Dziewiętnaste urodziny, gdy miał u boku demona czyhającego na życie jego wrogów, nadeszły szybko i bezproblemowo. Nie rozumiał jedynie poruszenia jakie wywołała ta liczba w i tak zagadkowym umyśle Osamu. W domu spędzał większość czasu w ludzkiej postaci, pomagając we wszelkich obowiązkach. Wieczorami zwijał się na jego łóżku jako puchata kulka i dostrzegał go kątem oka już nawet w szkole. Nie było ogromnego przyjęcia, ani starych znajomych. Jedynie Akiko przyjechała z Tokio by świętować z nim ten ponoć szczególny dzień. Stała mu się wystarczająco bliska, by nawet lis pokazał swoją prawdziwą formę, a co dziwniejsze, dziewczyna ani przez moment nie wyglądała na wystraszoną. Siedzieli w jego pokoju, napychając się ciastem i słodkimi napojami, gdy na laptopie rudzielca od godziny leciał zapomniany film. Yosano głaskała zwierzę za uszami, gdy to skutecznie robiło im za gorące oparcie i Chuuya znieruchomiał gwałtownie.
-Osamu - jęknął, bo myśl ta nie dawała mu spokoju. Dlaczego demon tak bardzo go teraz pilnuje. - Umierałem w tym wieku, prawda? - pytanie to zaskoczyło pozostałą dwójkę wystarczająco, by nastała niezręczna cisza.
-Ej - zawołała prędko brunetka, machając zaraz dłonią, by nie wykaszleć zawartości ust na klawiaturę. - To chyba nie dzień na takie ponure myśli.
-Wiesz, że umrę i wiesz czym grozi przyjaźń ze mną - burknął. Tak, ostrzegał ją przed swoim wujem i jego najemnikami, choć stawka stała się nieco wyższa, gdy znalazł w ogrodzie niebieską bransoletę. Wciąż posiadał swoją, na której wciąż widniało drobne serduszko narysowane mu na spodniej stronie przez Shirase. Tak więc, był sam naprzeciw dwóch organizacji, choć wątpił, by zginął z rąk osobiście członka owiec, to byli przecież głównie dzieci mafiosów i przestępców, pragnących czegoś swojego i niebezpiecznego. - Umrę, prawda? - zapytał, posyłając demonowi ponure spojrzenie, a zwierzę odwróciło łeb, by nie spoglądać w ten uparty błękit. Gest ten niemal ukrócił temat, a rudzielec nie odezwał się już więcej, a przynajmniej dopóki Yosano nie zasnęła już w gościnnym pokoju. - Osamu, porozmawiasz ze mną?
-O czym? - zapytał, unosząc się na łokciach nad rudowłosym. - Nie pozwoliłem zabić architekta, ciebie też ochronię.
-Jeśli będę chciał skonfrontować się z wujem, co zrobisz? - mruknął. Miał wrażenie, że brązowe spojrzenie demona zabarwiło się na krwistą czerwień i błysnęło w świetle księżyca. - Pojedziesz ze mną?
-Mogę opuszczać las - zgodził się. Miał nawet pewność, że spędził kilka lat w Tokio zanim to stało się ogromną metropolią. - Chcesz spotkać się z wujem? - Rudzielec skinął niepewnie głową. Jeśli miałby umrzeć w tym wieku to chociaż zrobiłby to z buntowniczym przytupem. - Mam być lisem, czy...
-Pewnie wie o tobie - przerwał mu cicho, otulając dłońmi policzki mężczyzny. - Nie umiem tego wyjaśnić - jęknął cicho - ale ja wcale nie byłem zły za przeprowadzkę. - Wyrażał pewną niechęć względem tego miejsca, ale była ona spowodowana raczej pośrednimi zdarzeniami spoza Jokohamy. Kiedy zobaczył lisa na ganku, serce zabiło mu tak mocno, że spanikował. Biedne, porzucone dziecko miało ponownie pokochać coś tak mocno i znowu to stracić? - Myślę, że cię kocham. - Brwi mężczyzny ściągnęły się w zastanowieniu, a twarz wyswobodziła z miękkiego uścisku i rudzielec poczuł jak gorące usta przywierają do boku jego szyi. Było to intymne, ale nie wymagające. - Wszyscy mówili, że nie potrafię kochać.
-Kochasz mocniej niż ktokolwiek - mruknął. - Czasem zastanawiam się czy byliśmy kochankami kiedy jeszcze żyłem.
-I jak myślisz? - Uśmiechnął się na tę myśl. Mógł wkurzać się niezliczoną ilość razy na zaborczość demona, uważać go za utrapienie w niektórych momentach, ale świadomość, że kochali się tak mocno, by w każdym życiu być razem, była przyjemna.
CZYTASZ
[BSD] Leśne bóstwo - zakończone
FanfictionDazai narodził się jako lisie bóstwo z duszy samobójcy i przez wiele lat nie zdawał sobie sprawy dlaczego odczuwa tak ogromną tęsknotę. Spotyka w końcu rannego samuraja, który przez ostatnie dni dotrzymuje mu towarzystwa. Dostrzega gejszę uciekającą...