0.12 Wracaj, kochanie

208 8 44
                                    

   

Dzień dobry, słoneczka
Do rozdziału odpalcie sobie playlistę, jeśli lubicie czytać z muzyką. Jeden z najbardziej... Cóż.. przekonacie się!

       Kochanie kogoś, czasem jest przegraną grą. Dajemy od siebie wszystko. Tak zwane prawdziwe sto procent. Sto, a nawet i więcej. A więc jesteśmy czy tylko egzystujemy, zamiast narodzić na nowo i żyć, rozkwitać, jak piękny kwiat. Chcę być jak piękna, biała przy czym i czysta lilia. Bez wyrzutów sumienia, jakie zbierały się we mnie tej nocy.

Usnęłam na dworze, ogrzewana przez ciało Augustina. Chłopak śpi, szczękę ma lekko zaciśnietą i to wygląda idealnie. Dla mnie idealizm przybrał imię, ale nie myślę tak! W głowie szumi mi alkohol. Jeszcze działa. Nie wiem nawet ile tak spałam, ani gdzie jest mój telefon. Nerwowo odsuwam się od szatyna, kiedy słyszę rozmowy z korytarza, zaraz obok wyjścia z baru. Niemożliwe, że spędziłam tam cały dzień i noc. Niemożliwe, że alkohol pomógł, bo na dłuższą metę nie może mi pomagać. Cholera, ile wypiłam?

       —  Augustin, obudź się. Obudź się. —  chciałam już nawet nim potrząsnać. Co mam zrobić? Potrząsnąć? Jezu, mam za miękkie serce. Kruche, czasami okrutne. Z reguły jestem aniołem.

      —  Co ty chcesz, kobieto? —  otworzył w końcu oczy. —  A to ty. No to zbieramy się, co? Kłopoty.

    —  Jakie kłopoty? I tak, dzięki, to ja. —  prychnęłam. Czyli nasze rozmowy wróciły już do normy. To nie zmienia faktu, że pamiętam, co mi powiedział za nim usnęłam.

To były bardzo mądr słowa, jak na niego, ale jak już teraz poważnie, myślę, że ma rację. I nie chcę jej mu przyznać.

Posłuchaj, ktoś może bardzo starać się, cię kochać, ale nikt nie nauczył się tego tak dobrze, jak ona.

Niech zlituje się nad moim sercem. Bo może zabrać mi cały tlen, kiedy tylko będzie tego chciał. Może uratować mnie, zabrać od niebezpieczeństwa, albo sprawić, że będę zawieszona między niebem a piekłem. Przepadłam? Tak, wiem o tym. A my musimy się stąd zbierać.

     — Hej... Księżniczki nie płaczą. — zaśmiał się. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
     — Nie czekaj, źle powiedziałem, przepraszam. Jesteś szefową, a one są cholernie twarde tak, jak ty. Hej. Spójrz na mnie, okej?

Jesteś zbyt prawdziwy dla mnie, myślę sobie. Musisz być fikcją, a to nie jest nudne. Nic nie jest teraz nudne. Wyzwolił mnie od myśli o babci, ale i tak z tylu głowy mam jej obraz.

Ze wstydem z samej siebie, uniosłam wzrok na chłopaka siedzącego obok. Wiem, że mam wory pod oczami i wyglądam okropnie. Mimo tego patrzy na mnie, a ja już tego nie wytrzymuję. Jak może na mnie patrzeć, skoro jest tak zniszczona. Łzy zdobią moją twarz, która jest już od nich mokra. On unosi do góry swoją lewą dłoń i kciukiem je wyciera. Zamykam oczy. Nie chce widzieć, jak na mnie patrzy. Nie patrz na mnie, myślę. Nigdy nie będę tylko dla ciebie, zaraz mówi mi to okrutna podświadomość. Widzę babcię. Wewnętrznie krzyczałam, a tu musiałam być cicho, jak myszka. Moja wyobraźnia ewidentnie pozwalała sobie za dużo. Chciałam by te wyobrażania o przyszłości, popsutej i zranionej przez los. Przecież tylko ja mogłam ją naprawić.

     — Spójrz na mnie. Skup się na tym, co teraz powiem, Jasmine. — był ostrożny, jakby bał się coś wyznać. Zbliżył się do mnie. Czułam jego oddech na swojej skórze. Miałam déjà vu. To jak kiedyś się stało. Już niecałe dwa tygodnie temu też tak było. Powtarzał się, wciąż robiąc przy mnie to samo. Przekamażał się ze mną zawsze. Zawsze też mnie chronił, ale nie szukam teraz plusów. Nie chciałam.  Bo w głowie miałam ich za dużo. 

Devil Soulmate 【 ZAKOŃCZONE 】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz