Rozdział 2

257 34 43
                                    

     Pierwsze płatki śniegu oglądał sam, ubolewając, że ludzie nie cieszyli się już darami natury jak dawniej. Architekt spędzał z nim cały dzień na werandzie, czekając aż ziemia pokryje się bielą. Jedli wtedy razem ryżowe ciastka, a on ogrzewał kolana swego pana własnym ciepłem, lecz Chuuya został odesłany wraz z chłodniejszymi wieczorami, tłumacząc się słabą odpornością. Było to dla niego niedorzeczne. Owszem wiedział, że rudowłosy nie posiadał najlepszego zdrowia, poeta zmarł na zapalenie płuc pierwszej zimy od zachorowania, architekt również często narzekał na ból kości i nie najlepsze samopoczucie z końcem jesieni, ale z tym wszystkim mógł już sobie poradzić. Gdyby tylko wiedział wtedy co potrafi jako demon, z pewnością wyleczyłby poetę i spędziłby u jego boku resztę życia, cóż, na pewno jego. Westchnął ciężko, owijając się ogonem i uniósł łeb, na dźwięk kroków, wysokich obcasów, jakie zakładała czasem Kouyou, gdy musiała opuścić dom. Nie robiła tego często, gdy jej praca polegała na renowacji zabytków i właśnie z tego powodu zakupiła stary dom Nakahary. Jednak tylko Chuuya i on wiedzieli o położeniu pierwotnych planów, o rzeźbionych ozdobach i malowanym papierze okiennym, o lisich przejściach, których wciąż używał. Cały dom zaprojektowany był pod nich i architekt doskonale uwięził naturę swojego pupila w ścianach niczym duszę.

-Tak bardzo za nim tęsknisz? - zapytała z uśmiechem i ostrożnie pogłaskała zwierzę po łbie. Robiła to powoli i z namysłem, jakby w obawie, że sam gest go zdenerwuje, lecz spędził zbyt wiele lat udając posłuszne zwierzątko, zabawiając dzieci, że przyzwyczaił się do tak błahych pieszczot, jak również nie miał zamiaru krzywdzić rodziny ukochanego. - Bałam się na początku, że go skrzywdzisz ale on tak bardzo cię pokochał. - Osamu uniósł głowę wyżej, wyciągając szyję niemal boleśnie, ponieważ Chuuya nigdy nie wyznał mu uczuć. Oczywiście cieszył się na jego widok, ponieważ byli przyjaciółmi, cóż, taką miał przynajmniej nadzieję, ogrzewał go, zabawiał, prowadził w ciekawe miejsca w lesie i pocieszał go, bo to robił od wieków. Opiekował się i płakał za rudzielca, by ten nie musiał się już niczym martwić. - Więc powiedz mi czym jesteś - mruknęła po chwili, wpatrując się w ślepia zwierzęcia. Westchnęła przeciągle, ocierając ramiona i drżąc na ciele, wypuszczając z ust gęste kłęby pary. - Wariuję już z tego zimna - warknęła, wracając do domu i lis podążył wzrokiem za kobietą. Mógł pomóc. Utrzymywał ciepło w pomieszczeniach, gdy architekt był już zbyt stary i zmęczony, by rozpalać w kominku. Posiadał na rozkaz lisi płomień, który był bardzo wydajnym źródłem ogrzewania jeśli tego chciał. Teraz, gdy o tym dogłębnie myślał, Chuuya wtedy musiał zdawać sobie sprawę, że nie żyje z normalnym zwierzęciem pod jednym dachem, a mimo to wciąż go tak traktował, ponieważ, może trochę się bał, może nie chciał niszczyć postanowień Osamu, a może akceptował wszystko co wiązało się z jego przyjacielem. Wstał powoli z chłodnych desek i otrzepał kimono z drobinek śniegu. Kuchnia, do której wchodziło się bezpośrednio z tej części ogrodu, nie była zwykle używana o tej porze roku, lecz Kouyou zadbała aby to pomieszczenie ocieplić jako pierwsze, a mimo to wciąż wyczuwalny był przenikliwy chłód. Na swoje szczęście, w salonie nie zastał kobiety, która z pewnością starała się znaleźć cieplejsze ubrania. Sięgnął dłonią do kominka, wyczuwając i zahaczając pazurem o siatkę w komorze i otworzył przepływ, jak widział wiele razy ze strony Nakahary. Niebieski płomień buchnął w pustej przestrzeni, był jego wolą i pragnieniem, i choć ryzykował, łamał prośbę Chuuyi, nie mógł tego żałować. Nie był wrogiem rodziny, jeśli pomoże Kouyou, to może zatrzyma ją tutaj na zawsze, nie odeśle rudzielca ponownie do rodziny w Tokio. Trzask porcelany wybudził go z rozmyślań związanych z możliwymi konsekwencjami, lecz nie słyszał krzyku, ni gróźb. Kobieta po prostu stała w przejściu obserwując intruza, a dłoń osłaniała usta. Wiedział już, że widziała go tamtego dnia, była wstanie rozpoznać nocną marę, nawiedzającą ją w pamięci zawsze, gdy patrzyła jak jej brat spędza czas z lisem. Ogony poruszały się powolnie, a uszy skierowały w stronę Kouyou. Nie mogła więc go pomylić ze zwykłym intruzem. Był zbyt eteryczny i zwierzęcy.

[BSD] Leśne bóstwo - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz