Rozdział 13

62 7 0
                                    

Noc trwała wieczność, Jimin czuł, iż w pewnym momencie świat zatrzymał się w miejscu. Jego palce niemiłosiernie bolały od trzymanego w dłoni pióra, a zgniecione kartki papieru leżały dookoła czarnego pianina.

Jego umysł dosłownie się gotował od nadmiaru myśli sprowadzonych do powrotu do świata żywych. Jednakże, na końcu jego głowy paliła się lampka... Co mu zostało do zrobienia? Owszem, to szalone. Aczkolwiek... Jimin już nie miał pewności, czy cokolwiek go czeka za życia, być może nic, bądź kiedyś zostanie miliarderem, bądź prezydentem? Niczym marzenia małego dziecka, nie mogły opuścić umysłu mężczyzny.

Tylko czy bycie prezydentem przyniesie mu szczęście? Czy pieniądze staną się wyznacznikiem jego uśmiechu? Albo czy stanie u boku Yerin będzie trwało do końca jego dni? Niczego nie mógł być pewny, ponieważ życie było niekończącą się zagadką, a los jedynie dawał maleńkie podpowiedzi, co do przyszłości.

W takich sytuacjach, jak ta, Jimin się zastanawiał jak to jest być wróżką, która wróży z kart przyszłość, przykrości oraz cele w życiu. Ludzie potrafili zostawić u takich osób miliony rocznie. Czy to przyniosłoby szczęście Jiminowi? Wątpił. Nie obchodziło go, że jakaś kobieta zdradziła swojego mężczyznę. Może to zabrzmieć bardzo nieczułe, ale Jimin w swoim życiu był małym świetlikiem, który sam sobie oświetlał drogę poprzez nieskończoną ciemność, która go otaczała.

Wiedział, iż Yerin na niego czeka, sam chciał ją zobaczyć, ale nie kosztem swojego nieszczęścia. Życie z artystą pod jednym dachu uświadomiła go w wielu kwestiach, a między innymi, że za życia wcale nie czuł tego przypływu szczęścia. Teraz widział, że to wszystko było fałszywe... Udawane, nieprawdziwe.

Być może to była jego duchowa szansa na zieminienie swojego przeznaczenia? Jego rolą nie było siedzenie za biurkiem w firmie ojca, absolutnie tego nie chciał! Chciał się wykazać, pokazać ludziom swoje serce, umysł i duszę.

Yoongi był bezimiennym artystą, był cieniem własnego ciała. Był zagadką, mrokiem, nieobliczalnością. Yoongi był muzykiem, który został pogrzebany przez ludzi, którzy nie wiedzieli jak wielkim talentem dysponuje. Na jego grobie nie było, ani jednego symbolicznego świeca, ani kwiatów... Jedyne co znajdywało się na kamiennej płycie był smutek, którego nikt nie mógł się pozbyć.

Śmierć Yoongiego była pożądana przez otoczenie sąsiedzkie, chłopaka nikt nie akceptował, to samo rodzina, która nie brała czynnego udziału w samorozwoju mężczyzny. Był sam. Sam jak płatek śniegu, którego przeznaczeniem jest zginąć, gdy tylko dotknie ziemi. I Yoongi dotknął tej ziemi, a wszystkie informacje o muzyku zostały spalone jak jego ciało, a dusza uwolniona w zaświaty.

Historię muzyka można było zapisać na mniej niż połowie kartki papieru. To bolało, że Jimin wie o nim tak mało, chciał znać przeszłość swojego towarzysza, chciał poznać i poczuć jego ból...

Świt nastał bardzo późno, a przynajmniej dla Jimina, który całą noc spędził na komponowaniu melodii, która mogła go przywrócić do świata żywych. W jego głowie krążyła myśl, co jeśli nie wróci? Z wyrazu twarzy artysty nie mógł nigdy wyczytać, czy jest szczęśliwy, czy smutny, nawet wtedy, gdy się delikatnie uśmiechał.

Gdy tylko słońce wstało, docierając swoim blaskiem do okien mieszkania muzyka, Jimin rozejrzał się dookoła, a widząc jaki syf zrobił przez całą noc, aż złapał się za głowę. Szybko wstał na równe nogi, a kiedy miał zacząć wszystko sprzątać, usłyszał ciche kroki gospodarza domu. Lekko zadrżał.

death song | m.yg x p.jmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz