Kiedy uchyliłam ciężkie od zmęczenia powieki zobaczyłam że byłam w dużym, ciepłym pokoju. Ściany były liliowe i pokrywało je mnóstwo kolorowych i czarno-białych zdjęć. Ciemnobrązowe meble były idealnie dobrane do stylu tego pokoju. Na parapecie stał fioletowo-biały, zadbany storczyk. W tym pomieszczeniu widać było delikatną, kobiecą rękę. Leżałam pod ciepłą, zieloną kołdrą. Było mi naprawdę przyjemnie, więc nie miałam ochoty spod niej wychodzić ale właśnie zdałam sobie sprawę, że zasnęłam u... jak mu było? O mam.. u Kacpra w samochodzie. Nagle drzwi uchyliły się. Najpierw zauważyłam blond włosy, później jednak ciemne jak noc oczy.
- O już wstałaś?- spytał wchodząc do pokoju. - przyniosłem ci kakao...
- Dziękuję... - odpowiedziałam biorąc od niego kubek - A tak ogółem to... gdzie ja jestem?
- Jesteś w pokoju dla gości.
- Piękny jest...
- Projektowała go moja mama.. była projektantką.. - odpowiedział siadając na łóżku
- Była?
- Ona... ona nie żyje..
Widząc moje zakłopotanie sytuacją i kolory jakie pojawiły się na mojej twarzy wyciągnął ręce jakby chciał mnie przytulić ale w ostatnim momencie z jakiś powodów je cofnął.
- To nic takiego. Zmarła kiedy miałem 4 lata... - powiedział i wyszedł z pokoju - wychodzę do sklepu zaraz wracam. - dodał
Nagle ogarnął mnie niepokój. Nie dość, że zasnęłam mu w samochodzie, musiał mnie tu przenieść to jeszcze poruszyłam tak delikatny dla niego temat.
- Jestem żałosna... - pomyślałam
Dopiłam kakao do końca i postanowiłam, że przejdę się trochę po jego domu.
- Chyba nie będzie miał mi tego za złe
Wyszłam na duże piętro. Było tam mnóstwo drzwi i szerokie schody. Zeszłam na dół. Schodząc zauważyłam, że na ścianach wiszą ręcznie malowane obrazy. Były naprawdę niesamowite. W takich momentach zazdroszczę ludziom talentu. Na dole były duże drzwi wejściowe oraz krótki, szeroki korytarz. Przechodząc nim doszłam do salonu. Był tam spory telewizor zawieszony na szarej ścianie, ciemna skórzana kanapa, a na środku pokoju leżał włochaty dywan. Uwielbiałam takie, więc szybko usiadłam i przejechałam po nim rękami. Taki milutki... jak Mi.
- Zaraz.. moment... gdzie ona jest?!
Moja kochana wiewióreczka... Muszę poczekać aż Kacper wróci. Wtedy się go zapytam. Tylko jak ja to zrobię... teraz nawet boję się mu spojrzeć w twarz.
Postanowiłam na razie o tym nie myśleć i z powrotem zająć się zwiedzaniem. Rozejrzałam się i w kącie tuż obok szklanego stołu stał kominek, w którym palił się ciepły, pomarańczowo-żółty ogień. Później zauważyłam przejście do kuchni. Nie chcąc spotkać chłopaka postanowiłam wrócić do pokoju gościnnego ale po wejściu na schody jedno pomieszczenie przykuło moją uwagę. Był to zamknięty pokój. Podeszłam, delikatnie uchyliłam drzwi i zajrzałam do środka. Panował tam ogromny bałagan. Na fotelach i łóżku leżały ubrania i książki, zużyte i zgniecione kartki, zeszyty. Jednym słowem prawie wszystko.
- Skoro ma tu taki bałagan... może mu posprzątam? Wtedy mogłabym poprawić nasze stosunki... i zrekompensować się za przypomnienie o mamie... - pomyślałam
Jak pomyślałam tak zrobiłam i w kilka minut cały pokój był czysty. Teraz widać było że jego ściany pokryte są jasno-zieloną farbą, a fotele i reszta mebli były śnieżno-białe. On też miał włochaty dywan i telewizor. Pośpiesznie wyszłam z pokoju i udałam się do „liliowego raju".
- Hmm... teraz zaczyna się loteria... które to były drzwi?
Otworzyłam pierwsze z brzegu ale okazało się że trafiłam do schowka. W takim razie następne. Też nie. Po kilku próbach udało mi się trafić w te odpowiednie. Zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku, przykryłam się ciepłą kołdrą. Usłyszałam, że drzwi na dole się otwarły i ktoś wszedł do domu, później słychać było kroki zbliżające się do mnie. Kacper wszedł do pokoju i siadł na łóżku. Nawet na mnie nie spojrzał. Miał zaczerwienione policzki, więc na dworze musi być zimno. Poza tym wyglądał na zmarzniętego.
- J-ja... chciałabym cię przeprosić... - zaczęłam
- Za co niby chcesz mnie przepraszać?
- Bo... chodzi o to że... no po prostu poruszyłam nie ten temat, który powinnam i za to chciałam cię bardzo przeprosić. Wiem że musi być to dla ciebie ciężkie.
- O to ci chodziło? Proszę... nie masz za co przepraszać. Chciałaś wiedzieć to odpowiedziałem. Koniec.
- Cz-czyli nie masz mi tego za złe?
- Oczywiście, że nie.
Uśmiechnęłam się chyba pierwszy raz od dłuższego czasu.
- Słuchaj... która jest godzina?
- Około 20.00 a co?
- J-ja muszę już wra...
- Gdzie chcesz wrócić? - przerwał mi - Na ławkę w parku czy może pod drzewko? Pamiętasz czemu cię stamtąd zabrałem?! - niespodziewanie wybuchnął
Łzy spłynęły mi po policzkach, coś we mnie pękło. No tak przecież ja nie mam domu... nie mam dokąd wracać.
- P-przepraszam - powiedział - Nie chciałem...
Przysunął się i mocno mnie przytulił. Poczułam jego ciepło i delikatną nutę męskich perfum. Moja głowa była mniej więcej na wysokości jego serca więc czułam jak szybko bije. Co dziwne uspokoiłam się, przestałam płakać... poczułam się jak w domu. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie.
Nagle mój brzuch głośno zaburczał. Chciałam zapaść się pod ziemię...
- No tak! Musisz być strasznie głodna. Strasznie cię przepraszam! - odskoczył - Zaraz zrobię ci coś do jedzenia!
- D-dziękuję... - powiedziałam cicho ale on był już zbyt daleko żeby to usłyszeć.
Zawstydzona, z piekącymi policzkami runęłam na łóżko.
- Dlaczego jestem taka żałosna? Ughhhh... dlaczego w takim momencie musiałeś dać o sobie znać?! Zaczęłam obwiniać żołądek... chyba nie jest ze mną najlepiej... - pomyślałam