Pięć herbat

81 10 206
                                    

5 dzień Writemasu

Hej!
Jeszcze entuzjazm mi nie opadł, właściwie to co raz bardziej się cieszę pisząc te rozdziały, mimo, że trochę mnie przeraża jak ten czas mija...niedługo będą święta, potem nowy rok i...hah, matura. No ale nic, zapraszam❤

Piąty grudnia

🌲🌲🌲

Czwartkowy wieczór mijał Kennethowi spokojnie. Przechadzał się pustymi korytarzami Hogwartu, wolno kierując się w kierunku wieży Gryffindoru. Nie spieszył się, bo miał jeszcze trochę czasu do ciszy nocnej. Poza tym lubił ciszę. Fakt, nieco inaczej wyglądał zamek gdy niektóre korytarze oświetlało jedynie światło księżyca i nie było grupek krzyczących, biegających uczniów. Dla niektórych taka atmosfera wydawała się dziwna. Ale Towler ją lubił. Naprawdę lubił przechadzać się po pustym, cichym zamku. 

Gdy tak szedł, poprawiając sobie torbę na ramieniu, usłyszał wołanie. Odwrócił się i ze zdumieniem zauważył dwie osoby. Jedną była oczywiście Katie. Drugiej, puchonki jednak nie kojarzył. 

- Cześć Kenneth - przywitała się z nim Bell. 

- Cześć - odparł nieco ciszej niż zamierzał, spoglądając na nieznajomą. 

- A, racja. Leanne, to jest Kenneth, mój...kolega z roku wyżej. Kennie, to jest Leanne. Jest z mojego roku, z Hufflepuffu. 

Gryfon i puchonka wymienili uścisk dłoni. Po chwili Leanne zaczęła coś mówić, ale Kenneth nadal zastanawiał się nad zdrobnieniem, którego użyła Bell. Od kiedy niby mówiła na niego ,,Kennie"? Nie, żeby mu to przeszkadzało. Tylko to było dość...niespodziewane. 

Pokręcił głową, chcąc się skupić na rozmowie. Leanne opowiadała właśnie o mistrzostwach Quidditcha, które miały się odbyć w przyszłym roku. Dziewczyna zastanawiała się czy jest sens na nie pójść, skoro nie lubiła Quidditcha. 

- Jasne, że tak! - zawołała Katie. - To wielkie wydarzenie, będzie mnóstwo ludzi, w tym oczywiście nasi znajomi...no coś niesamowitego!

Kenneth nie wiedział czy te argumenty go bardziej przekonały czy wręcz przeciwnie. Nie lubił dużych skupisk ludzi ani nie był zbyt wielkim fanem Quidditcha. Ale może warto się było na to wybrać? Był pewny, że jego rodzina kupi bilety gdy tylko będą dostępne. Jego mama była fanką tego sportu, tak jak i chłopak jego siostry. 

- Hej, może pójdziemy do kuchni? - spytała Katie, wyrywając go z zamyślenia. - Napijemy się herbaty. 

- Jasne - rzekł Towler. 

- Mi pasuje. 

Ruszyli więc na dół po schodach. Po drodze nie minęli zbyt wielu uczniów. Dwójkę puchonów z roku Kennetha z którymi cała trójka się przywitała. Byli to Cedrik Diggory i Todd Rubbington. Katie kojarzyła tylko tego pierwszego, ale obu skinęła głową. Zastanawiała się jak im pójdzie mecz z Hufflepuffem, gdy ten już się odbędzie. Choć do tego było jeszcze dużo czasu. W końcu najpierw mieli grać ze ślizgonami. 

W kuchni obsłużyła znowu obsłużyła ich Gwiazdka i całej trójce przyniosła herbaty z imbirem (Katie nawet domówiła sobie potem jeszcze jedną herbatę). Zaczęli rozmawiać, popijając gorący napój. Leanne była bardzo miła, ale to nie zmieniało faktu, że Kenneth czekał aż zostanie z Katie sam. Wstydził się zaprosić ją do Hogsmeade przy nieznajomej dziewczynie.

Na całe szczęście, Cooper* po jakimś czasie zdecydowała, że musi już iść do swojego pokoju wspólnego. Gryfoni nie wiedzieli, czy było to bardziej spowodowane późną porą, czy że ktoś może na nią czekał, albo miała coś jeszcze do zrobienia...W każdym razie dziewczyna pożegnała się z nimi, gdy oboje odprowadzili ją pod jej wejście, które nie znajdowało się zbyt daleko od kuchni.               

Herbata z imbirem • Katie BellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz