Następny, tak jak mówiłam.
Jest 00.20 a ja wstawiam rozdział... no trudno. Miłej zabawy :DObudziłam się i podniosłam głowę.
-Jeszcze śpi – pomyślałam - Jest taki słodki
Kilka minut później zadzwonił budzik.
- No tak… dzisiaj poniedziałek.
Wysunął rękę i wyłączył budzik. Była 7.00 ale on nadal nie otwierał oczu.
- K-kacper… budzik ci dzwonił… nie powinieneś wstać?
- Hmmm? – odezwał się zaspany. – Dzisiaj poniedziałek?
-Tak…
- Walić to nigdzie nie idę…
- Jak to?!
- Tak to… nie chce mi się.
Wstałam, złapałam go za rękę i spróbowałam podnieść. Nic to nie dało. Był strasznie ciężki… W końcu wpadłam na pomysł :
- Po prostu go zepchnę.
Jak pomyślałam tak zrobiłam. Zadziałało. Dosłownie wykopałam go z łóżka.
- Co to ma być?! – krzyknął z podłogi
- Do szkoły się uczyć. Won!
- Dobra, dobra idę…
Uśmiechnęłam się i pomogłam mu w przygotowaniach.
- Nosicie mundurki – powiedziałam widząc go ubranego w białą koszulę, czarne spodnie.
- A nie widać?
- Ładnie ci
- T-tak dzięki – odpowiedział i szybko odwrócił się
- Wracam po 15.00. Nie roznieś domu. – powiedział wychodząc
- Wyszedł. A co ze mną? Też powinnam iść do szkoły… tylko pytanie do jakiej?
Postanowiłam się tym jak na razie nie martwić i poszłam do kuchni.
- Hmmm… pomyślmy… płatki… są… mleko… jest. Wystarczy.
Zjadłam śniadanie i zmyłam naczynia. W szafce znalazłam trochę orzechów. Wzięłam je i zaniosłam Mi. Posiedziałam z nią trochę.
- Jest 8.00… mam jeszcze dużo czasu.
Zauważyłam, że na stoliczku koło klatki leży jakaś karteczka. Podeszłam bliżej i wzięłam ją do ręki.
„W szufladzie w komodzie są pieniądze. Podczas mojej nieobecności weź je i kup sobie coś ładnego. Centrum handlowe jest niedaleko. Jeśli będzie bardzo zimno weź moją bluzę, która wisi w szafie przy wejściu. Klucze leżą obok karteczki. Kacper.”
- Jak miło…
Wyjęłam z komody pieniądze.
- Woow aż tyle?! 16500 jenów*?!
Przebrałam się w moje stare ubrania i zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi i wystawiłam za nie rękę.
- Brrr… jak zimno - pomyślałam
Wyciągnęłam jego bluzę z szafy.
- Skoro mówi że mam ją wziąć…
Założyłam ją na siebie. Była taka milutka i ciepła…
Wyszłam na dwór. Śnieg otulał drzewa i wszystko wokół. Było naprawdę pięknie. Rozejrzałam się i w oddali zauważyłam centrum.
Jak zwykle kiedy wchodzi się do sklepu otulił mnie powiew ciepłego powietrza. Przypomniałam sobie jak chodziłyśmy z przyjaciółkami po centrum… aahh to były czasy. Jako pierwszy za cel obrałam sobie sklep z ciuchami. Pamiętając że na wszystko mam16 500 jenów, rozglądałam się za ładnymi koszulkami i bielizną. Znalazłam kilka naprawdę ślicznych rzeczy. Później poszłam na dział ze spodniami. Tam też wyłapałam kilka na promocji. Za wszystko zapłaciłam 3306 jenów**. Byłam zdziwiona że na dwie duże torby ciuchów w dobrym sklepie można wydać tak mało pieniędzy. Teraz buty. Tam wydałam nieco więcej… Kupiłam 2 pary.
- Nadal zostało mi 6612 jenów***…
Poszłam do sklepu z kosmetykami. Tam wybrałam żel pod prysznic, szampon, perfumy… i inne babskie rzeczy…
Byłam sama jedna z trzema dużymi torbami i jedną małą… Jakimś cudem przedarłam się przez śnieg i wpadłam do domu z czerwonym nosem i policzkami.
* Ok. 500zł
** Ok. 100zł
*** Ok. 200zł