Nowy Jork zdecydowanie był miejscem, w którym Wooyoung odnajdywał się najlepiej — nie dlatego, że mieszkała tu rodzina Taeyonga a więc jego słodka mama, która gotowała najlepsze tteokbokki na świecie. To miasto samo w sobie było najlepsze, pod każdym względem.
Wyjeżdżając do Stanów samopoczucie bruneta sięgało dna a tak właściwie, to na nim leżało już na całej długości. Wooyoung absolutnie nie miał na nic ochoty czując, że płacz powoli staje się jego uporczywym hobby;
A pomysł z podróżą do Nowego Jorku wypłynął od Taeyonga i to już dobre kilka miesięcy wcześniej. Podczas powrotu z sylwestra, którego chłopcy spędzali wspólnie w Busan, Lee wspomniał, że w lecie ma zamiar wrócić na chwilę do domu by móc nabrać miłości swoich rodziców na zapas — w końcu przeniósł się na stałe do Seulu a to prawie jedenaście tysięcy kilometrów od Nowego Jorku. Na początku miał lecieć całkowicie sam jednak później swoje towarzystwo zaproponował mu Felix — a Wooyoung przyłączył się kompletnie przypadkowo. Seonghwa stwierdził, że wyjazd na drugi koniec świata pomoże mu wrócić do normalności. Odpocząć od rutyny i ciążących wokół Choi Sana, nieprzyjemnych myśli.
Bo tak się akurat złożyło, że Jung stracił swojego ukochanego kilka dni przed wyjazdem Taeyonga i Felixa — więc pobyt w Nowym Jorku traktował jak swego rodzaju szkołę życia. Uczył się na nowo jak funkcjonować bez Sana u boku a wcale nie było to łatwe. Bo Wooyoung ciągle miał w głowie to jak potoczyły się ich losy — jak bardzo został skrzywdzony. Choć to i tak nie spowodowało, że zapomniał jak kochać czarnowłosego.
Z początku ciężko było mu wygrzebać się z łóżka czy nawet wyjść z domu — ciągle zastanawiał się co zrobił źle, że San postanowił go zostawić. Czy zrobił coś złego przez co ich relacja poszła w kompletnie złym kierunku? Setki razy czytał ich rozmowy analizując każdą, poszczególną wiadomość.
Z biegiem czasu jednak zaczął wracać do życia. Dużo rozmawiał z Taeyongiem — jego mamą. Felixem, Yeosangiem i resztą chłopaków. Starał się zapomnieć o tym, jak część jego serca spłonęła żywcem;
Był piętnasty sierpnia — lato. Jeden z najcieplejszych dni w roku.
Wooyoung już od dłuższego czasu przesiadywał w jednej z kawiarni, którą odkrył jakiś czas temu w internecie — na tripadvisorze pisało, że serwują w niej najlepszą kawę więc nie byłby sobą gdyby nie sprawdził czy faktycznie tak było. Nie potrzebował wiele by rzeczywiście wybrać się do tego miejsca — i zakochać w mrożonym latte z podwójną bitą śmietaną i kokosowymi piankami.
Jego ulubionym zajęciem odkąd zamieszkał w domu Taeyonga było czytanie książek, wszelkiego rodzaju. Tata bruneta pracował w wydawnictwie więc posiadłość państwa Lee zawierała w sobie pokój zawalony mnóstwem książek, czytadeł i gazet. Trzymając więc w ręce Dumę i Uprzedzenie, Wooyoung pociągnął kilka razy za kołnierz swojej czarnej koszulki mając nadzieję, że w jakiś sposób go to ochłodzi — lecz bardzo się mylił. Czekając cierpliwie na swoje zamówione kilka minut wcześniej mrożone latte, spoglądał od czasu do czasu w stronę lady barowej, za którą biegał zdenerwowany kelner. Z tego co Jung zdołał wychwycić, pracownik miał na imię Chanyeol — jego imię widniało na tablicy, aferującej o tym kto tamtego dnia obsługiwał gości.
I nie trzeba było opisywać radości Wooyounga gdy chłopak przyniósł do jego stolika szklankę, wypełnioną po brzegi jasnobrązową kawą — niesamowite szczęście.
— Mrożone latte z bitą śmietaną i piankami — powiedział kelner, przez co Jung odwrócił wzrok od wyczekiwanego napoju, spoglądając na niego.
Brązowe kosmyki opadały na jego czoło przykrywając lekko oczy, co zapewne było zasługą białej czapki, spoczywającej na jego głowie. To jednak duże usta skupiały na sobie całe zainteresowanie — i drobne piegi, które otulały zaróżowione policzki;
— Dziękuję — powiedział Jung uśmiechając się lekko.
Chanyeol odwzajemnił ten gest, przez co Wooyoung poczuł w środku jakieś przyjemne ciepło;
— Smacznego — kelner dodał cicho i zabierając swoją tacę odszedł w kierunku wysokiego baru.
Wooyoung odprowadził go wzrokiem wracając do książki, choć tak właściwie przez pierwsze pięć sekund zamiast skupiać się na tekście myślał, ile niejaki Chanyeol może mieć lat. Wydawał się być w jego wieku, jednak po dłuższej chwili jakoś wyleciało mu to z głowy. Wciągnął się w losy Charlesa Bingleya tak mocno, że nie zauważył jak wszyscy ludzie opuścili kawiarnię, jego kawa zdążyła się skończyć, na zegarze wybiła dwudziesta pierwsza trzydzieści i tak właściwie za kilka minut restauracja miała się zamykać;
— Przepraszam — Jung znów usłyszał głos bruneta. — Za chwilę zamykamy.
Spoglądając na chłopaka, Wooyoung rozejrzał się nerwowo po całej kawiarni;
— Och — wydusił z siebie śmiejąc się cicho.
— Książka chyba za bardzo cię wciągnęła — powiedział kelner zabierając pustą już od kilku godzin szklankę, która leżała na stole Junga.
— Tak. Właściwie — brunet złapał w palce kilka kartek. — Zostało mi parę stron by ją skończyć.
— I jak? Myślisz, że Darcy zasługiwał na miłość Elizabeth?
Wooyoung był nieco zaskoczony widząc jak chłopak uśmiecha się lekko idąc za bar. Miał ładny uśmiech;
— Lubisz nie tylko kawę ale i książki? — spytał odkładając dzieło Austen na blat stolika.
— Czymś muszę zabijać czas w pracy.
— Zabijać czas? Dzisiaj wydawałeś się ledwo żyć.
— Bo jest weekend. W weekendy zawsze mamy urwanie głowy — wzruszył ramionami i podchodząc ponownie, położył na stoliku niebieską ściereczkę.
— Więc co jeszcze lubisz, Chanyeol?
— Skąd znasz moje imię? — kelner spojrzał zaskoczony na zadowolonego Wooyounga.
— Zgadłem — odparł brunet po chwili śmiejąc się pod nosem. — Żartuję. Jest napisane na tamtej tablicy — wskazał na ścianę a wzrok Chanyeola powędrował za jego palcem.
— No tak. Głupi ja — brunet potrząsnął głową. — Skąd jesteś?
— Seul. Przyjechałem na — Jung zamyślił się przez chwilę. — Na wakacje.
— Zazdroszczę. Ja jestem z Goyang. Przyjechałem tu pomóc trochę rodzicom. To ich kawiarnia.
— Wow, własna kawiarnia.
— Niby fajnie ale nie do końca — westchnął chłopak. — Zauważyłem, że lubisz tu przychodzić.
— Tak. To miejsce jest świetne.
— Cieszy mnie to.
— Tak właściwie, jestem Wooyoung — odparł przypominając sobie, że tak właściwie się nie przedstawił. — Jung Wooyoung.
— Hej Wooyoung. Chanyeol — kelner podał mu rękę śmiejąc się cicho. — Park Chanyeol.
Hej, Chanyeol.
Nie mam pojęcia dlaczego ale przy tobie jakoś zapomniałem gdzie byliśmy i kiedy — co to Nowy Jork, Korea. Kim jest Taeyong i Felix. Kogo kochał Charles Bingley.
Kim jest San — i jak mnie skrzywdził.
Wtedy liczył się tylko twój uśmiech.
⊱≼≽⊰
CZYTASZ
ᴄʟᴏsᴇᴅ sᴏᴜʟs • ᴡᴏᴏsᴀɴ
Fanfic「#sᴇʀɪᴀʟᴋɪʟʟᴇʀ」 Jaką cenę będzie musiał zapłacić Wooyoung za znajomość z Oh Sehunem? ↳ ateez ↳ straykids ↳ txt ↳ nct127 ↳ exo ↳ instagram ↳ chat ↳ texting book • ᴅʀᴜɢᴀ ᴄᴢᴇ̨śᴄ́ ᴋsɪᴀ̨ᴢ̇ᴋɪ ᴜɴʟᴏᴄᴋᴇᴅ ᴅᴏᴏʀ. ___________________ ©NYKS