„So as long as I live I love you
Will have and hold you
You look so beautiful in white
And from now 'til my very last breath
This day I'll cherish
You look so beautiful in white
Tonight"
~ Shane Filan „Beautiful In White"
Skąpana w bieli sala rozświetlała się w blasku promieni majowego słońca, wpadającego do wnętrza przez otulone mlecznymi, lejącymi się w dół ściany firanami. Z podwieszanego sufitu dumnie zwisały kryształowe żyrandole, oblewające ciepłym światłem liczne rzędy bukowych ławek, ukwieconych kompozycją białych eustom, bladoróżowych róż oraz dalii o przygaszonej jasnofioletowej barwie. Kwiaty obwiązane zostały kremowymi kokardami, obszytymi srebrną nicią, która mieniła się radośnie, odbijając błysk flesza aparatu.
Gdzieś pomiędzy bukowymi ławkami, cali w złamanej bieli, stali dwaj mężczyźni – ze szczerymi uśmiechami, wyginającymi ich wargi, policzkami zroszonymi łzami i płatkami białych róż, które choć uchwycone w ruchu wirującym w powietrzu, zdążyły też osiąść na ich włosach, subtelnie okalających ich rozpromienione twarze jedwabiście miękkimi falami. Jeden z mężczyzn nieco pochylał się do przodu – z iskierkami wzruszenia w oczach wpatrzonych w te drugie, które tuż z naprzeciwka biły tymi samymi silnymi emocjami – a drżące dłonie układał na twarzy drugiego mężczyzny, by kciukami obetrzeć mokre od słonej cieczy poliki.
W tle, jakby rozmazane, można było dostrzec uśmiechnięte twarze, a niektóre także ze łzami spływającymi w dół lica, którego poruszona mimika wyrażała więcej niż tysiąc słów.
Sala i wszyscy w niej zgromadzeni kąpali się w bieli, a Jungkook patrząc na uchwyconą na fotografii najpiękniejszą chwilę w jego niezbyt jeszcze długim życiu, topił się we własnych łzach. Przeglądając zdjęcia z dnia ślubu, najdłużej zatrzymywał się przy tym konkretnym. Nie mógł napatrzeć się na blask słońca odbijającego się od srebrnych nici kokard uwiązanych przy ławkach, gości, których twarze, choć niezbyt wyraźne z daleka, rozpoznawał bezbłędnie, skupiając się głównie na pierwszym rzędzie, gdzie kolejno od lewej siedział Seokjin – jak zwykle godnie podziwu opanowany, lecz z dozą poruszenia spoglądający na parę młodą, ze łzą wydobywającą się z kącika oka, acz niezauważalną na fotografii; Hoseok – nie kryjący wzruszenia, zalany łzami, z czerwonym nosem, przekrwionymi oczami i zużytą chusteczką, wystającą z kieszeni białej, długiej marynarki, luźno opadającej na spodnie, wymięte przez spocone ze zdenerwowania dłonie, z których jedna spoczywała na tej należącej do Jina; Jimin – z ramionami niemal obrastającymi to Yoongiego, który cały rękaw marynarki miał przesiąknięty od łez swojego męża; sam na zdjęciu już nie płakał, zaś zdążył to zrobić jako pierwszy, tuż przed wejściem na salę weselną, na której jako jeden ze świadków miał towarzyszyć parze młodej w najważniejszym dniu ich życia. Jimin długo go uspokajał, zanim ceremonia rozpoczęła się na dobre – teraz zamienili się rolami, a Min planował już wizytę w pralni, gdyż jego marynarka niemal służyła Parkowi za chusteczkę. Wreszcie tuż przy czwórce mężczyzn miejsce zajmowała Lee Minsun, tak jak to obiecał jej Taehyung w dniu ich zerwania przed prawie dwoma laty. Uśmiechała się chyba najszerzej ze wszystkich, prawdopodobnie wciąż wspominając dzień, w którym to Tae siedział w pierwszym rzędzie na jej ślubie. Nie mogłaby być szczęśliwsza, niż z myślą, że pomimo wszystkich nieporozumień między nią a jej byłym chłopakiem, mimo tylu lat spędzonych wspólnie, po zerwaniu wciąż potrafili pozostać obecni w swoim życiu i cieszyć się wzajemnie swoim szczęściem, nie bacząc na przeszłość. Nie byli może najbliższymi dla siebie osobami, ale byli bliżej niż kiedykolwiek i nie wyobrażali sobie, żeby tak po prostu o sobie zapomnieć.
CZYTASZ
since paris || kth x jjk
FanfictionPołączenie przynoszącej spełnienie i satysfakcję pracy oraz zlecenia w jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie - stolicy Francji, brzmiało jak sen, z którego ani Jungkook, ani Taehyung nie chcieli się wybudzać. Niestety, cudowne marzenie senne...