Rozdział 24

708 63 16
                                    

Pierwsze promienie słońca zaczęły przebijać się przez chmury dopiero późnym popołudniem. Cały Londyn pogrążony był w dziwnej melancholii, która powoli zaczynała przytłaczać Harry'ego. Myśl o ucieczce stąd była naprawdę przyjemna, jednak i cel nie napawał go radością. Wszystko to co działo się w jego głowie było istnym huraganem, wiele decyzji podejmował impulsywnie a wszystkie słowa były czasem tylko serią, zlepkiem liter. Był jak chłopiec błądzący wśród mgieł. Widział swoje światło i biegł do niego, jednak każdy krok i tak wydawał się nie być wystarczający. To wszystko było trudne. Ziemia osuwała się spod jego stóp, płuca piekły a dłonie znów niebezpiecznie drżały. 

Zniknął z Dark. Ostatnim czasem i tak błądził po klubie jedynie jako duch. Nie sprawiały mu przyjemności zarwane noce i litry alkoholu. Nie czuł tęsknoty za tańcem i upojnym seksem zmieszanym z kilkoma gramami kolejnych narkotyków. Oddanie klubu w ręce Liama i Zayna było ryzykowne, jednak kiedy w swoim życiu tego nie robił? Kiedy nie ryzykował? Miał świadomość, że robi dobrze, żeby zacząć na nowo musi odciąć pracę od życia, które chciał mieć. Kiedy w końcu miał dla kogo mieć to życie, nie miał dla siebie miejsca w Dark. Coś tak bliskie jego sercu stało się odległe, niczym radość gdy zjawił się w Londynie. Myślał, że będzie to dla niego trudne. Zostawienie za sobą tego co do tej pory było jego całym życiem, jednak było całkowicie inaczej. Czuł się lżejszy, kiedy miał świadomość, że nikt nie wymaga od niego bycia tam. W pewnym sensie Dark, chociaż było jednym z najważniejszych kawałków jego życia, było tym który ciągnął go na dno. Tam nikt nie interesował się innymi i choć nadal uwielbiał to jaką anonimowość i wolność zapewniał klub, z perspektywy czasu zauważał też dużo więcej. W Dark chodziło o wolność, jednak chodziło też o to, że Ci ludzie tam nie potrafili odnaleźć prawdziwego szczęścia. 

Jego głowa bolała, jednak zdążył się do tego przyzwyczaić. Ostatnio i tak czuł się dużo lepiej, więc uznawał to za swój sukces. Ból opuszczał jego ciało, jednak wiedział, że nie uwolni się od niego w pełni. Najbliższy czas pokaże czy znów nie zatonie w bólu i smutku. Fakt, że Louis będzie przy nim, będzie obok, nie zostawi go podnosił go na duchu. Tylko czy to wystarczy? Wiedział, że z nim będzie łatwiej, może nie będzie tak bolało. Ale jak Louis zareaguje na to wszystko? Powrót do źródła nie jest łatwy. To tak jakby musiał cofnąć się o te siedem lat wyrzeczeń i udać, że nic nie miało miejsca. Może będzie musiał cofnąć się całą dekadę? Bał się jak zareaguję, kiedy znów zobaczy miejsca, które kochał. Co się stało z tymi pełnymi mieszkańców ulicami? Tymi polami wokół na których przesiadywał latem z przyjaciółmi Co stało się z jego siostrą? Nie chciał wracać do domu, nie chciał wracać do miejsca gdzie się wychował, bo to już nie był jego dom. Jego dom był przy nim, znaleziony w najmniej spodziewanym momencie w kimś kogo nigdy by o to nie podejrzewał. Louis był tak odległy od tego jak żył on, że trudne było nadal do pomyślenia, że stał się tak ważną częścią jego życia. Ale to było dobre. Odnalezienie domu. 

Tej nocy miał problem żeby zasnąć. Następy dzień był jedną wielką niewiadomą. Jego i Louisa czekała ponad trzy godzinna podróż tak naprawdę w nieznane. Obiecał sobie, że będzie silny tylko ile obietnic złożonych w takiej chwili udaje się spełnić? Cały czas był jakby za mgłą, nie do końca był świadomy, że ma właśnie jechać do Holmes Chapel. 

Poranek był specyficzny. Wszystko co robił było mechaniczne. Nie było w tym żadnych emocji, nie było w jego działaniach niczego. Robił to co robił zawsze, jednak w odróżnieniu od każdego innego dnia, nie analizował i nie zastanawiał się nad wszystkim. Prysznic był szybszy niż zawsze, włosy nawet nie zetknęły się z wodą. Dokładnie wybierane ubrania tym razem zostały wybrane przypadkiem. Zabrał z szafy to co znalazł najszybciej i nie przejmował się tym jak wygląda. Nie układał starannie fryzury, a zostawił swoje włosy w nieładzie. Był jak ten młody Harry. Mający siano w głowie i będący jednym wielkim zbiegiem wydarzeń. Był sobą, którego nie chciał pamiętać. Nie wiedział czy lubił to co widział albo to co robił. Na zegarze wybiła ledwo ósma, kiedy zdjął z wieszaka płaszcz i narzucił go na swoje ramiona. Pogoda nadal była pełna melancholii. Wiatr targał koronami drzew, a ciemne chmury zbierały się nad miastem sygnalizując nadchodzący deszcz. Harry wrócił się do sypialni i z jednej z szuflad wyciągnął czerwony szalik. Szybko okręcił go wokół swojej szyi i jak najprędzej opuścił mieszkanie. Niewielka podróżna torba ciążyła w jego dłoni. Miał nadzieję, że nie będzie musiał zostawać tam dłużej niż tego chciał. Nie chciał żeby i Louis gnił w miejscu które kiedyś było całym jego światem. Mimo to wolał być przygotowany na każdą sytuację. Wsiadł do samochodu i od razu odrzucił torbę na tylnie siedzenia. 

Dark | Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz