Rozdział 10

1.1K 84 59
                                    

Harry myślał nad tym przed długi czas, leżąc w środku nocy w swoim łóżku. Sen nie nadchodził, a on sam nie chciał się zmuszać. Zawsze kiedy to robił powracał on i te dłonie, dziesiątki dłoni, te głosy szorstkie i prześmiewcze. Koszmar jego życia odradzał się na nowo niczym feniks z popiołów. Kiedy mrok zaczął się rozjaśniać sam nie wiedział czy miał na myśli powoli wschodzące słońce czy Louisa, który był jak malutka światłość, rozświetlająca ciemność wokół niego. 

Kujące promienie dostawały się do sypialni przez odsłonięte okna. Opadały na jego twarz, jednak tak samo mocno jak pragnął żyć w ich blasku, tak jego oczy uważały co innego. Mroczki wywołane słońcem, zalewały całe jego spojrzenie sprawiając, że dotychczas biały sufit malował się w ciemne plamki. Przetarł dłońmi twarz, nieco mocniej pocierając zaropiałe kąciki. Ziewnął przeciągle w końcu podnosząc się do siadu. Jego kręgosłup strzyknął, gdy tylko się wyprostował. Podrapał nieśpiesznie nagą pierś i dłonią posunął w dół by podrapać też miejsce gdzie na nodze znajdował się tatuaż głowy tygrysa. Łóżko zaskrzypiało a materac wrócił do pierwotnego stanu maskując wgniecenie spowodowane jego ciałem, gdy w końcu się podniósł. 

Nie widział Louisa już tak długo. Minęło półtora tygodnia od dnia kiedy Louis opuścił jego mieszkanie. Nie był pewien czy rozumiał, ale starał się to robić gdy szatyn tłumaczył mu, że jego mama gorzej się czuję. Przyjmowana na nowo przez nią chemia, nie działała na nią zbyt dobrze i szatyn pragnął być blisko niej, pamiętając jak dawniej było to dla niej ciężkie. Harry zawsze słuchał tych opowieści z prawdziwym zainteresowaniem, choć nigdy tego nie robił. Historie opowiadane przez Zayna, przyjmował do siebie tylko częściowo woląc skupić się na każdej innej rzeczy. Ale wszystko co wiązało się z Louisem było jakby inne. Harry nie chciał nie słuchać. Po tych siedmiu latach, które upłynęły Tomlinson był pierwszym kogo słuchał z najczystszym zainteresowaniem. 

Odpowiedź na wiadomość o ponownym spotkaniu przyszła kilka minut po wysłaniu jej przez Harry'ego. Dokładnie pamiętał jak Louis wspominał coś o tym, że do jego mamy ma przyjechać koleżanka z daleka, więc postanowił zabrać Louisa do Dark. To było niezwykle ryzykowne z jego strony i zdał sobie z tego sprawę, gdy jego ekran rozświetliło, krótkie acz dosadne: Chętnie. Dołączona do tego uśmiechnięta buźka, stworzona z dwukropka i nawiasu była tak Louisowa, że Harry nie mógł się nie uśmiechnąć. Zawsze je wysyłał, gdy coś mu się podobało. 

Reszta dnia ciągnęła się jak nigdy wcześniej. Snuł się po mieszkaniu niczym duch, skubiąc co raz coś w kuchni. Słuchał muzyki i zatapiał się w kolejnych pędzących myślach. Rozmawiał z Louisem, wymieniając się kilkoma wiadomościami. Rozmawiał z Zaynem, który zdążył już wrócić do domu. Rozmawiał i z Liamem, któremu zastrzegł, że dziś w klubie ma pojawić się ktoś wyjątkowy i Harry będzie dostępny tylko dla gościa. Liam zaśmiał się na jego słowa, mówiąc coś o kolejnej rozpuszczonej i zapatrzonej w siebie gwiazdeczce. I Louis był gwiazdą, albo całym ich zbiorem, ale na pewno nie był rozpuszczony i zapatrzony w siebie. 

Gdy wychodził z domu, zegar na ścianie wskazywał godzinę osiemnastą, co sprawiało, że w Dark zjawią się dopiero za godzinę. Zbiegł po schodach, pozwalając by marynarka jego fioletowego, satynowego garnituru, przyozdobionego przez naszyte żółte kwiaty, mogła swobodnie powiewać. Pierwszy krok po opuszczeniu kamienicy był pełen świeżego powietrza. Powiew wiatru rozwiał dokładnie ułożone włosy, sprawiając że pojedynczy kosmyk opadł miękko na jego czoło. Pokonał dwa schodki, które dzieliły go od chodnika i rozejrzał się po okolicy. Choć była już szósta słońce nadal oświetlało ulice. Mały obcas obijał się rytmicznie o bruk, kiedy w akompaniamencie budzących się do wieczornego życia ulic Soho przecinał ulicę by dostać się do swojego samochodu. 

Dark | Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz