10.

2.9K 51 9
                                    

*Michele*

-Błagam Cię... Daj mi jeszcze trochę czasu. Obiecuję, że oddam wszystko co do grosza.

-Jesteś w stanie oddać mi dziesięć milionów w tydzień? -patrzę na niego i znając odpowiedź wyciągam pistolet zza paska spodni.

-Jakie dziesięć milionów? Pożyczałem tylko dwa.

-Mój czas i cierpliwość kosztuje. Będziesz w stanie czy nie? - celuje w jego głowę. Widzę ten strach.

-Posta... - nie dałem mu nawet dokończyć. Nacisnąłem spust, a on skończył z dziurą między oczami.

-Posprzątać tu i dać mi następnego. Macie 15 min.

Wychodzę z magazynu i wyciągam paczkę papierosów. Wyjmuje, odpalam jednego i od razu się zaciągam. Tego było mi trzeba.
Paskudne uzależnionie.

Kiedy skończyłem palić wracam do magazynu gdzie chłopaki przygotowali dla mnie zabawę.

-Czemu on jest taki poobijany? Nienawidzę używanych rzeczy. - wkurwili mnie, bo nie takie polecenie otrzymali.

-Stawiał się trochę. Co mieliśmy zrobić?

-Nie macie innych sposobów? Czego was kurwa uczyłem. Wynoście się stąd. - niech mi znikną z oczu, bo ich też rozpierdole.

-Wychodzimy chłopaki. - wiem, że będą sprawdzać kamery dla bezpieczeństwa. Będą mieli widowisko. Dziś mam ochotę się porządnie wyżyć.

-Czemu tu jestem? Co chcesz mi zrobić? Wypuść mnie!

-Mario ma w szeregach samych debili -zaśmiałem się przecierając czoło.

-Dziś masz wielkiego pecha chłopie. Raz, że pracujesz dla tego skurwiela. Dwa.. wpadłeś w moje ręce. Trzy.. Mam strasznie zły humor. - widząc strach w jego oczach zacząłem się śmiać.

-dobrze.. Co by tu z Tobą zrobić... - zaczynam chodzić wokół niego i zbierać pomysły na tortury. Wiadomo, że żywy stąd nie wyjdzie, ale śmierci szybkiej też mu nie zapewnie.

W mojej głowie zaświeciła lampeczka, która przypomniała mi o istnieniu szafy, w której znajdę wiele interesujących rzeczy.
Podchodzę, więc do niej i zaglądam go środka.
Noże, strzykawki z trucizną, liny, baty,
kleszcze do usuwania zębów, młotki, gwoździe, kije bejsbolowe itd. Co kto sobie wymarzy to z tej szafy to wyjmie.

Pierwszy w moich rękach ląduje nóż.

-Od Ciebie zależy kiedy i jak odejdziesz z tego świata, więc lepiej dla Ciebie, żebyś współpracował.

-Po moim trupie czegoś się ode mnie dowiesz - splunął pod moje nogi. Teraz się zrobił odważny?

-Więc wolisz jak boli. Dla mnie lepiej chłopie. - obracam nóż w dłoni i podchodzę do niego. Łapie jego parszywą dłoń i jednym zwinnym ruchem obcinam mu jeden palec.

Jego krzyk przecina ciszę panującą w magazynie, a krew brudzi moje ubranie.

-No Ty kurwa normalny jesteś? Ujebałeś mi koszule. - uderzam pięścią w jego twarz i słyszę, że jego nos nie jest już w całości.

-Jesteś pojebany!

-Tak tak.. A teraz gadaj co Mario chce od mojej małej. - warcze i wbijam powoli nóż w jego udo.

-Nic Ci nie powiem.

Nóż powoli znika w jego skórze w akompaniamencie jego krzyku. Łapie rękojeść noża i przeciągam przez całą długość, aż do kolana. Rozchylam w między czasie ranę, żeby bolało bardziej.

-Mów czego ten skurwiel chce.

-Nie. - syczy przez zęby i zaczyna się szarpać.

- No dobrze.. Ja się tak mogę bawić dopóki nie zdechniesz.

Odkładam nóż na mały stoliczek, który stoi obok szafy i biorę kleszcze.

-Powiedz aaa - łapie za jego ryj i sam otwieram mu gębę.

-Zaczniesz mówisz czy nie? - daje mu jeszcze jedną szanse, w między czasie łapiąc już jednego z zębów.

-Dobra powiem! - unoszę brwi do góry i narazie odkładam kleszcze.

Staje przed nim, zakładam ręce na pierś i czekam na to co ma mi do powiedzenia.

-On chce tą małą za to co zrobiłeś z jego żoną pare lat temu. Chce się zemścić. Masz czuć to samo co on. - patrzę na niego i za chuja nie wiem o co mu chodzi.

-Jaka jego żona? O kim Ty kurwa mówisz?

- Astoria James. Żona Mario. Zginęła w strzelanie, którą sprowokowali Twoi ludzie. Ona była w ciąży. - kurwa.

-Gdyby nie szczekał to by żadnej strzelaniny nie było. Poza tym sam schował się za jej plecami i ją wystawił.
Jebany tchórz.

Biorę kleszcze i na nowo łapie jego ryj. Jednym ruchem wyrywam mu ząb po zębie. Z jego twarzy krew leci pięknym czerwonym strumieniem. Krzyczy, piszczy niczym baba.

Gdy pozbywam się wszystkich zębów, biorę młotek i gwoździe. Przykładam do jego dłoni i przybijam gnoja do krzesła, na którym siedzi. To samo robię z jego nogami.

Gdy kończę robotę odchodzę od niego i pokazuje do kamery, żeby chłopcy tu przyszli.

Minutę później wchodzi Chris z resztą.

-Skurwysyn ma się wykrwawić i zdechnąć sam. Dopóki nie będziecie pewni ma tu siedzieć. Później weźmiecie go na stół i pokroicie. Jego części dacie psom na pożarcie.

-Szefie.. Dzwonili z domu. Coś jest nie tak z Des.

Nie mówię nic tylko biegiem rzucam się do wyjścia z magazynu i samochodu.
Ruszam z piskiem opon w stronę domu.

Jeśli coś jej się stanie przeze mnie to nigdy sobie tego nie daruje.

Będziesz Moja / Michele Morrone DDLG (Zawieszona) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz