Mężczyzna wcześnie wrócił do swojego domu, pomimo, że zawsze właśnie ten powrót przedłużał. Jak najszybciej zamknął za sobą drzwi i zjechał po nich na ziemię, trzęsącymi się rękami odrzucił klucze w bok, a w ciemności mieszkania wyczuł tylko uważne spojrzenia śnieżnobiałej sowy. Nie przejął się tym i chwiejnie wstał idąc do pokoju, w którym otworzył okno na oścież i przez moment przyglądał się gwiazdą, które powoli zaczęły się ukazywać na niebie. Był już bowiem późny wieczór, chłodne powietrze nie przyniosło jednak żadnej pomocy, a stan młodego lekarza się tylko pogarszał, ręce trzęsły się tylko mocniej, sam ciągnął za kołnierz koszulki jak gdyby zaciskała się na jego szyi, a coraz cięższy oddech powodował wrażenie jakby miał zaraz przestać oddychać.
Znał doskonale ten stan i nawet mimo tego powoli zaczął panikować. Od ostatniego razu minęło już trochę czasu, a w jego głowię wciąż powtarzała się obietnica, którą wtedy złożył, niczym zacięta płyta. Doskonale znał lekarstwo jakie by podziałało. Zsunął się po ścianie w dół i usiadł pod wciąż otwartym oknem, przetarł twarz i nie lekko pociągnął za końcówki włosów starając się uspokoić. Nie pomogło. I zdawał sobie z tego sprawę. Nie zorientował się nawet kiedy na jego policzkach pojawiły się łzy, sam skończył wpatrując się przed siebie w pustą, szarą ścianę, nie zwracał jednak na nią uwagi.
Czując dziwne mrowienie w swoim ciele, bezwiednie zaczął się drapać, po nogach, przez brzuch, kończąc na rękach... dokładniej na przedramionach. Drapanie nie ustawało, a tylko z każdą chwilą przybierało na sille, powoli raniąc skórę, która przybrała dość czerwoną barwę. Z każdym kolejnym przejechaniem paznokci po skórze, na której pojawiła już się krew, jego oddech zaczął spowalniać, w ten spokojny sposób, znowu miał wrażenie, że wdychane powietrze faktycznie trafia do jego płuc. Myśli również się uspokoiły, dzięki czemu do umysłu chłopaka trafiły inne bodźce, powoli zjechał spojrzeniem w dół i zatrzymał się na zakrwawionych rękach.
***
W końcu wróciłem do domu po małych zakupach, na których szczęśliwie nie spotkałem nikogo znajomego, odłożyłem nawierzchnią odzież w korytarzu i zapaliłem światło w kuchni, na blacie ułożyłem siatkę z zakupami i po podwinięciu rękawów golfa rozpakowałem je. Wyjąłem w końcu ostatnią rzecz i przypatrzyłem się chwilę zamkniętej ładowarce. Wziąłem głębszy oddech i rozerwałem lekko opakowanie, które szybko trafiło do śmieci.
Pokierowałem się do sypialni gdzie znalazłem czekające urządzenie na biurku, podłączyłem je szybko i usiadłem na łóżku, zerknąłem na okno obok i przypatrzyłem się gwiazdą, które zaczęły się już ukazywać. Jak gdyby to miało pomóc potrząsnąłem głową i zgarniając rzeczy do spania ruszyłem do łazienki.
Kiedy wróciłem już do pokoju telefon naładował się na tyle aby móc się włączyć, po niedługim ładowaniu moim oczom ukazała się tapeta blokady z... szarym zdjęciem. Od początku lubiłem prostotę, nie miałem problemu z hasłem, szybko połączyłem się z wifi, a przez zalogowanie do różnych aplikacji zalała mnie fala powiadomień.
Powoli zacząłem wszystkie przeglądać i usuwać na bieżąco, zatrzymałem się na jednym, nad którym chwilę musiałem się zastanowić, w końcu nie kojarzyłem aplikacji z jakiej pochodzi. Kliknąłem na niego i chwilę poczekałem, nie był to przecież najnowszy telefon, więc najszybciej też nie chodził. Przez ten cały czas, w którym telefon ten leżał w pudle nie wylogowało mnie z tej apki, dzięki czemu od razu przeniosło mnie na odpowiednią rzecz i moim oczom ukazał się tekst? Zmarszczyłem brwi i dopiero wtedy sobie przypomniałem o tym co to było. Jakaś aplikacja do pisania książek, opowiadań czy czegokolwiek co się chce, którą kiedyś pokazał mi Bokuto.
![](https://img.wattpad.com/cover/290818263-288-k477740.jpg)
CZYTASZ
Wattpadowa historia (BokuAka)
Fanfiction(Art nie należy do mnie, a wszystkie postacie należą do Haruichi Furudate) Czy jedno nieporozumienie może doprowadzić do katastrofy? A może tak miało być? (Jeżeli jakkolwiek jest zbliżone do któregoś opowiadania nie jest to celowe i nikim się nie in...