OVA 1 - Samuraj

192 18 4
                                    

Będę wplątywał te Ovy pomiędzy rozdziały, ale ostatecznie znajdą się na końcu opowieści, więc nie zdziwcie się, gdy rozdziały lekko się poplączą. Ova zawsze wyląduje na końcu po rozdziałach, ale dodawana będzie cyklicznie, by wyjaśnić niektóre wątki, jak flet i naukę na nim w 4 rozdziale.

    Mówiono mu, że powinien być wdzięczny za swój los, że ze swoim pochodzeniem powinien był zostać wychowankiem rybaka, nie generała. Jednak jeden szczegół w jego życiu mu nie pasował, drażnił w swojej małej, rudej osobie. Chuuya Nakahara, jedyny ocalały syn po pożarze, był zadufany i wulgarny. Nie przejmował się zachowaniem, a to przypominało czasem wściekłe zwierzę. Krzyczał i nie wahał przed walką, a mimo to był pociągający w swym pięknie i desperacji, w której starał się utrzymać innych uczniów wokół siebie. Wciąż się kłócili, nawet pobili raz przed generałem, gdy słowa syna stały się uderzające w jego czuły sposób myślenia o społeczeństwie. Uważał je za nędzne, tak samo jak własne życie. Wtedy, jednej zimy, tuż przed ukończeniem dziewiętnastego roku, zbłądzili w lesie choć przecież go znali. Wieczór nastał zbyt szybko, wiatr zmiótł ślady ich towarzyszy i zostali sami w sercu ciemności.

-Kurwa - warknął w końcu Nakahara, nie dostrzegając już nawet ścieżki pod warstwą świeżego śniegu - że musiałem tu utknąć właśnie z tobą.

-Mogło być gorzej - mruknął cicho, grzebiąc w białym puchu pod jednym z drzew. Miał wrażenie, że miejsce wydaje mu się znajome, a jednak zimowej nocy każde drzewo wyglądało dokładnie tak samo.

-Co ty robisz? - krzyknął, klepiąc mocno w ramię towarzysza, który syknął gwałtownie z bólu. - Jeśli kopiesz sobie grób, to chętnie pomogę.

-Chcę iść spać, więc zamknij się - mruknął, siadając w swoim dołku, owijając szczelniej kimonem.

-I ma być ci cieplej? - prychnął, patrząc jak szatyn układa się wygodniej pomiędzy korzeniami i przez moment w rzeczywistości wyglądał na zadowolonego, gdy on wciąż był owiewany przez wiatr.

-Słuchaj - zaczął wściekle, że chłopak nie potrafi się przymknąć na resztę nocy - możemy pokłócić się i pobić, jak robimy od zawsze, ale jestem zmęczony twoją osobą. Chciałbym odpocząć zanim zaczniemy błądzić z rana. Byłoby cieplej, gdybyśmy ogrzali się nawzajem ale nie wiem czy twój mały umysł to zrozumie - warknął, owijając cienkie ciało ramionami.

-Jesteś beznadziejny - westchnął, wsuwając się do dołka chłopaka i usadowił lekko na jego kolanach. - Co mam robić? - zapytał, wydając z siebie zaraz cichy jęk, gdy zimne palce szatyna owinęły się wokół jego bioder. Czuł ten chłód pomimo wielu warstw materiałów. Przysunął go bliżej, tak, że opierał teraz cały ciężar na udach nastolatka. Ich brzuchy ocierały się o siebie przy każdym wdechu i chwilę zajęło im, by zsynchronizować je do miarowego wdechu jednego, a wydechu drugiego. - Jeśli się podniecisz, utnę ci jaja - warknął, czując w swojej pozycji każdy ruch mięśni szatyna.

-Czy ty się kiedyś zamykasz? - jęknął ze zrezygnowaniem, opierając dłoń o bark mężczyzny, zmuszając go by położył głowę na jego ramieniu.

-Czasami, ale zwykle jestem zbyt pyskaty. Tak mówi ojciec - sapnął zaskoczony, gdy uniósł głowę ponownie. Chciał jedynie posłać szatynowi drwiący uśmiech, lecz nie spodziewał się pocałunku. Czułego muśnięcia ustami, wysyłającego po jego ciele przyjemną falę gorąca.

-Jeśli się nie zamkniesz, zrobię to jeszcze raz - powiedział spokojnie, a wargi wykrzywił w paskudnej imitacji uśmiechu.

      Od miesiąca był podirytowany. Mijał wściekle pokoje uczniów samurajskich, ponieważ Dazai, ten irytujący, wszechwiedzący dzieciak, rozbudził w nim coś potwornego. Przechodząc obok siebie, nie potrafili już na siebie spojrzeć jak dawniej. Pochmurny, niebieski wzrok jaśniał radością, a serce biło szybciej. Czasem, tuż przed zaśnięciem, miał wrażenie, że te długie palce ponownie są na jego biodrach, a usta muskają lekko dolną wargę. Gdy siedział na śniadaniu, trząsł się już w zniecierpliwieniu, obserwując jak szatyn żartuje z kilkoma towarzyszami, popijając zieloną herbatę. Ich wzrok złączył się na moment, a usta szatyna wykrzywiły się w uśmiechu, zakryte zaraz kubkiem.

[BSD] Leśne bóstwo - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz