Rozdział 6

1.5K 80 103
                                    

P. O. V Polska

Obudziłem się po jakimś czasie. Przez stres i emocje nie mogłem się wystarczająco wyspać. Postanowiłem wyjąć jakąś cegłę i zobaczyć na niebo. Chciałem zobaczyć jaka jest pogoda i określić jaka jest pora doby. Okazało się, że była bezchmurna noc. Pomyślałem, że lepiej będzie oddalić się i ukryć się w innym miejscu niż zostać tutaj i czekać, aż Niemcy po mnie przyjdzie. Sam fakt, że jestem ukryty niedaleko od jego domu trochę pogarsza moją obecną sytuację.

Zacząłem szukać jakiegoś worka. Mógłbym tam schować jedzenie lub inne potrzebne mi rzeczy. Udało mi się go dopiero znaleźć pod stołem. Wziąłem go i zacząłem się pakować. Miałem nadzieję, że nie będzie wydawało głośnych dźwięków. Jeżeli będę niedaleko seryjnego mordercy i wydam z siebie jakikolwiek dźwięk to może mnie zobaczyć, a tego nie chcę.

Kiedy schowałem potrzebne rzeczy do worka to zacząłem wyjmować ponownie cegły. Przy okazji obmyślałem plan. Postanowiłem pobiec teraz do lasu. Nikt przecież nie chodzi w nocy po lesie, prawda? To była moja jedyna możliwość, z której mogłem skorzystać.

Po wydostaniu się z tego pomieszczenia od razu skierowałem się do lasu. Był on dosyć duży, a sama aura dodawała mu strachu. Z mojego punktu widzenia wyglądał on strasznie, ale mimo wszystko musiałem tam wejść i przez niego przejść. Powoli oglądając się dookoła siebie stawiałem kroki. Nie chciałem aby ktokolwiek mnie usłyszał lub widział. Wtedy mogą zwrócić na mnie niepotrzebną uwagę i skutkowałoby moim wydaniem się przed Niemcem. Wtedy miałbym kompletnie przejebane. Nie mówię, że teraz nie mam, ale jeżeli ten gorszy scenariusz się sprawdzi to już mi nic nie pomoże.

Mimo delikatnego strachu wszedłem do ciemnego lasu. Im głębiej do niego wchodziłem tym bardziej się bałem. Próbowałem się uspokoić, ale to prawie nic nie daje. Przypomniała mi się jednak jedna rzecz. Jeżeli człowiek coś je w jakieś strasznej sytuacji, to mózg myśli, że nic strasznego nie ma. Przecież kto je w lesie uciekając przed seryjnym mordercą? Tym ktosiem byłem ja. Wziąłem jakiś kawałek chleba i zacząłem powoli go jeść. Dzięki temu mogłem się najeść i trochę zrelaksować.

Po kilku minutach usłyszałem jakiś szelest po swojej prawej stronie. Od razu tam spojrzałem, ale nic nie zauważyłem. Zdziwiło mnie to, ale postanowiłem to częściowo zignorować. Nie miałem zamiaru tam podchodzić, ale byłem bardziej czujny na takie rzeczy. Może mi się wydawało albo było to jakieś zwierzę? Tego się nie dowiem i chyba nie chcę się dowiadywać.

Po kilku minutach powtórzył się ten dźwięk, ale po mojej lewej stronie. Zacząłem się coraz bardziej bać. Wziąłem do ręki nawet gaz pieprzowy w razie czego. Może uda mi się nim psiknąć w twarz napastnikowi. Mimo wszystko gaz, który miałem w dłoni dodawał mi otuchy i przestałem się stresować.

Przez jakiś czas hałas ucichł. Cieszyłem się z tego, ale zawsze nic nie wiadomo, więc wciąż trzymałem swoją broń w dłoni. Może się ona przydać w nawet najmniej spodziewanym momencie.

Niestety po kilkunastu minutach usłyszałem kolejny szelest za sobą. Nie miałbym z tym żadnego problemu, gdyby nie to, że było to niecały metr ode mnie. Chciałem natychmiast się obrócić, ale szmatka na twarzy mi to utrudniała. Chcąc zaczerpnąć powietrza do nosa trafił mi usypiacz. Oczy zaczęły mi się zamykać. Jednak zanim straciłem kompletnie przytomność usłyszałem pewien głos.

- ~Znalazłem cię~- po tym zdaniu przestałem się kontaktować ze światem.

Kajdany (GERPOL)[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz