──✧ 86.

320 30 5
                                    

Ten parszywy dzień musiał w końcu nadejść — choć Wooyoung nie widział w tym wszystkim sensu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ten parszywy dzień musiał w końcu nadejść choć Wooyoung nie widział w tym wszystkim sensu. Jeśli chodziło o spotkanie z Sanem, chciał je mieć już za sobą. Całe to przedstawienie, na które musiał przygotowywać się mentalnie, rujnowało mu względny spokój i harmonię życia. Znając swoją psychikę od podszewki, gotów do rozmowy z czarnowłosym byłby może po dobrych kilku tygodniach, gdyby nie prośba Seonghwy i to zagadkowe stwierdzenie, że jakkolwiek przyczynił się do rozstania z Choi'em. Dziecinada.

Spotkanie z Sanem więc było kompletnym absurdem. Jeszcze nie tak dawno Wooyoung żegnał czule chłopaka na lotnisku Incheon. Nie tak dawno opłakiwał rozstanie z nim, siedząc w czeluściach książek biblioteki domu Taeyonga, w Nowym Jorku jak żałośnie błagał wtedy niebiosa by pozwoliły mu porozmawiać z czarnowłosym. Gdy już do tego doszło jednak, Wooyoung bardzo chciał z tego zrezygnować i już na zawsze pozbyć się ciążącego w głowie uczucia, że to spotkanie wcale nie przyniesie niczego dobrego a jedynie rozklepie rany;

Mógłbyś po mnie przyjść gdy to wszystko się skończy? Wooyoung ściskał w ręce telefon przykładając go desperacko do ucha. Proszę.

Oczywiście, kochanie usłyszał ciepły głos Chanyeola. Nie przejmuj się na zapas. Na pewno wszystko będzie dobrze.

Ty mi to mówisz? brunet zaśmiał się pusto. Do zobaczenia, Channie. Trzymaj za mnie kciuki.

Pójść, wysłuchać co ma do powiedzenia i wrócić taki scenariusz był jedynym dopuszczalnym do realizacji przez Wooyounga.

W drodze do parku, w którym miało dojść do spotkania z Choiem, brunet mocno się zastanawiał dlaczego San tak właściwie postanowił zakończyć ich związek skąd wzięła się ta przedziwna teoria, że to on go skrzywdził i doprowadził do rozpadu relacji, która przecież miała być niezniszczalna? Jeden jak i drugi musiał znać całkowicie różne sobie wersje zdarzeń. Bo Wooyoung cały czas twierdził, że to San go skrzywdził on popełnił błąd urywając z nim kontakt jak gdyby nigdy nic. Bez słowa, z dnia na dzień przestał z nim rozmawiać blokując gdzie tylko się da a zachowanie to było godne dziesięciolatka.

Czas po rozstaniu był więc dla niego czystym piekłem cierpiał bo utracił swoją miłość. Pierwszą a żadna następna miała nie być już tak wyjątkowa, jak ta. Świadomość, że po rozstaniu nie czeka cię Eden i kolorowa wata cukrowa bo stracić kogoś tak bliskiego sercu, to jak oderwać sobie jego cząstkę już bezpowrotnie. Zaakceptować, że nikt nie będzie potrafił zapełnić tej pustki.

Czas płynął wtedy w zwolnionym tempie, póki Wooyoung nie poczuł na sobie czyjegoś spojrzenia wiedział, że należało ono do Sana, który rzeczywiście stał nieopodal ławeczki, na której przesiadywał brunet. Jednak Wooyoung nie chciał podnosić na niego wzroku czuł, że rozklei się na dobre gdy tylko to zrobi. Okazanie jakiejkolwiek słabości w tamtym momencie wydawało mu się dość niesmaczne a nawet żałosne. Choć rzewny płacz kłuł jego rozbite serce, zaciskając z całej siły suche od chłodnego powietrza wargi, zaparł się w sobie powtarzając w myślach, że to przecież tylko San.

ᴄʟᴏsᴇᴅ sᴏᴜʟs • ᴡᴏᴏsᴀɴOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz