Rozdział dwudziesty siódmy

215 28 6
                                    


Jungkook był zdezorientowany. Nie podobał mu się fakt, że Taehyung coraz częściej pojawiał się w jego snach. Ba, mało, iż tam go nawiedzał, to jeszcze sen z zeszłej nocy miał klarowne nawiązanie do tatuażu Jeona. I to skonfundowało go doszczętnie. Pomimo tego jednak nie dawał po sobie poznać jakiegokolwiek zagubienia. Zignorował marzenie senne, jako że niekoniecznie wierzył w ich znaczenia i postanowił zamówić śniadanie do pokoju.

Jungkook nie wiedział, dlaczego odczuwał tak silną potrzebę opieki nad Taehyungiem. Chciał być zły na starszego. Wygarnąć mu wszystko; to, że się upił i szlajał z jakimś obcym facetem, lecz nie umiał się na to zdobyć. Gdy tak patrzył na przebudzającego się Kima, który sięgał po butelkę wody, wypijając ją niemal na raz, po czym skrzywił się, chwytając za bolącą głowę, czuł jedynie współczucie.

Po chwili zamglone spojrzenie Taehyunga i to zmartwione Jungkooka spotkały się. Wspomnienia jak sztorm uderzyły do głowy Kima, sprawiając, że poczuł się niesamowicie winny. Wcale nie chciał się upijać i skończyć siedząc na drewnianej barierce, ryzykując własnym życiem. I z pewnością nie chciał spędzać zeszłej nocy z tamtym mężczyzną. Taehyung lustrował Jungkooka, który niezmiennie wpatrywał się w niego i starał się ubrać w słowa to, co pragnął mu przekazać.

– Ja...Jungkook...ja...przepraszam za wczoraj. Trochę mnie poniosło – mruknął, przybierając minę zbitego szczeniaka; nie po to jednak, żeby wzbudzić współczucie, naprawdę było mu głupio. – Nie wiem, co mi odbiło. Wcale nie zamierzałem się upić, a już na pewno nie chciałem mścić się na tobie. Ja...

– Nie tłumacz się. – Przerwał mu z westchnieniem, nie brzmiąc jednak nieprzyjemnie. – Jesteśmy w pracy i nie powinieneś pić, ale ja ostatnio zrobiłem to samo, więc nie będę prawił ci morałów. – Urwał nagle, choć pragnął dopowiedzieć coś jeszcze; peszył go jednakże wzrok starszego.

Taehyung zupełnie jakby wiedział, co trapiło młodszego, podniósł się do siadu, opierając plecy o wezgłowie łóżka. Nieprzerwanie świdrował Jungkooka wzrokiem, co zaczynało być niekomfortowe, jednak żaden z testerów nie wyglądał, jakby miał się tym przejmować. Atmosfera zdawała się gęstnieć z każdym nerwowym przełknięciem śliny. Krępującą ciszę w pewnym momencie postanowił przerwać Kim.

– Naprawdę? – Jego tonowi było bardzo blisko do szeptu, jednak odezwał się na tyle głośno, aby Jeon go usłyszał.

– Hm? – Jungkook był ewidentnie zbity z tropu, jako że niekoniecznie rozumiał, co drugi miał na myśli.

– Pamiętam, że wczoraj, gdy po mnie przyszedłeś, mówiłeś... – Przełknął ślinę, precyzując swoją wypowiedź, co zdecydowanie nie stanowiło łatwego zadania. – Mówiłeś, że szukałeś mnie, bo myślałeś...no wiesz. – Odchrząknął, czując się żałośnie z faktem, iż nie potrafił zebrać słów, aby się wyrazić. Szczere rozmowy z Jungkookiem nie były takie trudne, lecz szczere rozmowy o relacji między nimi były już arcywyzywające. – Chcę zapytać, czy naprawdę miałeś to na myśli?

Zapadła dłuższa chwila ciszy. Jungkook milczał, cierpliwie znosząc świdrujące spojrzenie współpracownika. Wyznawanie pewnych rzeczy trzeźwemu Taehyungowi sprawiało większy dyskomfort, niż temu w stanie upojenia alkoholowego, a świadomość, że starszy wszystko pamiętał, była iście żenująca.

– Dlaczego miałbym kłamać? – Odparł pytaniem na pytanie, zachrypniętym głosem. – Wczoraj po prostu zdałem sobie sprawę, że chyba zależy mi na tobie trochę za bardzo jak na osobę, której nienawidziłem jeszcze trzy tygodnie temu.

Cisza. Jungkook z trudem wyrzucił z siebie takie słowa, po czym udał się do łazienki w milczeniu. Taehyunga zaś wcięło. Nie wiedział jak zareagować ani czy w ogóle. Z drugiej strony jednak poczuł ulgę, gdyż najwidoczniej młodszy czuł się dokładnie tak samo jak on.

since paris || kth x jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz