Tydzień później..
Pov Lexy
To be honest moja relacja z Marcinem zaczyna być coraz lepsza, a w klasie poznałam nowe koleżanki - Julię i Agatę, so naprawdę jestem very happy, but no niestety nie wszystko może być tak dobrze.. Z Ulą nadal się nie pogodziłam. Szczerze? Nie jestem nawet na nią angry, czy coś. W zasadzie, jaki ona ma wpływ na to, w kim się zakocha? No właśnie, żaden. Muszę się z tym pogodzić, but ona chyba nie ma ochoty się ze mną godzić. Dzwoniłam do niej jakieś 3 dni temu i nawet nie raczyła odebrać, ani oddzwonić, so what can I do? Myślę, że nothing. Anyway, aktualnie jestem w szkole i siedzę na najbardziej znienawidzonej lekcji, jaka może istnieć, czyli matematyka. Obok mnie Dubiel i pomimo, że siedzimy na tej głupiej lekcji chłopak wydaje się dosyć zadowolony.. Hmm, interesting. Może coś fajnego się u niego wydarzyło?
L - Ejj Marcin? - spytałam cicho chłopaka
M - Tak? - lekko się uśmiechnął spoglądając na mnie
L - What happened? Why jesteś taki happy?
M - Po prostu. Cieszę się życiem Lexunia - uśmiechnął się jeszcze szerzej
L - Okay okay boy.. Żadne Lexunia, rozumiesz?
Marcin się zaśmiał.
M - Dobrze już dobrze, chill. Przecież jestem miły, doceń to Lexy! - chłopak śmiał się jeszcze bardziej
PM(pani od matmy) - Możecie się uspokoić tam z tyłu?! Jak nie interesuje Was lekcja to zapraszam do wyjścia! - wskazała na drzwi wkurzona pani nauczycielka.
L, M - Przepraszamy..
Po czym zdziwiliśmy i zaśmialiśmy się, że powiedzieliśmy to w jednym czasie, czym nie polepszyliśmy humoru nauczycielki..
PM - Dość tego! Wychodzicie z klasy w tej chwili! I macie nieobecność!
M - Pani żartuje sobie?! Przyszliśmy na lekcje, więc mamy mieć obecność! To, że pani ma jakieś problemy ze sobą i nas wyrzuca, to nie znaczy, że my mamy jeszcze cierpieć na tym! - wykrzyczał chłopak
L - Marcin chill - powiedziałam cicho i lekko złapałam chłopaka za rękę
PM - Nie no! Co za bezczelny typek! Jeszcze się za ręce trzymają! Lekcja to nie miejsce na takie rzeczy! Nie wiesz o tym panno Chaplin? - wydarła się patrząc na mnie.. nienawidzę, jak ktoś na mnie krzyczy, więc po prostu spuściłam głowę w dół..
M - Niech pani na nią się nie wydziera! Nic złego nie zrobiła!
L - It's okay Marcina.. Przepraszamy Panią i już wychodzimy - powiedziałam, pociągnęłam chłopaka za rękę i skierowałam się w stronę drzwi.
Pani tylko pokręciła głową. Już nawet nie chciało jej się z nami gadać.
L - Jesus Marcina! Co to było?!
M - No co! Ona nie będzie tak robić! Ja chciałem Cię obronić tylko przecież, a Ty nie możesz tego docenić tylko musisz robić aferę?! - lekko krzyknął chłopak