XII

262 39 1
                                    

Wcale nie piszę, że są ograniczenia wiekowe bo tak bym tego nie nazwała... ale to już sami ocenicie. MIłej zabawy :3

Kiedy wróciliśmy do domu było już późno, koło 23.00.

- I po co zaciągnąłeś mnie jeszcze na lody? Jestem tak nażarta, że praktycznie nie mogę się ruszać… - rzuciłam się na kanapę
- Ja? Zgodziłaś się kiedy się pytałem.
- B…bo zrobiłeś jakieś czary mary tymi swoimi oczami i nie mogłam się nie zgodzić…
- Czary mary… - zaśmiał się
- N…no takie, takie… no… po prostu nie mogłam się nie zgodzić.

Usiadł nad moją głową i przycisnął mi włosy.
- Ała? To boli wiesz?!
- Tak? Nie wiedziałem – uśmiechnął się wrednie, pozostając na miejscu
- No złaź no!
- A jak nie to co?
- Lubisz gnębić małe objedzone dziewczynki?!
- Nie, ale ty jesteś wyjątkiem
- Och jak mi miło…
- Skąd ta wrogość? – spytał przybliżając się.
- Jak to skąd?! Pozwoliłeś mi się nażreć, a teraz wykorzystujesz to że nie mogę się ruszyć! – powiedziałam, wiedząc, że to On
- Ja ci nie wpychałem do ust ani sushi ani lodów. Chociaż… mógłbym wep...
- Nawet nie kończ! – przerwałam
- Och… skończ już gadać. – zbliżył się jeszcze bardziej, teraz stykaliśmy się nosami… – Nie lubię tego
Widząc do czego zmierza dałam mu w twarz. W jego oczach zapłonęła wściekłość. Wstał i klęknął nade mną przyciskając moje ręce do kanapy tak szybko, że nie byłam w stanie zareagować.
- Byłam pewna, że to zadziała… - powiedziałam cicho
- To? To miało sprawić, żeby wrócił? Chyba żartujesz? – zaśmiał mi się w twarz – To że kiedyś to pomogło nie znaczy, że będzie tak już zawsze. Wiesz że starał się mnie trzymać w sobie przez pół roku i dawał mi wychodzić tylko wtedy kiedy był sam? Ale… były to tylko chwile… kilka minut… Najtrudniej mu było kiedy oblałaś się  lemoniadą. Mmm… wtedy miałem ogromną ochotę na…
- Przestań!
- Cicho. Miałem ochotę tak… wyjść na zewnątrz i…
- Mówię przestań! – zaczęłam się szarpać ale bezskutecznie… był za silny
- Nie szarp się bo będę zmuszony cię ukarać.

Momentalnie się uspokoiłam. Wiedziałam co stałoby się gdybym tego nie zrobiła.

- Dobra dziewczynka.
- Puścisz mnie?
- To pytanie retoryczne? Przecież znasz odpowiedź.
Spuściłam wzrok.
- Nigdy cię nie puszczę. – wyszeptał mi prosto do ucha po czym polizał je.

Przeszły mnie dreszcze.

- Cz…czemu to robisz? – spytałam
- Jak to czemu? Pewnych potrzeb nie jestem w stanie sam zaspokoić.
- Że co? – zapominając o jego wcześniejszych słowach spróbowałam się wyszarpnąć
- Ostrzegałem. – powiedział szczerząc się.
Jednym ruchem podniósł mnie i zaniósł na górę. Rzucił na łóżko i zamknął drzwi, a  klucz schował w szufladzie. Odsunęłam się najdalej jak mogłam. Pod ścianę. Było ciemno. Zaświecił małą lampkę, która dawała nieco pomarańczowego światła.

- Przyjemnie nieprawdaż? – usłyszałam głos zaraz przy mnie
Szybko zwróciłam głowę w jego stronę. Byliśmy oko w oko.
- Boisz się? – spytał jak gdyby nigdy nic
- Hę? Jasne że tak! Boję się ciebie!
- Nie zrobię ci krzywdy… chyba…
Wywrócił mnie i przyjął tę samą pozycję jak na dole. Szybkim ruchem ściągnął moją bluzkę. Nie wiadomo skąd wyjął wstążkę i zawiązał mi ręce, przywiązał je do ramy łóżka. Byłam bezbronna, mam słabe nogi, a poza tym byłam przerażona. Czułam się jakbym była w Pięćdziesięciu twarzach Grey’a…

- Dzisiaj stanik bez ramiączek? Czyżbyś wiedziała co się szykuje?
- N…nie… zostaw. Proszę… - łzy napłynęły mi do oczu
- Wiesz, że nic to nie da. Po co próbujesz? – zaczął go odpinać
- B… bo w…wierzę że Kacper jest gdzieś tam! – spróbowałam się uwolnić
- Że niby ten słabeusz? Myślisz, że kiedy pozwala mi wychodzić? Na boisku. Gram lepiej i on dobrze o tym wie ale ja też mam swoje potrzeby. A jedną z nich jesteś ty!- kończąc odrzucił stanik w głąb pokoju i zaczął całować mnie po szyi.
- P…przestań… t…też… jestem… człowiekiem…
- Jaki to ma związek? – zabrał się za rozpinanie moich spodni.
- T…też mam… uczucia… - cedziłam przez łzy – K…Kacper… też j…je… ma
- W sumie to masz rację. Wiesz że Kacper cię kocha?
- Hę?
- A… rozumiem jeszcze nic ci nie powiedział… no trudno. Powiem ci wszystko. – zamaszystym ruchem zerwał moje spodenki i zaczął mnie dotykać
- P…przestań…
- Kocha cię od jakiegoś czasu. Urzeka go twój uśmiech. Nie rozumiem go… mnie bardziej podniecają twoje łzy, które tak pięknie spływają ci po twarzy. Jak myślisz przypadkowo wybrał takie miejsce w knajpie? Oczywiście że nie. Chciał cię mieć tylko dla siebie. Wtedy też chciałem wyjść ale był za silny…
- Przestań! – krzyknęłam kiedy zauważyłam że ściąga swoje spodnie. – Nawet nie próbuj!
- Nie próbować czego?
- Sam wiesz najlepiej!
- Ale on już stoi… spójrz. – zrobił minę zbitego szczeniaka po czym zrzucił z siebie spodnie – musisz coś z tym zrobić… to w końcu twoja wina.
- Co proszę?! Nigdy!
- Tak? Zaraz to sprawdzimy…
- N…nie… p…poczekaj…
- Dobrze. Jeszcze chwilę się wstrzymam skoro tak błagasz.
- Muszę pomóc Kacprowi… - pomyślałam
Chłopak ściągnął koszulkę i zaczął całować mój brzuch.
- P…przestań… już!
- Zabronisz mi? Spójrz jaka jesteś różowa na buzi, a twoje łzy tak pięknie po niej spływają dodając blasku i to wszystko dzięki mnie.
- J…jak mo…możesz… s…skończ już…
- Żebym skończył musisz mnie zaspokoić.
- N...nie! Z…zapomnij o tym…
- Czy nie jest ci przyjemnie?
- Z… zamknij się!
Uśmiechnął się.
- Wiedziałem… - powiedział i pocałował mnie. Mimo woli odwzajemniłam pocałunek. Jego język po chwili znalazł się w moich ustach. Płakałam. Otworzył oczy, ja także. Widziałam te same oczy. Liczyłam na to, że jednak mu się uda. Została mi jeszcze jedna deska ratunku. Uśmiech. Kiedy odsunął się ode mnie spojrzałam mu prosto w oczy.

- Mówisz, że lubi jak się uśmiecham?
- Tak… - nasze nosy prawie się stykały
Uśmiechnęłam się najpiękniej i najweselej jak tylko potrafiłam. Dzikość zniknęła. Miałam rację.
- C…co się dzieje? – spytał Kacper
W tym momencie zobaczył mnie. Zaniemówił. Nie miał pojęcia co robić. Spuściłam wzrok, a on odsunął się ode mnie.
- J…ja.. – szybko rozwiązał wstążkę.
Kiedy tylko usiadł rzuciłam mu się na szyję wywracając go. Leżałam na nim chwilę.
- Nnn… - zajęczał cicho z bólu
- N...no tak… p...przepraszam. – powiedziałam zdając sobie sprawę, że uciskałam nogą nabrzmiałe miejsce. Chłopak zalał się rumieńcem kiedy zdjęłam nogę.
- Cz… czy ty płaczesz? – spytał
Miał rację. Leżąc wtulona w jego ciepłe ciało, emocje wzięły górę.

- To przeze mnie prawda? – spytał z pełną powagą wstając
Pozostałam na miejscu nadal zalewając się łzami. 

- N…nie… nie… przez ciebie… - wycedziłam
On tylko otulił mnie kocem i mocno przytulił. Zaraz po tym cicho zajęczał.
Teraz to nie była tylko noga. Cały mój ciężar skupiał się na tym miejscu.

- M…mogłabyś… haa… zejść…
Zrobiłam to o co prosił. Usiadłam obok i spojrzałam na niego. Nastał niezręczna cisza. Widziałam, że jest jeszcze bardziej zażenowany tą sytuacją.

- To… ja idę do siebie… - przedarłam się przez ciężką atmosferę.
Wstając poczułam, że złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Potknęłam się i upadłam… w dość niefortunnym miejscu… moja ręka… była w tym  miejscu. Był naprawdę… nie zdziwiło mnie, że boli.

- Nnn…
- P…przepraszam! – zabrałam rękę najszybciej jak mogłam – Co… ja… mam…
Chłopak nie dając mi dokończyć złączył nasze usta w długim, namiętnym pocałunku.

- Kocham cię –szepnął– Kocham cię całym sobą.

- Ja też cię kocham. Kocham całą sobą.

Yhymmm…. No… to… To co wydarzyło się dalej pozostawiam waszym domysłom. Powiem tylko tyle, że do niczego nie doszło. Wiem, wiem zniszczyłam atmosferę. Też was kocham :D 

Drugi OnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz