➵𝟒𝟎➵

691 76 58
                                    

Po raz kolejny dookoła rozległy się wiwaty. Muszę się zrekompensować tym ludziom. Dużo przeżyli dla mnie jak i dla naszego królestwa.

-George. Bronie są w opłakanym stanie. Co możemy z nimi zrobić?-Spytał Frank. Jeden ze straży.

-Myślę że już przeżyły swoje lata..-Odparłem patrząc na pogięty miecz.-Bronie które są w dobrym stanie odłóż do zbrojowni. Resztę oddaj do kowala.-

-Tak jest!-Zasalutował i zabrał się do roboty.

Ja w tym czasie pognałem do zamku by wytłumaczyć wszystko kucharkom i pokojówkom. Nigdy nie dałbym sobie rady z tym sam. Za dużo ludzi i za dużo jedzenia do zrobienia na już.

Wyciągnąłem jakąś starą księgę z przepisami mojej mamy i przejrzałem kilka stron. Pokazałem najciekawsze propozycje głównemu kucharzowi. Chwilę pokręcił nosem ale ostatecznie udało nam się znaleźć coś idealnego.

Kolejnym krokiem były napoje. Pobiegłem do składzika i wyjąłem z niego kilka butelek dobrej jakości win i innego alkoholu który leży tam od zarania dziejów. Ale czym alkohol starszy tym lepszy. Przynajmniej tak mawiał mój ojciec.

Ojciec.. Jako jedyny normalny z mojej rodziny. Matka wiecznie miała do mnie problem. Kiedy ojciec dowiedział się ze coś między mną a Clayem jest po prostu mnie przytulił i powiedział że i tak od zawsze wiedział.

A matka? Dużo opowiadać. Oprócz tego że zniszczyła mi życie zabierając mi mój jedyny powód by tu być i zmusiła mnie do małżeństwa z kobietą która obok dobrej żony to nawet kilometr nie stała to raczej nie mam do niej żadnych zastrzeżeń.

Alex kiedy się dowiedział zaczął się śmiać bo myślał że żartuję. Dopiero po chwili kiedy on zwijał się na podłodze a moja mina przypominała minę kamiennych twarzy z wysp wielkanocnych zrozumiał że chyba mówię na poważnie i wypadałoby się ogarnąć.

Anastasia? Boże. Kochana dziewczyna. Zaczęła piszczeć z radości i nawet narysowała mnie i Clay'a razem. Zachciało mi się płakać kiedy to zobaczyłem. Zacząłem tęsknić za nim jeszcze bardziej a uczucie rozłąki męczyło mnie coraz bardziej..

-Panie.. Stoi pan z tymi butelkami dobre kilkanaście minut. Zabrać je?-Z moich wspominek wyrwała mnie pokojówka.-Każdy już siedzi w jadalni..-

-Ah tak! Jasne. Już biegnę.-Podałem jej alkohol i szybkim krokiem wszedłem do jadalni otwierając szeroko drzwi jak królewna wybierająca ubrania z szafy.

Każdy na mój widok na chwilę zamilkł. No.. Niezręczna sytuacja nie powiem ze nie. Odchrząknąłem lekko i idąc w kompletnej ciszy do stolika słyszałem tylko stukot moich skórzanych kozaków o wypolerowane szklane kafelki.

-Proszę was odezwijcie się bo za cicho tu..-Powiedziałem cicho śmiejąc się.

Podziałało. Cała sala w śmiech. Przynajmniej nie jest już nudno.

-Czekaliśmy aż ty się odezwiesz! Tak przychodzisz stajesz to czekamy.-Szturchnął mnie w ramię Thomas.

-No to co kochani. Za wygraną! - Wzniosłem toast.

-Za wygraną!-Zgodnie odkrzyknął tłum.

Od tego momentu uczta się trochę rozkręciła. Muzykanci zaczęli grać skoczne piosenki a ludzie tańczyli śmiejąc się i pijąc. Tylko jedna rzecz mnie niepokoiła.

Nigdzie nie mogłem znaleźć Septhis. Zauważcie ze nawet nie używam określenia żona co do niej.. Na to trzeba sobie zasłużyć.

Spojrzałem na obrączkę i uśmiechnąłem się. On zasłużył.

-Zaraz będę.-Odparłem do Franka.

Wszedłem po schodach na górę i zacząłem szukać tej kobiety. W tym momencie mogłaby być wszędzie a ja postanowiłem sobie jej poszukać. Nie no świetne zajęcie George. Widać że ci się niebotycznie nudzi..

Chodziłem po korytarzach otwierając i zaglądając w każde drzwi i drzwiczki jakie mogłem po drodze znaleźć. Nawet wszedłem do pokoju z praniem. A tam nigdy nikt nie zagląda.

Nagle z końcowych drzwi rozległ się trzask. Szybko podbiegłem do nich i otworzyłem je. Znalazła się zguba. Septhis stała przy plamie tuszu a na biurku był pergamin.

-Kałamarz mi spadł..-Odparła po cichu zbierając kawałki szkła.

-Odsuń się bo jeszcze pokaleczysz ręce.-Odepchnąłem ją lekko i zebrałem resztę rozbitego szkła. Dobrze że zawsze noszę skórzane rękawiczki.

-Zaraz przyjdę na dół.-Odparła i wyszła.-Poproszę sprzątaczki żeby wyczyściły tusz.-

Wyrzuciłem resztki rozbitego kałamarza do kosza i wyszedłem z komnaty. Po drodze zapaliłem świece w korytarzach i zamknąłem okno żeby wiatr ich nie zdmuchnął.

Chyba już nic nie mam tu do roboty. Podniosłem trochę pelerynę i wróciłem do zabawy. Pierwszy raz zobaczyłem jak Septhis jest miła dla innych nie licząc chwili kiedy czegoś potrzebuje. Tańczyła z Thomasem i uśmiechała się tak jak nigdy dotąd do mnie.

Szczerze? Nawet lepiej.

-Chodź George!-Machnęła do mnie ręką.

Chwilę stałem osłupiały czy na pewno mówi do mnie ale ostatecznie dołączyłem do tańca.

Niech ta noc się szybko kończy...

➵➵➵➵➵➵

Jak prosiłem tak się stało. Uczta trwała jeszcze godzinę i wszyscy poszli. Aktualnie leżę w łóżku a obok siedzi Septhis. Jestem zbyt zmęczony żeby cokolwiek robić.

-Co z Clementine?-Spytałem zakrywając się kołdrą.

Kobieta słysząc imię naszej córki lekko się zawahała z odpowiedzią. Wydawała się bardzo nerwowa jakby coś się stało.

-Położyłam ją spać.-Odparła szybko i położyła głowę na poduszce.

-Okej..-

Nie wiem co się stało i chyba nie chce wiedzieć dla własnego dobra...

➵➵➵➵➵➵➵➵➵➵➵
Eo! to ja! Dłuższy rozdział dziś bo tak. Z tą przerwą to jeszcze nie wiem. Zobaczę jak to się potoczy. Postaram się być. Trzymajcie rozdział! Klasycznie zapraszam na mojego insta 33pyzia. Snapchata soyek.owo . Twittera ItzSoyekHun i mój serwer na dc. Mam nadzieję że się spodoba!

850 słów!

~Soyek
➵➵➵➵➵➵➵➵➵➵➵

𝐃𝐰𝐚 𝐌𝐢𝐞𝐜𝐳𝐞 [𝐃𝐫𝐞𝐚𝐦 𝐱 𝐆𝐞𝐨𝐫𝐠𝐞]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz