9.

3.3K 57 12
                                    

*Destiny*

-ODEJDŹ! - krzyczę i odpycham go od siebie, kiedy próbuje mnie przytulić.

-Chodź tutaj. Posmaruje Ci pośladki, żeby nie piekły, aż tak bardzo. -pokazuje maść, którą ma w lewej ręce. Chyba jakaś nawilżająca.

-Spieprzaj z tą maścią. Trzeba było mnie nie bić! Nienawidzę Cię! - mówię, patrząc mu w oczy. Widzę dziwny ból, który się w nich odbija, ale ignoruje to.
Nie obchodzą mnie jego uczucia.

-Słowa. Chyba, że jednak kara Ci się podobała i teraz specjalnie mnie prowokujesz. Aczkolwiek wątpię, żeby tak było, bo widząc łzy w Twoich oczach i policzkach raczej wolisz tego uniknąć, więc proszę Cię uważaj na słowa i korzystaj póki jestem miły, bo w końcu stracę cierpliwość. Nie chce Cię do siebie zrazić, bo za długo czekałem, aż będziesz u mojego boku. - dotknęłam dłonią policzka i rzeczywiście są mokre od łez. Nawet nie wiedziałam, że zaczęłam płakać.

-Słabo Ci to idzie, bo jak do tej pory nadal Cię nienawidzę i chce być jak najdalej. Pamiętaj, że zabrałeś tylko moje ciało, a nie uczucia. - warcze w jego stronę, odwracam się i zaczynam biec w pierwszym lepszym kierunku.

Nogi pokierowały mnie w korytarz za schodami. Tam jeszcze nie byłam. Odwracam się za siebie, żeby sprawdzić czy nie idzie za mną, ale nie widzę go, więc chyba sobie odpuścił.

Odwracam się znów przed siebie, ale trochę za późno, bo potykam się o coś i ostatnie co pamiętam to to, że nieźle przywaliłam głową o jakąś szafkę.

*Michele*

Zwariuje z nią. Przed chwilą dostała lanie, a nadal mi się stawia. Może jednak powinienem dać jej karę na jaką zasłużyła. Nie chciałem jednak, żeby od razu poczuła najgorszy ból.
Zbyt długo czekałem, aż będzie obok. Muszę ja tylko dobrze wychować i będziemy razem szczęśliwi. Wiem to.

Stojąc cały czas w tym samym miejscu i obserwując korytarz, w który mała uciekła słyszę głośny huk.

Wyciągam zza paska spodni pistolet i z wyciągniętą przed siebie dłonią idę sprawdzić źródło hałasu.
Mijam po drodze kilka pomieszczeń, które sprawdzam, ale jest czysto i nikogo nie ma.

Nagle dostrzegam ciało Destiny leżące na podłodze w rogu korytarza.
Przyspieszam i gdy jestem obok niej widzę, że z jej głowy leci krew.

-Destiny.. - klepie lekko jej policzek, ale nie reaguje. -Kochanie obudź się.. Nie rób sobie żartów. - biorę ją na ręce i idę szybko w kierunku skrzydła szpitalnego. Po drodze dre się na cały dom i zwołuje chłopaków.

Gdy docieram do jednej z prowizorycznych sal Tristan już tam jest i czeka.

Tristan to jeden z naszych najlepszych lekarzy. Pomaga nam gdy coś na akcji idzie nie tak jak miało.

Kładę małą na łóżku i odsuwam się pare kroków, bo wiem, że inaczej już nie pomogę.

-Znalazłem ją leżąca i z rozwaloną głową. Myślę, że musiała się przewrócić i uderzyć dość mocno. Zajmij się nią i lepiej dla Ciebie by było, żeby nic jej poważnego nie było.

-Spokojnie. Wyjdź narazie. Zajmę się nią i jak skończę to Cie zawołam.

Niechętnie robię co mówi. Martwię się o nią, ale mam też swoje obowiązki, a wiem, że Tris dobrze się nią zajmie.

A jeśli coś schrzani to pożegna się z życiem. Proste? Proste.

Pare minut później zbieram chłopaków i jedziemy się zabawić z jednym z dłużników.

Muszę jakoś odreagować prawda?
Nie będę krzywdził małej, aż tak mnie nie popieprzyło.

Chyba.

Będziesz Moja / Michele Morrone DDLG (Zawieszona) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz