Istniało wiele sposobów na uspokojenie. Niektórzy palili papierosy, inni praktykowali ćwiczenia oddechowe, a jeszcze inni medytowali, ćwiczyli albo gnietli kartki papieru w dłoniach. Taehyung za to obawiał się, że żadne z powyższych rozwiązań w obecnej sytuacji nie byłoby skuteczne. Jungkook często wyprowadzał go z równowagi i chyba już dawno osiągnął w tej kwestii mistrzostwo; wciąż jednak potrafił przejść samego siebie w byciu wkurwiającym– i tamtego dnia dał tego świetny przykład.
– Chcesz mi, kurwa, powiedzieć, że przez godzinę szukałem tej obrączki tylko po to, żeby teraz dowiedzieć się, że tak po prostu ją sobie wziąłeś? Nie no, ja nie wierzę! –Taehyung wyrzucił ramiona do góry w geście frustracji. Jego twarz wyrażała skrajne zdegustowanie nierozgarnięciem Jeona, czyli właściwie nic nowego.
Taehyung był święcie przekonany, że obrączka wypadła mu z kieszeni w bliżej nieokreślonym miejscu. Jak się okazało, nigdy nie znalazła się w kieszeni kąpielówek – po prostu została na stole, skąd przez przypadek wziął ją Jungkook. A starszy nie mógł być bardziej wściekły.
– Przecież gdybym wiedział, że wrócę po pięciu godzinach, a nie dziesięciu minutach, to odniósłbym tę obrączkę. Nie wiem, dlaczego tak się pienisz. – Jungkook wzruszył ramionami, po czym zdjął z siebie przemoczoną, dżinsową kurtkę.
– Dlaczego?! Pytasz się mnie, dlaczego się pienię?! No wyobraź sobie, że przeszukałem połowę jebanego hotelu i przewróciłem nasz pokój do góry nogami. Już nie wspomnę, że w między czasie wychodziłem z siebie, bo żeś się szlajał nie wiadomo gdzie.
– A ty dalej to samo. – Wydał z siebie zmęczone westchnienie, przecierając twarz dłonią. Miał dość Kima i jego zarzutów. Czy ten facet nie mógł być normalny? – Tłumaczyłem, że się zgubiłem. Poza tym, co ty, moja matka? Mogę wychodzić gdzie chcę i kiedy chcę.
– Przyjechaliśmy tu razem, żeby pracować, zasrany egoisto. – Tae wytknął palec w stronę Jungkooka. – Ale nie no, jasne, wychodź, gdzie chcesz i kiedy chcesz! Niech cię znajdą w jakimś rynsztoku. W końcu to nie mój zasrany interes.
Taehyung pospiesznie zabrał z szafy kurtkę, wziął w dłoń telefon oraz kartę, włożył buty i tyle go widzieli. Na odchodne jeszcze tylko odwrócił się do oszołomionego Jeona i rzucił poirytowanym tonem:
– Nie wiem, gdzie idę i kiedy wrócę. Nara.
Jungkook po raz kolejny westchnął. Czasami (w sumie to zazwyczaj) nie miał siły do tego idioty. Do wkurzonego Taehyunga nie docierały żadne tłumaczenia. On po prostu krzyczał, trzaskał drzwiami i wychodził. A co najgorsze zawsze odwdzięczał się Jeonowi za jego przypadkowe akcje czymś podobnym. Tak samo, jak przed dwoma laty, kiedy Kook wylał przez przypadek kawę na Kima, oberwało mu się izotonikiem. Za to teraz, gdy nie wracał przez pięć godzin bez słowa, ponieważ się zgubił, Taehyung też postanowił opuścić pokój, nie wspominając, gdzie się wybierał. Zupełnie jakby nie panował nad emocjami i musiał jakoś odreagować.
Zasrany choleryk – Jeon w myślach obrażał Taehyunga. Sam może i szybko się denerwował, i nie raz robił coś pod wpływem emocji, ale bez przesady! Starszy bił go w tym na głowę i w zasadzie od tego zaczęła się ich nienawiść. No, może przyczyniła się także do tego niezdarność Kooka i szalone wbieganie po schodach. I parę innych czynników, ale gdyby nie ognisty temperament Taehyunga do wielu ze sprzeczek zapewne by nie doszło, a sami mężczyźni byliby w dużo lepszych stosunkach.
Cóż, gdybać sobie można. Kim był, jaki był i raczej nie dało się z tym nic zrobić. Szczególnie że Jeon zdążył już zauważyć, iż podczas chociażby połączenia głosowego ze swoją dziewczyną (dzwoniła minionego dnia jeszcze raz, zaraz po rozmowie Taehyunga z Jiminem), Kim zachowywał się jak pantofel i zdecydowanie nie był sobą. A gdzieś trzeba było dać upust swojej prawdziwej naturze, no i padło na Jungkooka. Może gdyby nie ta przeklęta kawa...
CZYTASZ
since paris || kth x jjk
FanfictionPołączenie przynoszącej spełnienie i satysfakcję pracy oraz zlecenia w jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie - stolicy Francji, brzmiało jak sen, z którego ani Jungkook, ani Taehyung nie chcieli się wybudzać. Niestety, cudowne marzenie senne...