Dwanaście herbat

67 8 232
                                    

12 dzień Writemasu

Hej! Powiem Wam, że nie mam ostatnio jakiejś wielkiej motywacji do pisania tego, ale cieszę się, bo już niedługo dojdziemy do grudnia, świąt...generalnie ciekawszej akcji😏

12 grudnia

🌲🌲🌲


Zbliżał się grudzień, a pogoda robiła się co raz zimniejsza. Katie nie należała do osób, które lubiły opuszczać zamek w taką pogodę. Wolała się zaszyć w pokoju wspólnym pod kocem, z dobrą książką i - oczywiście - herbatą. 

Była właśnie w trakcie czytania Księcia Kaspiana z mugolskiej serii książek Opowieści z Narnii, gdy podeszły do niej Angelina i Alicia i usiadły w fotelach  na przeciwko. 

- Wygląda na to, że zaraziłam się od ciebie miłością do herbaty - rzuciła Spinnet. Gdy Bell uniosła głowę, zauważyła kubki z gorącym napojem, które przyniosły przyjaciółki (wzięły też dodatkowy dla niej, mimo, że miała już herbatę). - Co czytasz? - spytała, kiwając głową na jej książkę. 

- Księcia Kaspiana - odparła dziewczyna, pokazując jej okładkę. Alicia uśmiechnęła się. 

- O tak, jakbym ja tylko spotkała Kaspiana to...

- Allie, dzieci tu są - wtrąciła się Angelina, na co obie gryfonki przewróciły oczami. 

- Jakie dzieci? Za kilka miesięcy piętnaście lat skończę!

- A ja mam już szesnaście - odparła Johnson.

- No tak, bo ty z października jesteś, więc musiałaś przyjść o rok później - Alicia wypiła łyk herbaty. - Ale to i dobrze, bo dzięki temu poznałaś mnie - wyszczerzyła się. 

- Co to za herbaciane spotkanie, na które nie zostaliśmy zaproszeni? - odwróciły głowy, by zobaczyć zmierzających w ich stronę bliźniaków i Lee, również z pełnymi kubkami. 

- Angelina, Stretton na ciebie czeka przed wejściem - mruknął Fred. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, co nie uszło uwadze gryfonów, tyle że o ile Weasleyowie i dziewczyny się uśmiechnęli, to Jordan jakby zmarkotniał. 

- Udanej randki! - zawołała Alicia. - Nie zapomnij, że mamy dzisiaj trening!       

- To nie jest randka! I jasne, że nie zapomnę, przecież Oliver by mi żyć nie dał!

Po chwili Johnson zniknęła na korytarzu, a Spinnet odwróciła się do nich i mruknęła coś cicho do Lee, czego Katie nie usłyszała. Po chwili George zaproponował im, by pograli w eksplodującego durnia, więc Bell odłożyła książkę i ochoczo przyłączyła się do przyjaciół. 

Po kilku rundach się jednak rozeszli. Katie z niechęcią wyszła spod koca, by pójść do biblioteki, gdzie umówiła się z Leanne i Tamsin na powtarzanie zielarstwa. Applebee była podobno z niego całkiem dobra. 

W pomieszczeniu było już trochę osób, w końcu było wtorkowe popołudnie zwykłego, listopadowego tygodnia, co oznaczało dla większości uczniów mnóstwo nauki. Katie miała wrażenie, że nauczycieli nie ogarnie w tym, jak i jakimkolwiek innym roku magia świąt i w grudniu będą im zadawać jeszcze więcej pracy. 

Przy stoliku gdzie siedziały czwartoroczne puchonki miejsce zajmował również Clovis Albans, który wdał się w jakąś rozmowę z nimi. Katie podeszła i przywitała się z nimi, po czym zaczęła się przysłuchiwać dyskusji o tym, czy psy są lepsze od kotów (według chłopaka i Tamsin tak, według Leanne wręcz przeciwnie). 

Herbata z imbirem • Katie BellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz