Minęły dwa miesiące odkąd Japonia wygrała FFI. Wróciliśmy wszyscy do domów. Odebraliśmy dyplomy, które informowały nas o skończeniu gimnazjum. Nastał czas wakacji. Gorących dni, wyjazdów, spotkań z przyjaciółmi i odpoczynku od nauki. Zjadłam śniadanie i spojrzałam na zegar. Była 12. Wstałam od stołu i poszłam się przejść. Kiedy znalazłam się w parku, mój telefon w tylnej kieszeni spodni zawibrował. Odblokowałam telefon. Moja siostra napisała coś na messengerze.
Bogini Głupoty👑: Jaka ja jestem głupia...
Od razu jej odpisałam.
Bad Bitch❤: Czm?
Bogini Głupoty👑: Znaczy się nienormalna... Zjadłam 6 jajek i nadal jestem głodna...
Bad Bitch❤: Też jestem głodna
Bogini Głupoty👑: Ale rozumiesz to?! Zjadłam 6 jajek. 6! Nie powinnam być głodna, a jestem!
Bad Bitch❤: A ja zjadłam dużą porcję lodów (ulubiony smak), popiłam kakao i się nie najadłam.
Bogini Głupoty👑: Nasze żołądki to studnie bez dna.
Bad Bitch❤: Takk XD
Schowałam telefon. Weszłam na mostek i oparłam się rękoma o barierki. Spojrzałam na krystalicznie czystą wodę. Odpłynęłam myślami do sytuacji z wczoraj.
Siedziałam w kuchni i robiłam razem z siostrą spaghetti. Do kuchni wszedł tata. Była bardzo zmartwiony.
- Co się stało tato? - spytałam zaniepokojona. Wróciłam na chwilę do garnków.
- Ciocia Charlotte dzwoniła - wyłączyłam gotowy już sos i odwróciłam twarz do taty.
- Coś się stało z babcią?
- Babcia... wykryli u niej nowotwór. Zostało jej niewiele czasu. Jako lekarz muszę tam pojechać i chociaż spróbować jej pomóc.
- Jedziemy z tobą - powiedziałam poważnie.
- Nie, nie możecie znowu wyjeżdżać. Zawalicie naukę.
- Zawsze możemy zapisać się tam do szkoły, a po za tym są wakacje - przyłączyła się Michelle.
- A więc postanowione. Wyjeżdżamy. Pomożemy i tobie, i cioci.
W czasie obiadu, rozmawialiśmy o planach wyjazdu. Zdecydowaliśmy, że wyjedziemy za tydzień.
Spojrzałam na wodę. Widziałam w niej lekko pomarszczoną twarz babci, uśmiechniętą. Po moim policzku spłynęła łza. Babcia - kobieta, która się mną zajmowała i rozpieszczała, kiedy rodziców nie było w domu. Osoba, która po śmierci mamy pomagała tacie dojść do siebie. Osoba tak bliska memu sercu. Nie mogłam sobie wyobrazić jakby jej zabrakło. Starłam łzę. Zeszłam z mostka i poszłam się przejść. Zastanawiałam się co mam zrobić. Jak mam to powiedzieć moim znajomym? Nawet nie wiem kiedy wpadłam na kogoś. Już miałam upaść, gdy złapały mnie czyjeś ręce. Spojrzałam na swojego wybawcę.
- Dzięki.
- Nie ma za co - uśmiechnął się do mnie. Jego głos był ciepły i aksamitny. Chłopak był Latynosem o brązowych oczach i tego samego koloru włosach. Postawił mnie na ziemi.
- Jestem Leo Green. A ty?
- (T/i) (T/n). Miło mi cię poznać - zauważyłam, że jego wyraz twarzy zmienił się na chwilę na zdziwioną. - Coś się stało?
- Nie, to nic takiego - machnął ręką i uśmiechnął się. - Dokąd idziesz?
- Miałam iść do kawiarni, ale chyba wrócę do domu.
- Pozwól, że cię odprowadzę.
Ruszyliśmy. Przez ten czas, kiedy szliśmy, dużo rozmawialiśmy. Wymienialiśmy się pooglądali, żartami, śmiesznymi historiami. Kiedy dotarliśmy do domu, chciałam się z nim pożegnać, kiedy z domu wyszła moja siostra.
- Leo? Leo! - pobiegła do nas i rzuciła się chłopakowi na szyje. Ten uśmiechnął się do niej czule i objął. Wpiła się w jego wargi, na co on odwzajemnił pocałunek. Stałam tam jak jakiś debil nie wiedząc o co chodzi. Odchrząknęłam. Oderwali się od siebie i spojrzeli na mnie.
- Mogę wiedzieć co to miało znaczyć i skąd się znacie?
- Nie mówiłam ci?
- No nie - Michelle spojrzała na mnie przepraszająco. - Dowiem się w końcu o co tu chodzi?
- (T/i) poznaj mojego chłopaka Leo. Leo to jest moja siostra (T/i). - podałam mu dłoń. Kiedy ją chwycił, pociągnęłam go do siebie. - Wydajesz się być miłym i opiekuńczym gościem. Jeśli ją skrzywdzisz, to cię znajdę i będę torturować aż oddasz swe ostatnie tchnienie.
Puściłam go i posłałam uśmiech, w którym znajdował się przekaz "Skrzywdź ją, a zobaczysz czy kłamałam". Szatyn przełknął nerwowo ślinę i rzucił krótkie spojrzenie stanowiące potwierdzenie, że nie będzie cierpiała. Michelle chyba tego nie zauważyła.
- To co? Pójdziemy do nas? (T/i) wczoraj zrobiła przepyszne spaghetti! Musisz spróbować! - i pociągła go w stronę domu.
Westchnęłam. Różowowłosa bywa niemożliwa. Miałam wejść do środka, kiedy przypomniałam sobie, że za kilka dni stąd wyjadę, być może na zawsze. Będę musiała zostawić przyjaciół i mojego chłopaka.
Time Skip
pov. Xavier
Od kilku dni (T/i) nie pojawiła się w szkole. Nie mogę się do niej dodzwonić, a w jej domu nie ma nikogo. W szkole bez niej jest tak... cicho. Nie ma kto opierdzielać Torcha, który dokucza Gazellowi. Nie ma kto dopingować i pomagać mi w sprawach drużyny. Brak (k/w) odczuwali wszyscy. Braku jej pięknego uśmiechu, radosnego śmiechu, jakiegoś żartu, który rozśmieszy każdego, słowa pocieszenia... Rzuciłem się na łóżko i zacząłem się lampić w sufit. Jakbym czekał na cud. Nagle do pokoju z buta wszedł Torch.
- Mógłbyś pukać...
- Ta... Ciebie też miło widzieć okresie.
- Czego chcesz? Jeśli to nic ważnego, to proszę cię, wyjdź.
- Ja rozumiem, że ci ciężko po zniknięciu (T/i), ale nie tylko ciebie to dotknęło. Dla nas też była ważna. A po za tym, mam coś dla ciebie.
- Od kogo?
- Na moje oko to pismo twojej dziewczyny - na jego słowa, szybko poderwałem się z łóżka i wyrwałem mu list. Złotooki zaśmiał się i wyszedł z pokoju. Otworzyłem list i zacząłem czytać.
"Kochany Xavierze!
Wybacz, że ci nie powiedziałam o tym, że wyjeżdżam. Nie lubię się żegnać. Wyjechałam razem z rodziną do ciężko chorej babci. Nie wiem na jak długo. Możliwe, że na zawsze. Możesz mieć do mnie żal o to. Na prawdę nie chciałam się z tobą rozstawać. Nie umiałam powiedzieć ci tego wprost. Nie każę ci na mnie czekać. Możesz umawiać się z kim chcesz. Pamiętaj jednak o tym, że nadal cię kocham.
Na zawsze twoja, (T/i)"
Dlaczego mi tego nie powiedziałaś? Nie wkurzyłbym się na ciebie. Zostawiłaś mnie samego bez pożegnania. Nawet nie miałem okazji powiedzieć ci jak bardzo jesteś dla mnie ważna...
Przed ostatni rozdział. Ktoś się cieszy?
CZYTASZ
Miłość nie jest idealna. Xavier Foster x Reader
Short Story!Uwaga! Kilka rozdziałów przenoszę z innej swojej książki, która znajduje się na innym koncie. (Więc to nie plagiat) Po prostu: moja własna, wymyślona historia czytelnika z czerwonym kosmitą.