Osiem herbat

68 10 130
                                    

8 dzień Writemasu

Hej!
Wiem, że późno, ale no, udało się. Zapraszam

8 grudnia

🌲🌲🌲

W czasie gdy Kenneth i jego koledzy popijali sobie herbatkę, Katie siedziała w bibliotece razem z Leanne, przygotowując się na kilka jednocześnie. W tym momencie była zajęta astronomią. Chciała ją jak najszybciej skończyć, bo jeszcze tego dnia miała trening. Mecz był tuż tuż i Oliver im nie odpuszczał. 

Bell wyjrzała na chwilę przez okno. Mocno wiało. Zastanawiała się, czy pogoda poprawi się do soboty, ale chyba były na to małe szanse. Naprawdę chciała wygrać, a jednocześnie miała już dość tych treningów, nauki. W dodatku jeszcze groźny morderca czaił się gdzieś w pobliżu...

 - Nawet nie chcę myśleć, ile nauki mają starsze roczniki - westchnęła Leanne znad swojej notatki z transmutacji. 

- Cóż, od dziewczyn i Kennetha wiem, że naprawdę jest z tego sporo. Z szóstego roku nikogo bliżej nie znam, a Oliver i tak nie przejmuje się nauką. Chce grać w Quidditcha po szkole i żadne oceny mu w tym nie pomogą. Przynajmniej tak mówi. 

- Cóż, mam nadzieję, że mu się uda. Chociaż jednocześnie wolałabym, żeby to nasz dom wygrał - uśmiechnęła się Cooper. - Mimo, że nie interesuje mnie za bardzo Quidditch. 

- Ale Clovis już tak - wyszczerzyła się Katie i uchyliła się przed kawałkiem pergaminu, który rzuciła Leanne.

Clovis był puchonem z roku wyżej, ścigającym Hufflepuffu i można było powiedzieć, że podobał się Cooper. Mimo, że za dużo z nim nie rozmawiała.  

- Bądź ciszej, bo cię ktoś usłyszy - syknęła i rozejrzała się po bibliotece. Katie wywróciła oczami, ale już więcej nie wracała do tego tematu. 

Po kilkunastu minutach zerknęła na zegarek i złapała się za głowę. 

- O kurczę, trening trwa od pięciu minut! - zawołała, pospiesznie pakując do torby swoje rzeczy. - Oliver mnie zabije!

- Z tego co o nim słyszałam od ciebie to jest w stanie to zrobić - mruknęła Leanne, podając jej podręczniki do astronomii i transmutacji. 

- To jutro się spotkamy w porze obiadowej, dobra? - spytała Bell. - Bo będę musiała przed lekcją napisać wypracowanie dla McGonagall... 

- Możesz spisać ode mnie, ja właśnie swoje skończyłam. Dam ci je jutro - Cooper uśmiechnęła się, pokazując jej zapisany pergamin. Katie chciała jej podziękować, ale puchonka machnęła na nią ręka. - Leć, bo Wood serio cię zabije!  

Katie wybiegła więc z biblioteki. Schody w Hogwarcie wydawały się nie mieć końca, gdy człowiek się spieszył. Szybko pobiegła do wieży Gryffindoru by odłożyć swoje rzeczy a także zabrać miotłę (przy okazji od razu przebrała się też w strój). Następnie zbiegła na dół, prawie przewracając przy tym Colina Creevey'a i kilka innych osób. 

- Przepraszam, przepraszam! - wołała. W końcu wybiegła ze szkoły i zaczęła przeskakiwać przez kępki wilgotnej trawy aż do boiska Quidditcha. Tam piątka zawodników wisiała w powietrzu, podczas gdy Oliver, oparty o swoją miotłę, stał i spoglądał na jej zbliżającą się sylwetkę. 

- No nareszcie - mruknął Wood, gdy zdyszana stanęła przed nim. Przełożył nogę przez swoją miotłę, chcąc dołączyć do swojej drużyny. 

- Bardzo cię przepraszam Oliver, ja po prostu...

- Nie ważne, już i tak straciliśmy dużo czasu, więc skończmy gadanie. Leć na swoją pozycję - rzekł. Trudno było określić, jak bardzo był zdenerwowany. Katie posłusznie podleciała, by zająć miejsce obok Angeliny. 

Herbata z imbirem • Katie BellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz