OVA 3 - Poeta

91 17 1
                                    

        Niewielu osobom o tym mówił lecz ze swojego dzieciństwa pamiętał niemal nic, jedynie przebłyski czerwonego światła i gorąc ognia. W mieście, z którego pochodził, traktowano go z dystansem, a pozbawiony rodziny i wsparcia zaczął szukać nowego miejsca. Wtedy też usłyszał o Jokohamie, miejscu, gdzie przed stu laty stała wioska, a wściekłość lisiego demona zrównała ją z ziemią w szalejącym pożarze. Czuł więc, jakby to miejsce zostało stworzone dla niego. Przeniósł się tam z całym swym dobytkiem, starą książką i piórem. Dostał niewielki pokój w jednej z chat dla podobnych jemu. Ludność przyjmowała kolejnych wędrowców, a wieś zmieniała się powoli w miasteczko. W dziewiętnaste urodziny zawędrował pod granice lasu. Drzewa zieleniły się zapraszając w swój głąb, a wiatr rozwiewał różowe płatki wiśni, które widoczne były wysoko nad koronami z oddali miasteczka. Podążał za ich źródłem, aż znalazł się na polanie otoczonej różowymi drzewami. W jej centrum bawiły się szczenięta lisów, a na najokazalszej z gałęzi wiśni siedział biały, dumny demon. Jego dziewięć ogonów poruszało się wraz z wiatrem, a na sierści zbierały się drobne płatki. Jego wzrok padł na rudowłosym przybyszu, a łeb przechylił lekko, drgając w ekscytacji na jego widok. Chłopak ukłonił się i on również to zrobił, przyzwalając mu na swobodne przemieszczanie w jego lesie. Demon dawno zdecydował o swoim spokojniejszym życiu, dbając o las jak powinien zawsze. Nowi mieszkańcy zaczęli nawet nazywać go bóstwem i stawiali mu niewielkie kapliczki, ukrywane wśród drzew, licząc, że nigdy więcej nie wpadnie w szał sprzed stu lat. Osamu był jednak zbyt szczęśliwy widząc swego przyjaciela w jak najlepszym zdrowiu, a Chuuya, gdy nie umierał w jego ramionach był piękny. Miał lekko opaloną skórę i włosy opadające na plecy. Nietypowe jak sądził, ponieważ samurai i gejsza związywali je. Chłopiec podszedł do jego drzewa, usiadł w tym szczególnym miejscu i wyjął startą książkę. Zwierzę obserwowało go z uwagą, czytając staranne znaki na stronach, delektując się ich prostotą. Czuł się przy rudzielcu bezpiecznie, więc pozwolił sobie na błogi odpoczynek, a on wracał. Niemal codziennie przychodził w to miejsce, a podczas ciepłych nocy lata wskazywał mu drogę niebieskimi ognikami. Chuuya nigdy się nie oglądał, lecz w dniu, gdy sam zaczął pisać, przystanął przy ostatnim z płomieni, ciepłym i aksamitnym w dotyku, spojrzał za siebie, by ujrzeć nie lisa, a mężczyznę skrytego w cieniu drzew.

-Czy coś się stało? - zapytał, gdy zwierzę zeskoczyło z gałęzi nad nim i ułożyło łapę na jego kolanach. Uniósł wzrok, poprawiając okulary i uśmiechnął się promiennie, a lis drgnął uradowany, by w końcu położyć łeb na udach chłopaka, wzdychając ciężko. - Nie zasypiaj, ciężki jesteś - zaśmiał się cicho, jednak ułożył dłoń na grzbiecie demona, gładząc srebrzystą sierść. Tego też dnia zaczął czuć ból w płucach. Nie mógł jednak żałować przesiadywania z bóstwem do chłodnych wieczorów, zbyt dumny, że opiekun lasu wybrał tak swobodnie jego towarzystwo. Jednak, gdy wrócił do domu zakasłał silnie, a na chusteczce dostrzegł kilka kropel krwi. Postanowił więc, że napisze dzieło, które zachwyci lisa i podaruje mu je w zamian za spędzenie z nim jednego dnia w ludzkiej postaci. O nic więcej nie chciał go prosić. Opisywał więc piękno lasu, wiśni i lisów mieszkających w jej pobliżu. - Naprawdę mogę? - zapytał, gdy jeden z nich podszedł do niego w towarzystwie bóstwa, machając radośnie ogonem. Osamu skinął lekko łbem i zwierzę wtuliło pyszczek w policzek rudzielca, a Chuuya miał wrażenie jakby na moment odzyskał ciepło rodziny.

-Chyba jesteś błogosławiony - zaśmiała się staruszka wioski, sędziwa kobieta, która jako jedna z pierwszych wróciła w miejsce zamieszkania jej przodków. - Las od wieków nie wyżywił ludzi.

-Dlaczego? - zapytał zaciekawiony, bo jak ten wspaniały i żyzny teren mógł być tak okrutny dla ich poprzedników. Usiadł więc na stołku obok babci, częstując ją owocami podarowanymi mu przez lisy.

-Mówi się, że las nawiedza duch samobójcy - mruknęła i jęknęła przyjemnie na słodycz wiśni. - Gdy ten teren jeszcze należał do samurajów, jeden z nich miał poślubić wnuczkę pana ale kochał kogoś innego - powiedziała, smutniejąc nagle. Mówiła z tak potworną szczerością, że jeśli była to jedynie legenda, cóż, brzmiała naprawdę prawdziwie. - Zabił się pod wiśnią, mając nadzieję, że jego miłość go odnajdzie.

[BSD] Leśne bóstwo - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz