Dom Yoongiego znajdował się na... moim osiedlu. Dokładnie. A jednak ja nigdy nie widziałem go w okolicy. W pierwszej chwili myślałem, że prowadzi mnie do mojego domu i naprawdę się wystraszyłem, bo nie mówiłem mu gdzie mieszkam, ale dopiero po chwili dotarło do mnie, że prowadzi mnie w inną stronę. Od razu powiedziałem mu, że mieszkam na tym samym osiedlu i mogę iść do siebie, ale Yoongi stanowczo zaprzeczył. Dlatego się poddałem, idąc za nim. Pewnie gdybym był psem, to mój ogon machałby się za mną z radości. Wyczuwałem w Yoongim dobrą energię i czułem się przy nim bezpiecznie. W końcu stanął w mojej obronie. Chłopak otworzył drzwi, wpuszczając mnie do środka, a ja niepewnie wszedłem do domu, zdejmując buty. Było cicho, więc domyśliłem się, że nikogo w nim nie ma.
- Najpierw opatrzę ci te rany, a potem zamówimy coś do jedzenia - powiedział, zamykając za nami drzwi i zdejmując buty.
- Nie chcę ci robić kłopotu, hyung - zaprzeczyłem od razu.
- To nie kłopot - powiedział, uśmiechając się i znowu łapiąc mnie za rękę, żeby tym razem pociągnąć mnie w głąb mieszkania. Podobało mi się to. Jego dłoń była znacznie większa od tej mojej i bardzo chłodna, ale to było przyjemne uczucie. Poszliśmy na górę, a chłopak zaprowadził mnie prawdopodobnie do swojego pokoju, gdzie posadził mnie na łóżku. Kiedy puścił moją dłoń, mimowolnie zrobiłem smutną minkę. Lubiłem jak trzyma mnie za rękę, chociaż dopiero dziś zrobił to po raz pierwszy. Wyszedł na chwilę z pokoju, a wtedy zacząłem się rozglądać.
Jego pokój był całkiem spory i bardzo ładnie urządzony, zresztą jak reszta mieszkania. Na ścianach wisiały plakaty męskich zespołów, a na szafce kolekcja książek, płyt i pucharów za osiągnięcia sportowe. Yoongi zdecydowanie był tym grzecznym chłopcem. Kiedy wrócił, od razu na niego spojrzałem, denerwując się trochę. Nie chciałem, żeby patrzył na to wszystko. Usiadł obok mnie, kładąc apteczkę na materacu i patrząc na mnie z uśmiechem. Kiedy to robił, było widać jego dziąsła. Cholernie urocze.
- Jak się czujesz?
- W porządku, hyung. Dzięki wam mój koszmar się skończył. A przynajmniej mam taką nadzieję.
- Myślę, że Jisung da ci już spokój. Dość dobitnie dałem mu do zrozumienia, że ma Cię więcej nie dotykać - powiedział, a wtedy zerknąłem na jego dłoń, uchylając szerzej powieki.
- Hyung! - krzyknąłem zaniepokojony. Miał zdarte kostki, gdzieniegdzie ubrudzone krwią. - Hyung... - stęknąłem niezadowolony. Dlaczego tak ryzykował?
- Nic mi nie jest, głuptasie.
- Nie wyglądasz na takiego co się bije.
- Wiem. Właśnie dlatego nic mi nie będzie. Zazwyczaj jestem spokojny, ale nie, kiedy ktoś robi coś złego. A Jisung nie pierwszy raz kogoś skrzywdził. Gówniarz musiał dostać w końcu nauczkę.
- Nie musiałeś, hyung... Ale naprawdę dziękuję. I przepraszam. Nie chciałem na Ciebie wpaść.
- Dobrze, że na mnie wpadłeś - powiedział, uśmiechając się i wyciągając z apteczki maść, waciki i wodę utlenioną. - Pokażesz mi te siniaki? - spytał cicho, na co westchnąłem niezadowolony. Coś mi jednak mówiło, że nie muszę się go bać czy wstydzić, dlatego powoli zdjąłem swoją bluzę i koszulkę, przygryzając nerwowo wargę. Miałem na brzuchu kilka siniaków i zadrapań, a niektóre były jeszcze świeże.
- Hyung, nie patrz tak - mruknąłem zawstydzony, kiedy Yoongi nie odrywał ode mnie wzroku.
- Przepraszam, po prostu mogłem przyłożyć mu mocniej - mruknął, nakładając maść na moje siniaki.
- Już wystarczająco pomogłeś - powiedziałem cicho. Jego dotyk był naprawdę przyjemny. Kiedy skończył, mogłem się ubrać, a wtedy Yoongi zajął się moją twarzą. - Ile masz lat, hyung?
CZYTASZ
𝑭𝒊𝒓𝒔𝒕 𝑳𝒐𝒗𝒆
Fanfiction𝑱𝒊𝒎𝒊𝒏 𝒊 𝒀𝒐𝒐𝒏𝒈𝒊 𝒑𝒐𝒛𝒏𝒂𝒍𝒊 𝒔𝒊ę 𝒋𝒆𝒔𝒛𝒄𝒛𝒆 𝒘 𝒔𝒛𝒌𝒐𝒍𝒆, 𝒂 𝒊𝒄𝒉 𝒔𝒆𝒓𝒄𝒂 𝒔𝒛𝒚𝒃𝒌𝒐 𝒛𝒂𝒄𝒛ęł𝒚 𝒘𝒚𝒃𝒊𝒋𝒂ć 𝒕𝒆𝒏 𝒔𝒂𝒎 𝒓𝒚𝒕𝒎. 𝑾𝒚𝒅𝒂𝒘𝒂ł𝒐𝒃𝒚 𝒔𝒊ę, ż𝒆 𝒛𝒐𝒔𝒕𝒂𝒏ą 𝒘 𝒔𝒘𝒐𝒋𝒆𝒋 𝒔𝒛𝒄𝒛ęś𝒍𝒊𝒘𝒆𝒋 𝒃...