Rozdział siedemnasty

209 27 3
                                    


Odprowadzeni do drzwi wesołymi oklaskami i roześmiani, opuścili L'Enchanteur. Udając się do jednego z paryskich barów ani Taehyung, ani Jungkook nie spodziewali się, że będą się tak dobrze bawić. Potraktowali to jako jeden z średnio przyjemnych ze względu na wzajemne towarzystwo obowiązków służbowych. Jednak gwizdy i wiwaty pozostałych klientów w dalszym ciągu dzwoniły im w uszach, a wargi wyginały się w szerokich uśmiechach. Podczas oczekiwania na taksówkę, wymienili spojrzenia, mieniących się radosnym blaskiem oczu.

– Wow, Kim, po raz pierwszy zrobiliśmy show bez skakania sobie do gardeł – odezwał się Jeon, choć w dalszym ciągu uśmiechnięty, teraz odrobinę zażenowany swoim swobodnym zachowaniem wobec Taehyunga podczas karaoke.

Gdy pierwsze emocje zdążyły opaść, Jungkook nie dowierzał, że jeszcze kilkadziesiąt minut temu opierał delikatnie zroszone potem czoło o te Kima, w tak romantyczny sposób kończąc piosenkę.

– Jak chcesz, to potrafisz. Może nie śpiewasz tak, jak ja – Teatralnie wskazał na siebie ręką. – ale i tak nieźle ci poszło. Do ostatniej chwili myślałem, że uciekniesz z tego baru z krzykiem. – Zaśmiał się, dzieląc się szczerymi spostrzeżeniami. Aż dziw, że jakikolwiek komplement skierowany w stronę młodszego, wyszedł z jego ust.

– To nie ja z nas dwóch występowałem przed całym liceum – prychnął, w głębi ducha jednak ciesząc się z miłych słów o swoim głosie. Jeszcze nie potrafili przyjmować od siebie nawzajem komplementów. Po dwóch latach ciągłego wyzywania się i wydrapywania oczu, czasami zwykła rozmowa przychodziła im z trudem. – Miałem prawo się zestresować. Zresztą ty też nie byłeś wyluzowany na początku.

– Racja, ale później... – Kim zamierzał powiedzieć później się na ciebie spojrzałem, ale ostatecznie stwierdził, że nie przejdzie mu to przez gardło – ...później jakoś poszło.

– Tak, poszło... – odparł takim tonem, jakby zupełnie zrozumiał, co miał na myśli Taehyung, nawet jeśli nie wyznał tego na głos.

Bo czasami, ale to tylko czasami, rozumieli się bez słów.

Wesołe nastroje dopisywały dwóm testerom nawet dnia następnego. Jungkook mimo spania na podłodze wstał w dobrym humorze i śpiewał, przygotowując się na śniadanie, a Taehyung słysząc go z łazienki, wołał by się przymknął, bo przez darcie ryja młodszego nie mógł w spokoju porozmawiać z Jiminem, który wydawał się być niezwykle rozbawiony drobną sprzeczką Kima i Jeona.

Tae kilkanaście minut potem zakończył połączenie z przyjacielem i zostało czekać mu na Jungkooka, który postanowił wyjątkowo się wystroić, podkradając kosmetyki Taehyunga i licząc, że ten nie zauważy, gdyż w przeciwnym razie ukręciłby mu łeb.

– Idziesz na śniadanie, a nie na wybieg mody! – krzyknął Taehyung, coraz bardziej zniecierpliwiony guzdraniem się młodszego bruneta. – Nie musisz się tak stroić, kretynie. Nie będę dla ciebie milszy, bo ułożyłeś włosy! – Przewrócił oczami, opierając się o drzwi wyjściowe.

– Morda w kubeł, ty wczoraj mogłeś siedzieć w łazience przez dwie godziny, to dzisiaj moja kolej! Poza tym rzekomo jesteśmy projektantami mody, trzeba wyglądać! – odkrzyknął, a zza drzwi toalety można było usłyszeć zamykanie jakichś specyfików, odłączanie wtyczki od gniazdka, a na sam koniec dźwięk psikania lakieru do włosów.

– Jeśli nie wyjdziesz stamtąd za minutę, idę- – Nie udało mu się dokończyć, gdyż Jungkook właśnie w tym momencie opuścił łazienkę, po raz ostatni poprawiając włosy.

since paris || kth x jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz