Rozdział 3

60 7 0
                                    

Dni uciekały Jiminowi pomiędzy palcami, dni w teatrze zajmowały mu tak sporo czasu, że nawet nie zorientował się kiedy minęły dwa tygodnie. Niebawem miały się odbyć trzy próby generalne do spektaklu, który czekał tuż za rogiem. Podekscytowanie Yerin trochę się odbiło na ich ostatnich dniach. Owszem, była to dla niej ogromna, muzyczna szansa, która mogła poprowadzić jej karierą na przód, aczkolwiek... Jimin był szczerze zazdrosny. Od zawsze marzył o muzyce, zawsze śnił o jej prawdziwym pięknie, lecz... Musiał zrezygnować na rzecz pracy w korporacji ojca. Nie mógł kłamać, to zajęcie było po prostu nudne.

Od dziecka chciał komponować, zostać sławnym muzykiem i zdobywać wielkie sukcesy. Jednakże, jego rodzice do niego mieli inne plany - chcieli mu przekazać firmę ojca, gdy ten uzna, że nadszedł na to odpowiedni czas. Mężczyzna otwarcie mówił, że to nie jest ta ścieżka, którą chce podążać, ale nikt go nie chciał słuchać. Do teatru zaprowadzała go Yerin z nadzieją, że Jimin znajdzie sobie jakichś znajomych, bardzo przypadło mu do gustu to miejsce, albowiem było tam pełno artystycznych dusz, które chciały się uwolnić z ciał... Czuł, że jest w domu.

Poznał tam między innymi Taehyunga, z którym od razu się zaprzyjaźnił. Bardzo spodobał mu się jego styl bycia, przez pewien czas chciał być taki jak on; pomocny, odważny, mieć dobry styl. Był doprawdy... Mężczyzną, który przyciągał uwagę. I powiedział to Jimin. Mężczyzna.

Próba za próbą, praca za pracą, dom... I tak w kółko - przez ostatnie dni Jimin nie miał lekko, tym bardziej, że w mieszkaniu, w którym mieszkali ponownie pojawili się rodzice małżonki. Przez dłuższy czas nie mogli znaleźć dobrego mieszkania, w dobrej cenie... I tak, rodzice im bardzo pomagali, ale w końcu chcieli się usamodzielnić i być samowystarczalni.

Yerin również nie mogła się skarżyć na brak wolnego czasu; jej dłonie były zmasakrowane przez niekończącą się grą na wiolączelii, którą pomimo bólu kochała.

Obydwoje byli zapracowani i przemęczeni, byli drażliwi i spięci. Chcieli się zrelaksować, ale było im dane odpocząć.

W końcu nastał weekend, w którym obiecali sobie, że spędzą te dwa dni spokoju w swoim towarzystwie, gdyż mieli spędzić leniwie sobotę i niedzielę w łóżku, rozkoszując się swoim delikatnym dotykiem i towarzystwem.

Od samego poranka pary nie mogła odkleić od siebie żadna siła, albowiem wspólne jedzenie winogron w łóżku okazało się bardzo romantycznym spędzaniem czasu, a delikatne pocałunki tylko dodawały urokowi tego ranka. Obydwoje nawet nie byli skłonni się od siebie odsunąć, aby udać się do łazienki... Była to strata czasu.

Mały, a za razem chudy palec kobiety delikatnie wepchnął duże winogrono do ust mężczyzny przez co jego lewy policzek nabrał większej objętości.

- Wyglądasz jak chomik! - Zaśmiała się dźwięcznie kobieta, nie mogąc powstrzymać swojego uśmiechu na twarzy. Zasłoniła sobie usta dłonią, śmiejąc się w niebo głosy.

Jimin pogryzł słodki owoc, uderzając ją lekko w ramię.

- Jak możesz mnie bić, Park Jiminie?! - Powiedziała roześmiana, łapiąc go za policzki.

Bez większego zawahania, pocałował ukochaną, by chwilę później się od niej odsunąć.

- Zamknij się i oglądaj. - Pokazał na ekran laptopa, na którym leciał jakiś film przyrodniczy o fokach.

death song | m.yg x p.jmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz