Rozdział 9

57 6 0
                                    

Cały dzień Yoongi myślał nad tym, jak naprawić całe to bagno. Chciał pomóc Jiminowi wrócić do domu i nie chciał, aby jego życie tak nagle przemknęło mu między palcami.

Kiedy tak myślał nad rozwiązaniem, po jego domu panoszył się młody chłopak, który trochę sprzątał, opowiadał o swoim życiu i nie tylko; Yoongi mógł się dowiedzieć, gdzie pracuje i czym zajmuje się na co dzień, jaka jest jego żona... Absolutnie nie umknęło jego uwadze, że na jego palcu jest złota obrączka symbolizująca miłość do kobiety. Cóż, na pierwszy rzut oka Jimin nie wydawał się być... Prawy. Artystą zdążył mu przypisać pewną łatkę nie poznawszy jego poglądów.

Jimin z każdą kolejną godziną otwierał się coraz bardziej, nie wydawał się w ogóle speszony tym, iż pojawił się w ,,życiu" muzyka tak nagle... W końcu - o ironio - Yoongi był martwy.

Popołudnie spędzili razem w miłej atmosferze rozmawiając o zmianach w ludzkim życiu, Yoongi nie zdawał sobie sprawy, jak szybko czas biegnie. Rozmawiali, śmiali się i głównie opowiadali o sobie. A raczej, Jimin opowiadał, a Yoongi był wiernym słuchaczem, który analizował i rozumiał każde słowo chłopaka.

Yoongi był bliski perfekcji, perfekcji jego myśli na temat chłopaka. Już wiedział, już był pewny...

Na wieczór, nim Jimin zdążył ułożyć się do snu, Yoongi poprosił go o rozmowę.

Ich ciche oddechy mieszały się w jeden, a ich wzrok ilekroć się spotykał, szybko starał się odejść w innym kierunku. Delikatny stukot naczyń odbijał się echem od ścian, ich niedokończone herbaty w filiżankach z każdą minutą stygły, tak jak dystans pomiędzy dwojgiem mężczyzn.

Yoongi wstał z fotela, który wydał z siebie nieprzyjemny dla ucha dźwięk, a mężczyzna powędrował do okna, zasłaniając dokładnie firanki.

- ,,First Love" to nie jest prosta melodia. - Powiedział spokojnie jeździec, obracając na swoim palcu srebrny pierścionek. - Stworzyłem ją z myślą o śmierci, chciałem umrzeć. - Westchnął chłopak, krzyżując ręce na piersi.

Jimin patrzył na Yoongiego w pełnym skupieniu, słuchając jego słów.

Mężczyzna westchnął cicho, starając się zebrać myśli do porządku, miał w głowie istny bałagan...

- Nie byłem wtedy sam. - Odpowiedział spokojnie. - Była przy mnie osoba, która dawała mi sił... Ale po jakimś czasie, wszystko się zmieniło. Kochałem tą osobę, dawała mi odwagi i szczęście, a... Uśmiech tej osoby, głos... Doprowadzał mnie do istnego szaleństwa, robiąc że mnie bałagan. To była moja... Druga miłość.

- Właśnie tak zginąłeś? - Wyszeptał Jimin, wstając z kanapy, po czym powolnym krokiem podszedł do artysty.

- W tamtym momencie umarła moja dusza, następnie umysł... Następnie ciało. Następnie życie wieczne poza światem żywych. Tylko po co? - Zaśmiał się ironicznie muzyk. - Ale to jeszcze nie to.

Pianista spojrzał w ciemne, niczym węgiel oczy chłopaka.

- Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to dopiero początek mojej śmierci. - Westchnął. - Moje męki trwały dniami, tygodniami aż w końcu miesiącami. Sam je skończyłem.

Jimin patrzył z ogromną powagą i smutkiem na muzyka, bowiem nie spodziewał się takiej historii. Chciał poznać każdy szczegół tej tragedii, chciał poczuć to co czuł artysta przez całe jego życie.

death song | m.yg x p.jmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz