Przetrawienie wszystkiego zajęło mi jakąś godzinę. Kiedy się uspokoiłam wstałam i wyszłam. Podeszłam do drzwi jego pokoju.
- Zaraz! Co ja robię?! – pomyślałam
Stałam przez chwilę przy uchylonych drzwiach. Po cichu zajrzałam do środka i zobaczyłam Kacpra siedzącego na łóżku, który podpierał głowę rękami.
- On chyba też nie może spać…
Postanowiłam wejść do środka. Zrobiłam to po cichu ale skrzypiące drzwi mnie zdradziły…
- Powiedziałem żebyś została w pokoju. Dlaczego mnie nie posłuchałaś? Mogę zrobić ci krzywdę.
- To wcześniej nie była twoja wina.
- Tak? W takim razie czyja?
- …
- Sama widzisz. Idź do siebie.
- Nie! – krzyknęłam – Z-znaczy… nie chcę…
- Idź do siebie!
Podeszłam do niego i usiadłam na łóżku.
- Ja… widzę że nie możesz spać. Chcę pomóc.
- Nie możesz mi pomóc.
- Dam radę. Tylko powiedz co się stało.
- Niech będzie… - westchnął po chwili ciszy – On jest moim problemem. Pojawia się w najmniej korzystnych momentach, a ja nie potrafię nad nim zapanować. Zadowolona?
- Rozumiem… pomogę. J- jeszcze nie wiem jak ale pomogę. Obiecuję.
- Jest późno, wygadałem się więc możesz już iść.
Spuściłam wzrok.
- T-tak… powinnam już iść…
Wstając poczułam jak złapał mnie za rękę. Szybko odwróciłam się, żeby spojrzeć mu w oczy. Dalej tam był. Dzięki Bogu…
- Zostań. Nie mówiłem przecież na poważnie.
Uśmiechnęłam się. Weszłam do łóżka i wtuliłam się w poduszkę. Leżałam do niego tyłem ale po chwili poczułam jak jego ręka obejmuje mnie w pasie i przysuwa do siebie. To nadal był on. Ciepły, miły Kacper. Słyszałam bicie jego serca, co niezwykle mnie uspokoiło. Błyskawicznie zasnęłam.
Taki króciutki ale obiecuję, że jutro będzie następny ;)
