Rozdział 17

974 47 29
                                    

P. O. V. Polska

Wciąż nie dawał mi spokoju zamknięty pokój. Zacząłem szukać klucza do niego po różnych szafkach. Trudno było znaleźć tą rzecz w kompletnie nowym miejscu. Nie kojarzyłem tutaj niczego, a rozmieszczenie budziło we mnie irytację.

Klucz był w szafce pod telewizorem. Zadowolony od razu poszedlem do pokoju w celu otworzenia go. Chciałem się dowiedzieć co tam jest ukryte.

Po włożeniu klucza i przekręceniu go usłyszałem charakterystyczny dźwięk. Oznaczało to, że udało mi się otworzyć drzwi. Zadowolony wszedłem do pomieszczenia.

Cały pokój był w bardzo ciemnych barwach. Od razu w oczy rzuciła mi się tablica, która stała na wprost. Były tam różne osoby. Niektóre były z nich przekreślone. Nie wiedziałem o co dokładnie z tym chodzi.

Na samym środku było moje zdjęcie. Zdziwiło mnie to, bo było ono zrobione z bliskiej pozycji i z wyższego punktu. Wyglądało to jak zdjęcie z jakieś kamery. Wokół mojej postaci były narysowane serduszka. Przeraziłem się z tego powodu. Przecież to prawdopodobnie seryjny morderca, a on przy moim zdjęciu rysuje serduszka, które jasno wskazują na miłość. Miałem jednak nadzieję, że to tylko koszmar.

Mimo wszystko nazbierały się we mnie wątpliwości. Może to oznacza coś innego? Przecież serduszka może w jakieś innej  kulturze nie oznacza miłości? Wątpię w to, bo od razu na myśl przychodzi mi właśnie to uczucie, ale wciąż tliło się we mnie mały promyk nadziei, który mam nadzieję, że szybko nie zgaśnie.

Postanowiłem zgłosić się na policję. Nie musiałem się martwić jakimiś problemami z prawem, skoro ich nie naruszyłem. Chciałbym aby porywacz dpowiedziedział za to zrobił.  Wiedziałem jednak, że trudno będzie mi się dostać na komisariat, ale postanowiłem o to zawalczyć. Moim największym celem było to, aby przestali mówić prawdopodobnie o mnie w telewizji.

Skierowałem się od razu do wyjścia. Zajączek ruszył za mną. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że poszedłbym na długi spacer bez jedzenia. Od razu spakowałem się w mały plecak i ruszyłem z zamiarem znalezienia jakiegoś miasteczka.

Szedłem powoli, aby nie zgubić przy okazji swojego zwierzaka. Widać było, że brakowało mu świeżego powietrza. Skakał cały czas, przez co musiałem czasem za nim biec. Z boku musiało to śmiesznie wyglądać.

Okazało się, że po kilku godzinach znalazłem się w swoim rodzinnym mieście. Zdziwiło mnie to, bo myślałem, że będę gdzieś indziej. Mimo wszystko ułatwiło mi to sprawę, bo szybciej odnalazłem miejsce, do którego chciałem pójść. Wszedłem tam i zauważyłem nudzącego się policjanta.

- Dzień dobry- przywitałem się.

- Dzień dobry. Kim Pan jest?- zapytał patrząc na mnie podejrzliwie.- Skądś Pana kojarzę.  Czy to nie Pan zaginął?-

- Tak, to ja- odpowiedziałem. Zaczęły narastać we mnie wątpliwości czy chcę zgłosić dokładniej sprawę.

- Wspaniale,  że się Pan odnalazł. Za chwilę zadzwonię do reszty jednostek, żeby już nie musieli Pana szukać. A w czym mogę służyć?- uśmiechnął się chcąc dodać mi odwagi.

- Chciałbym zgłosić pewną sprawę- zacząłem bawić się palcami.

- Co się stało?- zainteresował się tą sprawą policjant.

- Zostałem porwany. Uprzedzając Pana pytanie, nie wiem kim jest porywacz- ominąłem lekko prawdę. Wiem kim był, ale nie chcę jednak, aby wylądował w więzieniu. Prawdopodobnie czuje do niego coś.

- A czy chciałby Pan, abyśmy ukarali tą osobę?- miałem nadzieję, że się o to zapyta.

- Nie- nie wiem co mną zawładnęło w tym momencie, ale coś kazało mi zaprzeczyć. Może to przez to, że go kocham?

- No dobrze. W razie czego wie Pan gdzie nas szukać-

- Dobrze, żegnam- wyszedłem z komisariatu i poszedłem do swojego domu.

Kajdany (GERPOL)[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz