Chciałabym wiedzieć jakim cudem VII rozdział miał 13 (tak, dużo...) odsłon, a VI całe 6? Dziwne... ja wiem, mało ciekawie piszę no ale co poradzić xD Zapraszam do czytania ;)
Minęło parę godzin Kacper nadal nie wrócił. Było już ciemno, niechętnie przyznam że zaczęłam się martwić. Założyłam nową kurtkę i wybiegłam z domu zostawiając Mi. Nie, nie miałam pojęcia gdzie szukać. Najpierw sprawdziłam czy jego samochód stoi na parkingu. Na szczęcie tam był. Pobiegłam wzdłuż ulicy, rozglądając się. Minęłam jeden dom potem drugi, nigdzie go nie było.
- Gdzie jesteś idioto?!
Po około godzinie poszukiwań byłam już doszczętnie wykończona. Usiadłam na zaśnieżonej ławce niedaleko. Zobaczyłam, że jestem w tym samym miejscu co kilka dni temu. Była tylko jedna różnica: teraz było mi ciepło i miałam dom , a wtedy… nie miałam nic. Kiedy wystarczająco odpoczęłam znowu zaczęłam go szukać. Biegłam uliczkami parku, później między drzewami. W pewnym momencie znalazłam się na ruchliwej ulicy. Zwolniłam i przeszłam obok restauracji, sklepików, straganów. W końcu zatrzymałam się, rozejrzałam wokół. Zgubiłam się.
- Jeszcze tego brakowało…
Znałam jedynie drogę do parku ale dalsza droga powrotna totalnie wyleciała mi z głowy. Wróciłam tam i usiadłam na ławce. Duży zegar niedaleko donośnie oznajmił mi, że jest już północ. Siedziałam i czekałam… sama nie wiem na co, aż w oddali pojawił się człowiek.
- To pewnie on – ucieszyłam się
Ale po chwili za nim pojawiło się jeszcze dwóch. Podeszli do mnie, oszacowałam, że mieli mniej więcej po 19 lat.
- Cześć malutka co tu robisz tak późno w nocy? – zapytał jeden – Chciałabyś się zabawić?
Złapał mnie i podniósł bez większego wysiłku. Jego ręka była mocno zaciśnięta na moim nadgarstku.
- Ładniutka jesteś – uśmiechnął się drugi
- P-puszczaj mnie! – krzyknęłam – słyszysz?!
- Jaka odważna – zaśmiał się – lubię takie…
Zaczął rozpinać mi kurtkę, a później guziki od koszulki.
- Nie! Przestań! – krzyczałam
Moje błagania i szarpanina nic nie dały. Byli za silni, a poza tym było ich trzech a ja jedna. Położyli mnie na ziemi i zaczęli całować po rękach, nogach, ustach… wszędzie. W pewnym momencie jeden z nich rozpiął spodnie. Wiedziałam co mnie czeka.
-Nie! Nie rób tego! – wrzeszczałam na całe gardło
- Jesteś głuchy czy po prostu głupi? – odezwał się ktoś za moimi plecami
Odwróciłam się i zobaczyłam Kacpra, Tatsu, Haru, Tomoe i Hikaru.
- Boże… dziękuję!
Grupka 19-latków odsunęła się ode mnie, a Kacper podszedł do mnie i kucnął. Z płaczem rzuciłam mu się na szyję. Wziął mnie na ręce, a Tatsuya podniósł mój płaszcz i okrył mnie nim.
- Dziękuję… tak bardzo wam dziękuję… - powiedziałam przez łzy
- A co do was… nie myślcie sobie że ujdzie wam to na sucho – powiedział do gwałcicieli Haru
Nie chciałam tego oglądać. Wtuliłam się w ramię blondyna. Słyszałam tylko jęki. Trochę im współczułam. Mieli takie ładne buźki. Po tym chyba już nie wrócą do pierwotnego stanu.
- I po robocie – usłyszałam ciepły głos Kacpra – możesz już patrzeć
Obejrzałam się i zobaczyłam poobijanych i zakrwawionych nastolatków.
- A teraz ładnie przeprosicie tę piękność – odezwał się do nich Tatsu
Zrobili to dość niechętnie, a później zostali wypuszczeni.
- Zawsze możesz na nas liczyć! – krzyknęli chłopcy na odchodnym
Kiedy weszliśmy do domu, a właściwie on bo ja zostałam wniesiona, Kacper posadził mnie na kanapie, a sam usiadł obok.
- Dziękuję… - powiedziałam –Jak mogłeś tak długo nie wracać martwiłam się o ciebie!
- Ty się martwiłaś?! To ja tutaj prawie zszedłem na zawał bo nie było cię w domu jak wróciłem!
- Nie było mnie bo poszłam cię szukać! Mogłeś chociaż zadzwonić!
- Niby gdzie?! Przecież nie masz komórki!
- A… no tak… co nie tłumaczy gdzie tak długo byłeś! Tak bardzo się martwiłam…
- Pobiegłem do sklepu żeby kupić ci prezent, a później spotkałem moją babcię, która poprosiła mnie o pomoc w wniesieniu zakupów do domu! Na dodatek kiedy udało mi się od niej wyjść spotkałem Nao, która zaczęła mi wypominać stare czasy. Mówiłem że się śpieszę ale nie chciała mnie słuchać! Wracam do domu a ciebie nie ma! Patrzę… twojej kurtki i butów też, więc wybiegłem cię szukać. Po drodze spotkałem chłopaków i im wszystko opowiedziałem. Znaleźliśmy cię w parku leżącą na ziemi, a wokół trzech facetów. I ty mi mówisz że się martwiłaś?!
Rozpłakałam się. On tyle dla mnie zrobił… a ja? Ja nic nie zrobiłam… a do tego jeszcze przysporzyłam mu problemów.
- P-przepraszam… - odezwałam się cicho tłumiąc łzy – Ja… ja nie chciałam…
- Wiem… - przysunął się i mocno mnie przytulił – wiem…
Co dziwne mimo bliskości i bicia jego serca nie uspokoiłam się. Jedynie zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Czułam się okropnie… wtedy Kacper złapał mnie za podbródek czym zmusił do spojrzenia mu w oczy. Na szczęście to dalej był on. Przyciągnął mnie do siebie. Zbliżył swoją twarz i patrzył przez chwilę w moje oczy. Po moich policzkach ciekły łzy. Widząc to otarł je drugą ręką.
- Nie płacz… To dla ciebie – powiedział podając mi niewielkie pudełeczko.
Spojrzałam na niego, później na prezent.
-T-to dla mnie?
- A dla kogo niby?
Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się pięknie ułożony srebrny naszyjnik z równie srebrzystym kotkiem, który zamiast główki miał piękny fioletowy diamencik. Był naprawdę śliczny.
- J-jest niesamowity… - powiedziałam – dziękuję
- Założyć ci go?
- Mhm…Zrobił to tak delikatnie, że prawie nie poczułam.
- Już późno powinnaś iść spać. Jutro szkoła.
- A co z tobą? …loading… Zaraz jaka szkoła?!
- Zapisałem cię do mojego liceum
- Naprawdę? – ucieszyłam się
- Tak. A teraz do łóżka. Mundurek przyślą jutro rano.
Poszłam do siebie. Wzięłam prysznic i z impetem wskoczyłam na posłanie. Zanim zasnęłam słyszałam kroki prowadzące do jego pokoju.
- Dobranoc - pomyślałam
