Nie wiedział kim jest. Nie znał swojej postaci ani imienia ale chyba miał ogon. Mógł nim poruszać, choć nie mógł go dostrzec. Wznosił się w nicości, ponieważ nie czuł nic pod sobą, nic nie było nad nim, ani wokół. Unosił się więc w tej ciemności starając zrozumieć co tak właściwie oznacza to, że myśl, że czuje. Otaczał go chłód, lecz z ciała bił potworny gorąc. Wszystko było tak nielogiczne. Miał dłonie, patrzył na nie, choć nie mógł dostrzec. Gdzieś w umyśle tliło się wspomnienie słońca ale w jego więzieniu nigdy go nie było. Pamiętał dom, mężczyznę i uczucie jakim do niego pałał. Delikatną, młodzieńczą miłość. Prawdziwą i trwałą, utraconą. Potem pojawiło się światło, a pierwszym wspomnieniem jakie posiadał, był płacz. Przeraźliwy szloch dziecka i krzyk, lecz to był jedynie dźwięk. Obrazy pojawiły się później. Pamiętał, że chodził, wędrował po pokojach przybytku w którym mieszkał, ocierając pot z czoła kobiet tam pracujących. Pamiętał jak niósł wiadro z wodą do szczególnego pomieszczenia. Kobieta, która tam przebywała była mu najbliższa matce, pracowała najciężej, by on w przyszłości nie musiał, lecz nie rozumiał wtedy tego, był zbyt mały. Pamiętał więc swój płacz ponownie i krzyk, gdy znalazł ją martwą. Wtedy wszystko się zmieniło, uczestniczył w sesjach innych, by mógł oswoić się z ciałami ludzi, a gdy skończył piętnaście lat, siostry zaczęły go dotykać, lecz nie czuł nic. Nie potrafił się podniecić widząc kobiece ciało. Czuł najwięcej dostrzegając mężczyzn.
-Kiedy dostanę pierwszego klienta? - zapytał matki domostwa, gdy otrzymał dodatkową porcję ryżu. Dziewczyny, zebrane przy stoliku spojrzały na niego ostrożnie, ponieważ większość była uczennicami, jak on, ale żadna do tej pory nie kwapiła się do oddania mężczyźnie, ale on posiadał dług. Nie wpłacał danin, by przyjęto go na naukę, nigdy nie miał wyboru i nie sądził by otrzymał od losu coś więcej.
-Nie posiadasz nawet imienia - powiedziała oschle, rzucając chłopcu badawcze spojrzenie. - Fuku nigdy nie była oryginalna.
-Chuuya - mruknął, obserwując z uwagą dłonie, drżące ze stresu. Nie znał nikogo o tym imieniu. Często marzył, że posiada jedno, dostojne i czułe, a to wydawało mu się odpowiednie. Najlepiej pasujące do jego osoby.
-Dobrze więc - powiedziała z westchnieniem, uderzając drewnianą fajką o porcelanę miski. - Wychowałeś się tutaj, więc możesz wybrać siostrę. Jeśli nie zyskasz rozpoznawalności w ciągu miesiąca, zapomnij o roli kurtyzany. - Miał dług do spłacenia i ambicje. Zgodził się więc, a późnym wieczorem, gdy wycierał ciało zmęczonej siostry, nagle poczuł strach. Zagryzł wargę w zakłopotaniu, widząc jak na delikatnej skórze rozlewają się pierwsze siniaki, ponieważ, czasem do przybytku zachodzili nieco brutalniejsi klienci, a oni nie mogli nic z tym zrobić. Był jedynym mężczyzną w domu, lecz nie wyglądał typowo. Był piękny, nie silny, choć tej mu nie brakowało od pracy, jednak nie mógł i nie chciał sprzeciwiać się panom.
-Czy coś cię martwi, kochanie? - zapytała cicho, gładząc policzek rudowłosego chłopca, z uwagą oglądając zmarszczkę między brwiami.
-Chcę wam pomóc - jęknął ze zrezygnowaniem, ocierając udo kobiety ze spermy klienta.
-Pomagasz - zawołała zaskoczona i usiadła w posłaniu, by złapać policzki braciszka między dłonie. - Jesteś wspaniały i możesz być czymś więcej, nawet Oiran*.
-Mam zdradzić matkę? - warknął, odsuwając się z obrzydzeniem, wywołując jedynie ból w ciemnych oczach.
-Spłacisz swój dług, nie musisz się martwić. Pomogę ci. Nauczę cię pisać - powiedziała prędko, chwytając drżące nadgarstki chłopca. - Mam pieniądze, dam ci je.
-Chciałaś stąd odejść - mruknął ze strachem, ponieważ on chciał zacząć przyjmować klientów, ale większość dziewcząt została po prostu kupiona i nie miała wyjścia jak tylko spełniać zachcianki mężczyzn. - Nie mogę tego przyjąć. Naucz mnie tylko wszystkiego.
CZYTASZ
[BSD] Leśne bóstwo - zakończone
FanfictionDazai narodził się jako lisie bóstwo z duszy samobójcy i przez wiele lat nie zdawał sobie sprawy dlaczego odczuwa tak ogromną tęsknotę. Spotyka w końcu rannego samuraja, który przez ostatnie dni dotrzymuje mu towarzystwa. Dostrzega gejszę uciekającą...