Trzy herbaty

66 9 112
                                    

3 dzień writemasu

Hej!
Zastanawiam się, o której jutro dodam rozdział, bo jak na razie z każdym dniem mi co raz późniejsza godzina wychodzi...

3 grudnia

🌲🌲🌲

Można byłoby przypuszczać, że Kenneth nie lubi spędzać czasu na dworze i w wolnym czasie wolałby się raczej zaszyć w swoim dormitorium. Nic bardziej mylnego. Zaraz po historii magii a także ogólnym czytaniu książek, spacerowanie było ulubioną czynnością chłopaka.

Tak więc w którąś październikową sobotę Towler postanowił pochodzić sobie po błoniach. Samotnie, ale nie przeszkadzało mu to. Odpowiadało mu jego własne towarzystwo.

Wiatr znowu wiał, targając rudawobrązowymi włosami Kennetha, nieco przydługimi od jakiegoś czasu. Lekko zaczerwienione z zimna uszy błagały by wrócił do wieży Gryffindoru, gdzie niechcący zostawił swoją czapkę. Ratował go trochę mocno zawiązany na szyi czerwonożółty szalik. Oprócz tego miał na sobie granatowy płaszcz, spod którego wystawały nieco szare spodnie. Jego brązowe, zimowe buty były lekką przesadą na jeszcze jesienną pogodę, ale nie przejmował się tym.

Kenneth prawdopodobnie nie wiedział, że wiele dziewczyn w Hogwarcie uważało go za atrakcyjnego. Nie, że od razu najprzystojniejszego ucznia w szkole, ale mającego swój urok. Żadna jednak nigdy mu tego nie powiedziała wprost. Prawdę mówiąc, chłopak nie gadał ze zbyt wieloma dziewczynami. Najczęściej z tymi ze swojego roku o sprawach dotyczących lekcji czy szkolnych wydarzeń, a zwłaszcza z tymi z Gryffindoru. No a teraz również i z Katie.

W czasie gdy on spacerował, Bell również była na dworze. Miała kolejny trening Quidditcha. Powoli zaczynała sobie zdawać sprawę z tego, że Oliver dotrzymał słowa. Naprawdę zamierzał w tym roku zrobić wszystko by wygrać puchar. Katie miała nadzieję, że im się uda.

Gdy leciała do pętli aby rzucić kaflem, zauważyła na błoniach znajomą postać. Tak ją to rozkojarzyło, że Oliver musiał ją zawołać, by zorientowała się, że zawisła na chwilę w powietrzu z kaflem w dłoni. Szybko odwróciła się i wykonała rzut. Wood go jednak obronił.

Mimo wszystko udało jej się trafić parę razy a finalnie kapitan uznał ich mecz za udany, choć zerkając na nią nakazał drużynie bardziej skupiać się na Quidditchu podczas treningów (i oczywiście meczów).

- Jakbym tego nie wiedziała - mruknęła Katie, wychodząc wraz z Angeliną i Alicią z szatni.

- A co cię tak rozproszyło? - spytała Johnson. - Albo raczej kto?

- Kenneth tam jest - kiwnęła głową w stronę chłopaka spokojnie przechadzającego się przy jeziorze.

Angelina i Alicia posłały jej sugestywne spojrzenia, na co przewróciła oczami.

- Oj dałybyście już spokój - stwierdziła, na co przyjaciółki się zaśmiały. - Idziecie ze mną?

- Nie, idź sama - rzekła Alicia, szczerząc się.

Katie pokręciła na to tylko głową i pożegnała się z gryfonkami, po czym skierowała się w stronę Towlera.

Przebiegła kawałek, bo chłopak naprawdę szybko się poruszał. Zdołała go jednak dogonić, gdy przystanął niedaleko jeziora, bo zobaczył, że idzie w jego stronę.

- Cześć! - przywitała się z nim Katie, poprawiając szalik, który trochę się jej rozwiązał.

- Cześć - Kenneth obdarzył ją tym swoim delikatnym, typowym dla siebie uśmiechem. - Wracasz z treningu? - spytał.

- Tak, skąd... - zaczęła Bell, ale po chwili zrozumiała, że przecież ma ze sobą miotłę. Skinęła więc jedynie głową. - A ty co robisz?

- Postanowiłem się przejść. Lubię takie chłodne powietrze - stwierdził, patrząc w lekko szarawe niebo. To była chyba kolejna jego nietypowa cecha. Większość osób wolała w taką pogodę siedzieć w zamku.

- Niedługo będzie ciemno - rzuciła Katie. - Nawet gdyby nam było wolno, to wolałabym wtedy nie być na dworze. Nie przy nich - wskazała ręką na dwóch dementorów czatujących przy wejściu i mimowolnie się wzdrygnęła.

- Rozumiem. Możemy zaraz wracać. Znaczy ja zaraz wracam. A ty możesz ze mną...jeśli chcesz - Kenneth zaczerwienił się lekko, ale Bell parsknęła tylko cicho na jego plątaninę.

- Mogę pójść z tobą. Nie chciałabym sama przechodzić obok nich - znów miała na myśli dementorów, a Towler pokiwał na to głową ze zrozumieniem.

Pospacerowali jeszcze chwilę razem, po czym uznali, że pora już wracać. Ruszyli więc razem w stronę zamku i chociaż minęli strażników Azkabanu, Katie czuła się jakoś swobodniej, bo szła obok Kennetha.

W zamku już jednak rozdzielili się. Bell ruszyła w stronę wieży Gryffindoru, a Towler do sowiarnii, gdyż chciał wysłać list do kogoś.

W pokoju wspólnym Katie zobaczyła swoje dwie przyjaciółki. Ku jej zdumieniu, na stoliku przed nimi stały trzy...

- Czy to jest herbata z imbirem? - spytała zszokowana dziewczyna, siadając na przeciwko nich.

- Zainspirowałyśmy się tobą trochę - wyszczerzyła się Angelina.

- I mamy też herbatę dla ciebie, chociaż musiałam ją podgrzewać zaklęciem parę razy - odezwała się Alicia. 

- Zdecydowałyśmy, że jak nie przyjdziesz w ciągu godziny to rzucimy o nią monetą - dodała Johnson. 

- Aż tak zasmakowała wam ta herbata? - spojrzała na nie z rozbawieniem Katie. 

- Jest całkiem smaczna, to trzeba przyznać - stwierdziła Alicia. - Ale nie o tym teraz. Jak było z Kennethem?! - dwie gryfonki wbiły w nią zaciekawiony wzrok. 

- Nijak. Znaczy no pospacerowaliśmy po błoniach i porozmawialiśmy chwilę - odparła im Bell. - Było całkiem miło, ale to wszystko, nie przesadzajcie - rzekła, widząc ich porozumiewawcze miny.     

Reszta wieczoru upłynęła im na rozmowach, a później dołączyli też do nich bliźniacy i Lee. W pewnym monecie też pojawił się przy nich Oliver, który widząc większość swojej drużyny, przekazał im termin najbliższego treningu. Zapytali, czy chce do nich dołączyć, ale Wood miał jakieś inne plany. Później, będąc już w swoim dormitorium, w łóżku, Katie stwierdziła, że to był naprawdę udany dzień. 

🌲🌲🌲

Katie zachciało się iść w nocy do toalety. Tak więc zrobiła i wymknęła się do łazienki, starając się poruszać jak najciszej by nie zbudzić współlokatorek. Gdy wyszła, poczuła jakiś chłodny powiew. Prawdopodobnie wiatr otworzył jedno z okien. Podeszła więc cicho by je zamknąć. Wtedy właśnie coś dostrzegła.  

Na skraju zakazanego lasu była ciemna plama. Wyłoniła się na chwilę z drzew. Czarny, średniej wielości pies. A może ponurak? Katie nie była pewna. Zamrugała, ale wtedy pies zniknął. Może tylko jej się to przewidziało?

Wróciła do łóżka, ale przez chwilę rozmyślała intensywnie nad tym, czy właśnie widziała omen śmierci. Może powinna sprawdzić jeszcze raz? Pokręciła jednak głową. Przez lekcje wróżbiarstwa naprawdę popadała w paranoję. To na pewno było zwykłe, zbłąkane zwierzę. Albo jej się to wydawało. Było ciemno. A w dodatku późno. Możliwe, że tylko to sobie wyobraziła. Tak, to na pewno tylko jej wyobraźnia płata jej figle. 

Z tą myślą dziewczyna przewróciła się na drugi bok i niedługo później spokojnie zasnęła. Jako że naturalnie nie umarła dzień czy nawet dwa później, to po jakimś czasie już całkowicie zapomniała o tym tajemniczym (a może i całkowicie zwyczajnym) psie.    

🌲🌲🌲

Dzisiaj też mało słów w sumie, ale no powoli lecimy do przodu. Naprawdę podoba mi się to codzienne pisanie❤

(Ciekawe co powiem o tym za kilka dni...)

1014 słów

Pozostało 21 dni do świąt

Herbata z imbirem • Katie BellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz