➵𝟒𝟏➵

659 77 104
                                    

Obudziłem się całkiem wcześnie. Septhis dalej leżała obok. Zsunąłem lekko kołdrę z siebie i wstałem z łóżka.

Kolejny piękny dzień kiedy budzę się wcześniej i mogę zachwycać się ciszą.. Piękna sprawa. Muszę się nacieszyć tym co mam bo nieczęsto się to zdarza.

Wyszedłem z sypialni i od progu owiał mnie zimny podmuch powietrza. Rozejrzałem się i zauważyłem że świeczki są zgaszone. Na początku pomyślałem że same się stopiły ale kiedy się przyjrzałem zauważyłem że są stopione w połowie.

-Okno jest otwarte..-Powiedziałem do siebie powoli odwracając się właśnie w stronę okna.

W panice nie wiedziałem co robić. Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem najgorszy scenariusz przed oczami. Drzwi do pokoju Clementine były uchylone.

Podszedłem niepewnym krokiem do nich i otworzyłem je szerzej. W środku znalazłem cztery rzeczy leżące obok siebie na podłodze.

Sztylet, kosmyk włosów, list i plamę krwi.

Nie wiedziałem co zrobić. Okno było otwarte. Klęknąłem przy zakrwawionym sztylecie i biorąc go do ręki zacząłem czytać lekko ubrudzony tuszem list zostawiony na podłodze.

"Nic już nie jesteś w stanie zrobić. Twoja córka nie żyje. Będziesz następny."

W całym zamku rozległ się rozpaczliwy krzyk i płacz.

Klęczałem na podłodze przytulony piersią do kosmyka włosów.
Łzy kapały na podłogę mieszając się z jeszcze mokrą plamą krwi. Błagałem Boga żeby to był sen i że Clementine śpi w swoim łóżku obok brązowego misia którego dostała od Alexa.

Do pokoju nagle wbiegła straż i pokojówki. Stali dookoła mnie próbując zrozumieć co się stało. Nic nie powiedzieli. Stali i tylko co chwila można było usłyszeć pociąganie nosem. Grobowa cisza.. Niby chciałem się nią nacieszyć.. A teraz?.. Teraz potrzebuje ciepłego słowa..

-Zabili ją..-Powiedziałem wstając z podłogi. W ręce dalej trzymałem list.

Jedna z pokojówek złapała mnie za ramię i powoli wyprowadziła z pokoju z dala od tego co zastałem w środku.

W korytarzu stała Septhis. Nie wyglądała na poruszoną tym że właśnie zbiegła się cała służba bo jej własna córka została zabita i porwana. Chociaż.. Ona nigdy nie ukazuje żadnych uczuć.. Nawet mnie. Nikomu.

Zszedłem na dół i dalej lekko zapłakany usiadłem przy stole próbując zrozumieć dlaczego.. Po co.. Po co ktoś miałby zabić akurat ją. Dziecko które nic nie zrobiło. Clementine ledwo znała alfabet.. Co takie dziecko mogło zrobić źle. Czym ona wadziła..

Nie wychodziła z zamku gdzieś dalej żeby komuś wejść na posesję. Bawiła się tylko i wyłącznie u siebie albo w ogrodzie. Dlaczego..

-George. Ktoś czeka na ciebie.-Do jadalni wszedł Frank a za nim dość niskawy mężczyzna.

-Bonjour!-Zza peleryny wyłonił się nikt inny jak Alex.

-Bonjour?..-Spojrzałem na niego słabym wzrokiem.-Miło cię widzieć ale nie mam nastroju na zabawę..-

-Przyjechałem na zlecenie.-Odparł. Przez jadalnie przeszła Septhis. Tym samym pustym wzrokiem zlustrowała nas obojga i wyszła.

-Jakie zlecenie..-

-Nie wiem. Dostałem to dziś rano i szybko zabrałem swoje manatki i przyjechałem.-Pokazał mi odręcznie napisany list ubrudzony lekko tuszem.

-Nikogo nie wysyłałem żeby zlecił ci jakikolwiek list..-Powiedziałem cicho.-Wiesz co się stało?-

-Clementine nie żyje. Tak jest napisane liście.-Odparł.

Chwila. Przecież..

-George znowu nas najeżdżają!-Krzyknął Frank wbiegając do jadalni.

-Jadę z wami.-Powiedział Alex i ciągnąc mnie z zamku wsiadł na swojego konia.

Wziąłem ze stajni Levi'ego i stanąłem przy brunecie. Mam plan co zrobić.

-Pojedziemy wprost do zamku. Przedostaniemy się przez innych i jakoś damy radę.-Odparłem i oboje pojechaliśmy na wprost.

➵➵➵➵➵➵

Powoli już dojeżdżamy. Całą bitwę zostawiliśmy za sobą. Stoimy teraz przed bramą wjazdową.

-Gotowy?-Spytałem Alexa wyciągając miecz.

-Gotowy jak nigdy dotąd!-Krzyknął i oboje ruszyliśmy do zamku.

Nasze niedoczekanie. Wjechaliśmy prosto na grupkę uzbrojonych straży. Otoczyli nas dookoła. Kątem oka zobaczyłem że rycerze z mojego zamku pojechali za nami.

Przygotowałem miecz i zacząłem walczyć. Próbowałem celować w ich konie. Łatwiej będzie jeżeli one stracą siły i nie będą mogli nas atakować z bliska.

Alexowi się to udało. Uciekliśmy pomiędzy nimi ale zaczęli jechać za nami. Nagle na drodze pojawiła się strzała. Strzelają w nas..

-Alex uważaj strzelają w nas!-Krzyknąłem. Nie dostałem odpowiedzi.

Powiedziałem to za późno. Dostał strzałą w plecy. Podjechałem do jego konia i wciągnąłem na moje siodło. On nie może umrzeć..

-Zawracają..-Powiedział cicho.-Nie wytrzymam więcej..-

-Jesteśmy blisko zamku. Proszę cię.. Dasz radę..-Zacząłem płakać.

-George.. Podjedź pod tą wierzbę..-Pokazał palcem na drzewo.

Z bólem serca zmieniłem kierunek i zatrzymałem się przy drzewie. Wziąłem go na ręce i posadziłem pod pniem. Nie wiem czemu się uśmiechał ale na sam widok robiło mi się... Lepiej.

-Ten list.. Twoja żona go wysłała..-

Powoli wszystko zaczęło mi się rozjaśniać..

Ni stąd ni zowąd Alex ostatkami sił zaczął nucić jakąś melodię.

-Wise men say. Only fools rush in. But I can't help falling in love with you...-

-Shall I stay? Would it be a sin.. If I can't help falling in love with you?..-Odśpiewałem.

Czekałem na kolejny wers. Jedyne co otrzymałem to ciszę. Wyciągnąłem miecz Alexa i ułożyłem go w jego rękach. Wstając ukłoniłem się lekko a na suchą trawę spadła pojedyncza łza.

-Dziękuję Alex..-

➵➵➵➵➵➵➵➵➵➵➵
Eo! To ja! Wybaczcie ze tyle czekaliście ale nie jestem w stanie pisać rozdziałów w nocy w tygodniu bo potem nie mogę wstać do szkoły xDDD No cóż. Quack nie żyje. Żona to dziwka. Clementine poszła się jebać. Co dalej? Nie wiem. Klasycznie zapraszam na mojego insta 33pyzia. Snapchata soyek.owo . Twittera ItzSoyekHun i mój serwer na dc. Mam nadzieję że się spodoba!

855 słów!

~Soyek
➵➵➵➵➵➵➵➵➵➵➵

𝐃𝐰𝐚 𝐌𝐢𝐞𝐜𝐳𝐞 [𝐃𝐫𝐞𝐚𝐦 𝐱 𝐆𝐞𝐨𝐫𝐠𝐞]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz