Rozdział.1. Głupi rudzielec

269 14 41
                                    

Kageyama
Wstawanie do szkoły jest bez sensu. Ta codzienna czynność jest chyba stworzona przez jakiegoś szatana! No ale cóż trzeba zrobić to co do mnie należne i nic na to nie poradzę.

Ogarniałem się wiec w międzyczasie zrobiłem sobie na szybko śniadanie wziąłem swoją torbę i wyszedłem z domu(tak wiem że jest to napisane totalnie na odwal ale dziś nie mam za bardzo chęci XDD dop.aut.). Idąc wolnym krokiem( ponieważ miałem jeszcze sporo czasu) zacząłem słyszeć drganie telefonu. Szczerze domyślałem się kto dzwoni i oczywiście się nie myliłem na ekranie wyświetlił się wielki napis „BOKE" od razu wiedziałem o kogo chodzi i odebrałem telefon.

-Halo?-odezwałem się chłodno

-Cześć Kageyama!-słysząc ten charakterystyczny glos w słuchawce od razu się uśmiechnąłem nawet nie wiem dlaczego to już był nawyk.- słuchaj bo nie wiem czy wiesz ale za minute zaczynają się lekcje a Ciebie nie ma. Gdzie jesteś ?-

Ta wiadomość mnie zamurowała. Popatrzyłem na zegarek i Hinata rzeczywiście miał racje ale jak to jeszcze przed chwila była siódma trzy!!

-CO JAK TO?! JUŻ TAM BIEGNĘ DZIĘKI HINATA NARAZIE!-

-Paa-rozłączył się.

Biegłem tak szybko jak zawsze gdy ścigam się z Hinatą, głupi rudzielec, a i tak cały czas byłem przekonany, że biegnę dużo szybciej. Moje płuca nie potrafiły nabrać tak dużej ilości powietrza wiec co jakiś czas minimalnie zwalniałem aby moc chodź trochę odpocząć.

08:37

Dobiegłem. Pierwsza lekcja za kilka minut się kończyła wiec uznałem, że nie ma sensu na nią iść. Znowu szłem powolnym krokiem bo nagle zaczęło mi się kręcić w głowie. Szłem... szłem... i szłem ale nagle... upadłem, widzę mroczki, teraz już nic nie widz-.

Hinata
Kageyama nie pojawił się na pierwszej lekcji. Nie wiem dlaczego. Gdy do niego zadzwoniłem chyba był w drodze do szkoły. Nie wiem może pójdę go poszukać?

Szłem korytarzem co kilka kroków zaglądając do danych sal. Nagle zobaczyłem przez okno, że wszyscy stoją pod szkołą nawet Pani pielęgniarka! Ciekawe co się stało. Nagle ktoś złapał mnie za ramie.

-Nishinoya-senpai?! Co ty tu robisz?-

-S...Sho... Shoyou-chyba biegł bo nie mógł się wysłowić- Ka...Kagey... Kageyama nie żyje!-

-CZEKAJ CO?!-krzyknąłem tak głośno, że chyba pół szkoły mnie słyszało- JAK TO NIE ŻYJE?!-

Nagle za Nishioyą pojawił się Sugawara.

-Noya przestań klamac Hinate bo nam na zawał padnie!- trzepnął Noye w kark ręką tak mocno, że Noyi poleciała jedna łezka-

-Czyli Kageyamie nic nie jest?-

-Nie dosłownie... bo zemdlał i aktualnie zabierają go do gabinetu higienistki-

-ufff nawet nie wiecie jak mi ulżyło...-

-a! Hinata każą Ci przyjść do pielęgniarki nawet nie wiem po co-

-JA WIEM!-krzyknął Noya-Pani higienistka potrzebuje kogoś do popilnowania Kageyamy podczas gdy ona wyjdzie na godzinę lub dwie. Stwierdziła, że nie będzie wysyłać chłopaka do szpitala gdyż jego stan jest stabilny. Poprosiła żebym kogoś przyprowadził więc pomyślałem, że możesz to być ty.-

-No okej zaprowadź mnie do tej pielęgniarki-chodź już od dłuższego czasu chodziłem do tej szkoły nigdy nie miałem okazji pójść do gabinetu higienistki.

Razem z Nishinoyą udaliśmy się więc do gabinetu pielęgniarki przy tym rozmawiając o całej sytuacji. Będąc już przy pomieszczeniu otworzyłem drzwi, przedstawiłem się, a higienistka przyjęła mnie do środka.

-Co się dokładnie stało?-zapytałem-

-Najprawdopodobniej przez to, że biegł bardzo szybko, a na dworze jak widzisz jest bardzo zimno organizm Kageyamy mógł się osłabić i myśle że to było powodem jego zemdlenia-

-Dobrze rozumiem...-

-Niestety nie będzie mnie dziś w szkole wiec potrzebuje pomocy. Skoro już tu jesteś to myśle, że mógłbyś go polinkować usprawiedliwię Ci godziny nieobecności, a w razie jakich kolwiek problemów pójdziesz po nauczycielkę z sali obok, zgadzasz się?-

-Oczywiście! Nie ma problemu-

[ZA WSZYSTKIE BŁĘDY PRZEPRASZAM]

kagehinatozyciecalee~

||Dlaczego musiałem Cię pokochać|| Kagehina   [W TRAKCIE POPRAWEK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz