przez nas impreza się nie odbędzie. Na szczęście Bolek stanął na wysokości zadania. Złapał mnie za kark i głowę wsadził pod kran. Przetrzeźwiałam, co nie zmienia faktu, że byłam mega zesrana. Przecież miałam 14 lat!
- haha rozjaśniłaś mi sytuację. Było tak, było... I rodziców tych lasek wzywali do szkoły, żeby zabrali pijane córeczki. Przejdźmy na jakiś ludzki komunikator, bo tu nie ma powiadomień.
***

Nie rozstawali się "internetowo" od 2 tygodni. Lena coraz mniej myślała o mężu- tyranie. Łukasz pracuje do 17:00. Codziennie, o 17:15 dostawała wiadomość, ze streszczeniem dnia, jak leci, co się stało. Za każdym razem pytał co u niej. Rozmawiali o wszystkim, nawet o preferencjach w łóżku. Lena nie czuła skrępowania. O dziwo, pisząc z Łukaszem, miała wrażenie, że znają się miliony lat i nie ma co ukrywać. Od razu też przedstawiła mu sytuację swojego życia. Łukasz wiedział, że Lenka jest mamą. Nie przeszkadzało mu to szczególnie. Przynajmniej nie na tym etapie. 

- Bolą mnie plecy dzisiaj. Miałem ciężki dzień. Mam nadzieję, że Tobie minął lepiej niż mi?- zapytał Łukasz.
- Nienajgorzej... Chociaż jak zwykle, dupek musiał mnie wkurwić- odpisała. - Tym razem ma do mnie pretensje, że Marcel nie chce go widzieć, twierdząc, że nim manipuluje. Co za debil. Ale nie ważne, nie będziemy rozmawiać o moim byłym. Chyba czas się spotkać?

Sama nie wierzyła, że wcisnęła wyślij. Chociaż 2h wcześniej Łukasz zalajkował jej nową fotkę profilową. Wariatka, czuła się jak dziecko otwierające tabliczkę czekolady.

- pewnie. Kiedy? Może sobota? Oboje będziemy po pracy to na luzie się spotkamy bez spiny. Będziesz na weekend u rodziców? - zapytał
- tak, jestem u nich co weekend, w sumie, tęsknie za naszym miastem. Tu, odkąd się rozeszłam z mężem, nie mam znajomych, nikogo. Zostałam sama. Więc czekam z utęsknieniem na piątek, żeby przyjechać do rodziców.
- świetnie, to co, 17?- zaproponował Łukasz.
- rewelacja, jesteśmy umówieni.

Był wtorek. Lena odliczała dni do soboty, jak dzieciak do przyjścia świętego Mikołaja. Planowała co na siebie założy. Przez pieprzoną kwarantannę, ograniczony ruch, pracę zdalną troszkę się zaniedbała. Nie- nie była świnią, ale sama czuła się źle z tym jak wygląda, a na spotkaniu z Łukaszem chciała wyglądać najlepiej.

Udowodnię ciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz