Ostatni raz spojrzałem na zegarek, przygryzając już mocno zaczerwienioną i opuchniętą wargę. Byłem pewien, że zdążyłem przegryźć ją w kilku miejscach, bo czułem w ustach metaliczny posmak krwi. Nie dbałem ostatnio o ich nawilżenie, przez co wyglądały strasznie. Zresztą cały tak wyglądałem. Za chudy, zbyt ponury, wory pod oczami, szara skóra. Ledwo co udało mi się to przykryć podkładem. Czułem się jak wrak, a nie jak człowiek. Mimo że sprawiałem wrażenie szczęśliwego i zadowolonego z życia, to wcale tak nie było. Ale co się dziwić. Z czego niby miałem się cieszyć?
- Nieźle im idzie. Yoon, jak zwykle musi mieć wielkie wejście. Przysięgam, że nawet na swój pogrzeb się spóźni. Nigdy się nie nauczy, że trzeba wyjść troszkę wcześniej. Szczególnie, jeśli się jest takim spóźnialcem jak on - mruknął Namjoon, poprawiając swój krawat. A raczej próbując, przez co Seokjin tylko przewrócił oczami, pomagając mu się ogarnąć. Gdybym miał dobry humor, z pewnością bym się uśmiechnął na tę uwagę. Namjoon brzmiał poważnie i zachowywał się tak, jak kiedyś w szkole. Rządził i pilnował, żeby wszystko było na swoim miejscu. No i oczywiście miał rację. Min był bardzo dużym spóźnialcem.
- Jak się trzymasz? - spojrzałem na Taehyunga, który stanął teraz obok mnie, żeby sprawdzić, czy się nie rozklejam. Nie mógłbym. Makijaż by mi spłynął i wyglądałbym jeszcze gorzej niż teraz. Wiedziałem jednak, że mój makijaż i sztuczny uśmiech nie pomagają. Przyjaciele znali mnie najlepiej i dobrze wiedzieli, że nie jest dobrze. Miałem szczęście, że byli tylko oni. Moi rodzice i brat także zostali zaproszeni, ale mama od razu powiedziała, że nie będzie brała udziału w ślubie Yoongiego, skoro ja nie będę stał obok niego. Kochała go, więc po tym co zrobił, była na niego wściekła. Na mnie też, bo uważała, że nie powinienem tu przychodzić.
- Dobrze wiesz jak - mruknąłem niezbyt miło, zauważając jak mój najlepszy przyjaciel się peszy.
- Przepraszam... - westchnąłem ciężko. - To po prostu nie jest łatwe.- Jestem w szoku, że się zjawiłeś. Do samego końca byłem przekonany, że nie przyjdziesz. Ja bym nie dał rady - powiedział Seokjin, na co ponownie głośno westchnąłem. Też byłem w szoku, że dałem radę tutaj dotrzeć.
- Kiedyś mu obiecałem, że będę przy nim bez względu na wszystko. W każdym najgorszym i najlepszym momencie jego życia - powiedziałem cicho, spuszczając wzrok i znowu męcząc swoją wargę.
- No to jest zdecydowanie najgorszy moment w życiu tego idioty. On ma nie po kolei w głowie - mruknął Namjoon, chociaż wszyscy byliśmy przyjaciółmi Yoongiego. Ale wiedziałem, że chłopaki tak samo jak ja nie akceptują wyboru Mina. Mimo to żaden nie mógł na niego wpłynąć. Było po prostu za późno. Zdecydowanie za późno. I na chuj były te jego chore obietnice?
- Hoseok napisał, że będą za pięć minut - powiedział nagle Jungkook, chowając telefon do kieszeni. Wziąłem głębszy oddech, starając się nie wybuchnąć głośnym płaczem. To i tak nic by już nie zmieniło. Dość się wypłakałem.
Pięć minut trwało chyba tyle co godzina, ale w końcu biały samochód, przyozdobiony w czerwone róże stanął przed kościołem. Uniosłem głowę, widząc, że tłum ludzi chce jak najszybciej przywitać parę młodą. Łącznie z ich rodzicami. Ci od strony pana młodego patrzyli na mnie z jadem w oczach, aż miałem ochotę napluć im w twarz.
Pierwszy wysiadł Hoseok, który miał być świadkiem, a zaraz po nim wysiadła jakaś dziewczyna, prawdopodobnie świadkowa. Od razu zaczęła pomagać pannie młodej, której suknia była większa niż ona sama. Wyglądała pięknie, to trzeba było jej przyznać, ale nadal widziałem ten złośliwy uśmiech i pogardliwe spojrzenie. Eunbin była moim wrogiem numer jeden. I niestety była też osobą, która ze mną wygrała. W końcu jednak przeniosłem wzrok na pana młodego. Jego niegdyś czarne włosy, były teraz blond. Wręcz białe jak śnieg. Pasowały mu, ale wolałem go w ciemnych. Garnitur leżał na nim idealnie, a on sam prezentował się wprost cudownie. Zawsze był przystojny. A ja zawsze kochałem jego urodę i osobowość. Powiedział coś do Hoseoka, po czym zaczął się rozglądać, jakby szukał kogoś bardzo dla niego ważnego. I w końcu nasz wzrok się spotkał, a na jego twarzy zauważyłem ulgę i wdzięczność. Za co jesteś wdzięczny, baranie? Nie robię tego, bo chcę i mi to pasuje. Uśmiechnął się do mnie delikatnie, a ja choć bardzo chciałem odwzajemnić ten uśmiech, to nie potrafiłem. Nie, kiedy Eunbin i rodzice Mina, mierzyli mnie groźnym spojrzeniem. Ale nie mogłem ukryć tego jak bardzo za nim tęskniłem. Nie widzieliśmy się tyle lat. Miałem po prostu ochotę się rozpłakać. Byłem stęskniony, załamany i jednocześnie tak bardzo wściekły. Chciałem do niego podbiec i mocno go przytulić, a z drugiej strony chciałem przyłożyć mu w twarz. Kochałem go tak cholernie mocno, że w chwili kiedy nasze oczy znowu się spotkały, poczułem, że to uczucie nie zniknęło. Nadal był dla mnie całym światem. Dlatego tak bardzo bolało mnie to co robił.
- Chyba nie dam rady. Zemdleję tam - mruknąłem cicho, odwracając wzrok od Yoongiego i tym samym zwracając na siebie uwagę chłopaków.
- Może to i dobrze. Może ten kretyn w końcu by się ogarnął - powiedział Jungkook, za co od razu dostał po głowie od Tae.
- Jak coś się będzie działo, to mów, ale postaraj się być silny, Jimin. Łatwo nam mówić, ale znamy Cię nie od dziś. Wiemy, że cierpisz. Zrobiłeś wszystko co mogłeś, słońce - powiedział Seokjin, a ja kiwnąłem głową. Miał rację. Zrobiłem co mogłem. Dłużej nie dam rady walczyć. Czas się po prostu poddać i pogodzić z tym wszystkim.
- Chodźcie już - mruknął Namjoon, więc całą paczką ruszyliśmy do kościoła, aby uczestniczyć w ceremonii zaślubin mojej pierwszej miłości...
CZYTASZ
𝑭𝒊𝒓𝒔𝒕 𝑳𝒐𝒗𝒆
Fanfiction𝑱𝒊𝒎𝒊𝒏 𝒊 𝒀𝒐𝒐𝒏𝒈𝒊 𝒑𝒐𝒛𝒏𝒂𝒍𝒊 𝒔𝒊ę 𝒋𝒆𝒔𝒛𝒄𝒛𝒆 𝒘 𝒔𝒛𝒌𝒐𝒍𝒆, 𝒂 𝒊𝒄𝒉 𝒔𝒆𝒓𝒄𝒂 𝒔𝒛𝒚𝒃𝒌𝒐 𝒛𝒂𝒄𝒛ęł𝒚 𝒘𝒚𝒃𝒊𝒋𝒂ć 𝒕𝒆𝒏 𝒔𝒂𝒎 𝒓𝒚𝒕𝒎. 𝑾𝒚𝒅𝒂𝒘𝒂ł𝒐𝒃𝒚 𝒔𝒊ę, ż𝒆 𝒛𝒐𝒔𝒕𝒂𝒏ą 𝒘 𝒔𝒘𝒐𝒋𝒆𝒋 𝒔𝒛𝒄𝒛ęś𝒍𝒊𝒘𝒆𝒋 𝒃...