𝑪𝒂𝒖𝒔𝒆 𝒚𝒐𝒖 𝒍𝒐𝒗𝒆 𝒎𝒆, 𝒂𝒏𝒅 𝑰 𝒍𝒐𝒗𝒆 𝒚𝒐𝒖♡

258 18 1
                                    


Teraz

Jimin


Nie dałem rady. Chciałem, ale nie potrafiłem. Obiecałem mu, że zawsze będę i chyba w jakiś sposób spełniłem swoją obietnicę, pojawiając się tu chociaż na chwilę. Przynajmniej starałem się ją spełnić, kiedy on nie dotrzymał danego mi słowa. Obiecał, że wróci. No i wrócił, ale myślę, że obaj wiemy, że nie o to mi chodziło. Miał wrócić do mnie. Miał pieprzyć rodziców, pieprzyć Eunbin i wrócić do mnie, żebyśmy mogli wrócić do naszej bajki. Obiecał mi to. Ale nie wrócił. Zamiast tego wysłał mi pieprzone zaproszenie na swój okropny ślub.

Po jego wyjeździe długo nie mogłem dojść do siebie. Chłopcy z całych sił starali się, żebym jakoś funkcjonował i skończył szkołę. Próbowali znaleźć mi kogoś, ale ja chciałem tylko Mina. Rodzice próbowali pomóc, ale tak naprawdę nikt nie mógł nic zrobić. To nie było takie proste. Masz kogoś kogo kochasz i kto kocha Ciebie przez tyle lat i nagle musisz zapomnieć. Musisz żyć bez niego. To niewykonalne.

Po tym jak mnie zostawił, przestałem być sobą. Zrobiłem się naprawdę okropny. Spotkania z chłopakami nie sprawiały mi żadnej przyjemności, więc później zacząłem tego unikać. Chciałem po prostu jakoś przejść przez to życie. Skończyłem szkołę, zacząłem studia i zamieszkałem z Jihyunem, nie mogąc znieść nadmiernej troskliwości mojej mamy. Wiem, że tylko się martwiła. Sama też nie była zadowolona. Kochała Yoongiego jak syna i liczyła, że skończymy razem. Cóż, ja też tak myślałem. Ale Yoongi postanowił zaśmiać mi się w twarz, wysyłając mi to cholerne zaproszenie. Nie widziałem go tyle czasu. Nie rozmawiałem z nim tyle czasu, a on wysłał mi ten kawałek papieru, z dopiskiem, że liczy, że tam z nim będę. To ja powinienem stać obok niego, a nie ta stuknięta idiotka. Naprawdę miałem ochotę podrzeć zaproszenie i spalić wszystkie nasze wspólne zdjęcia. Wszyscy zawsze mówili, w tym ja, że Yoongi to złoty chłopak. Owszem. To prawda. Ale ten złoty chłopak zniszczył mnie doszczętnie. Nie chciałem go widzieć. A jednak postanowiłem pójść na ten ślub, żeby chociaż go zobaczyć. Tak cholernie za nim tęskniłem. Myślałem, że jak mnie zobaczy, to do mnie wróci. Miałem taką cichą nadzieję. Ale jak to się mówi "nadzieja matką głupich". A ja do głupich zdecydowanie należałem. Miał zamiar oddać się innej kobiecie. I to, kurwa, kobiecie. Pieprzony hipokryta.

Kiedy byliśmy już w kościele, wytrzymałem tylko piętnaście minut. Więcej nie byłem w stanie. Zrobiło mi się słabo i miałem ochotę płakać. Nie mogłem patrzeć jak moja pierwsza miłość, miłość mojego życia się żeni. Zrobiłem dla niego za dużo. Walczyłem o niego do utraty sił. Przez pierwsze miesiące pisałem do niego i dzwoniłem, błagając go, żeby wrócił. Nie zrobił tego. Przez pięć lat miał mnie w dupie. Ale teraz miałem już dość. To nie było na moje nerwy.

- Muszę wyjść - mruknąłem cicho, a Seokjin spojrzał na mnie smutno. Wiedział jak bardzo jest mi ciężko. On i Namjoon byli już ze sobą od wielu lat. Zazdrościłem im tego. I to bardzo.

- Iść z Tobą? - spytał Taehyung, na co pokręciłem głową.

- Zostańcie i bawcie się razem z nim. Na pewno jest mu ciężko. Potrzebuje przyjaciół w tak ważnym dniu.

- Jesteś niemożliwy. On robi takie rzeczy, a Ty się jeszcze martwisz? - spytał Namjoon, kręcąc głową. Nie jestem niemożliwy. Jestem ślepo zakochany.

- Zostańcie z nim, proszę. Ja dam sobie radę - szepnąłem, wstając powoli z miejsca i wychodząc z ławki. Ruszyłem w stronę drzwi, słysząc szmery i rozmowy gości. Aż w końcu usłyszałem głos Eunbin.

- Nawet nie próbuj. Chyba zapomniałeś, że noszę twoje dziecko - powiedziała, a ja stanąłem w miejscu z wrażenia. Co, przepraszam? Dziecko? Nie dość, że mnie dla niej zostawił, to przespał się z nią? I jeszcze jest ojcem jej dziecka? Tego już było za wiele. Jak mógł mi to zrobić?

Wyszedłem z kościoła, wybuchając głośnym płaczem, ale i tak nie było go słychać przez cholerny deszcz, który zaczął padać. Znowu. Znowu aniołki płaczą nad moim marnym życiem. Miałem ochotę rzucić się pod samochód. Ostatnia nadzieja umarła. Straciłem go. Straciłem chłopaka, dla którego biło moje serce. Spojrzałem na swój nadgarstek, na którym nadal był mały kluczyk. Będę musiał go, kurwa, zakryć. Nie chcę tego jebanego kluczyka. Niech Eunbin go sobie wytatuuje, choćby i na dupie!

- Jimin! - stanąłem w miejscu, słysząc ten cudowny i znajomy głos, który przebił się mimo wszystko przez cholernie głośny deszcz. Zdążył mnie już całkowicie zmoczyć. Czułem się jak te kilka lat temu. Odwróciłem się, czując jak zalewa mnie fala złości. Naprawdę byłem wściekły.

- Będziesz miał z nią dziecko?! - krzyknąłem, patrząc na niego z wyrzutem. Jakby to było dla mnie w tym momencie najważniejsze.

- Wytłumaczę ci to! - krzyknął, próbując przekrzyczeć ulewę.

- Nie chcę słuchać twoich pieprzonych tłumaczeń! Miałeś wrócić! Miałeś do mnie wrócić! A ty wysyłasz mi zaproszenie na ślub z tą idiotką i jeszcze będziesz miał z nią dziecko! A podobno jarają Cię faceci!

- Przecież wróciłem! Daj mi to wszystko wyjaśnić, proszę!

- Nie chcę tego słuchać! Nienawidzę Cię, Yoongi!

- Nie kłam. Kochasz mnie. Kochasz mnie i ja też kocham Ciebie!

- Przestań pieprzyć! Gdybyś mnie kochał, to nie zostawiłbyś mnie na tyle lat samego! Nie żeniłbyś się! Nie zrobiłbyś jej dziecka! Nie byliśmy razem, a czuję się jakbyś mnie zdradził! Nie dotykaj mnie! - krzyknąłem, kiedy stanął bliżej, próbując złapać mnie za rękę. Od razu go odepchnąłem, zaczynając się z nim szarpać. I zupełnie tak jak kiedyś, zacząłem uderzać pięściami w jego klatkę piersiową, kiedy on tak bardzo próbował mnie uspokoić.

- Jimin, właśnie przerwałem ten cholerny ślub! Nie będę już dłużej słuchał rodziców. Nie kocham Eunbin i nie wezmę z nią ślubu, rozumiesz?! A to dziecko to grubsza sprawa. Wykorzystała mnie, Jimin. Wiedziała, że będę chciał uciec do Ciebie i złapała mnie na dziecko! Daj mi to wszystko wyjaśnić. Kocham tylko Ciebie i wiesz to! Jimin, proszę... - powiedział, a ja w końcu przestałem się z nim szarpać. Spojrzałem mu w oczy, oddychając ciężko i czując cholernie mocne bicie serca.

- Tęskniłem - powiedziałem tylko tyle, czując jak z moich oczu znowu lecą łzy.

- Ja za Tobą też. Nie masz pojęcia jak bardzo - szepnął, przez co ledwo go usłyszałem. Stanął bliżej mnie, kładąc dłonie na moich policzkach i po krótkiej chwili i po tylu latach ponownie złączył nasze usta, a ja od razu odwzajemniłem pocałunek. Dopiero wtedy poczułem, że znowu żyję. Że znowu jestem na właściwym miejscu.

- Min Yoongi! Wracaj tu w tej chwili! - usłyszałem krzyk ojca Yoongiego, przez co oderwałem się od starszego, czekając na jego reakcję. Nie chciałem go znowu stracić, więc jeśli teraz miał zamiar wrócić do ojca, to już nigdy więcej mu nie wybaczę. Ale w oczach Mina nie zobaczyłem niepewności, czy strachu. Zamiast tego uśmiechnął się pod nosem, a w jego oczach zabłysło rozbawienie.

- Musimy wiać. Na nogach. Nie mam kluczy do samochodu. I nie mam kluczy do mieszkania, więc...

- Jihyuna nie ma w domu - powiedziałem. - Jesteś tego pewien?

- Niczego nigdy nie byłem bardziej pewien. Kocham Cię, Jimin. Nigdy nie przestałem. Daj mi to wyjaśnić i naprawić. Proszę...

- Dobrze. Wróćmy do domu i porozmawiajmy na spokojnie - powiedziałem, łapiąc za rękę moją pierwszą miłość i uciekając z nią spod kościoła.

𝑭𝒊𝒓𝒔𝒕 𝑳𝒐𝒗𝒆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz