- Cholera! Coś ty zrobiła?! - podbiegłem do niej z przerażeniem na twarzy.
Leżała na podłodze, głową opierała się o ścianę, ręce bezwładnie spoczywały obok nagiego ciała, z lewej ręki ciekła krew. Kopnąłem nóż, który ze świstem uderzył o prysznic. Rozejrzałem się po białej łazience, w poszukiwaniu ręcznika, materiału, czegokolwiek. Nic.
Zdjąłem podkoszulek, chwyciłem za kołnierz i rozdarłem. Zrobiłem prowizoryczny opatrunek i mocno zacisnąłem na jej ręce.
- Nie śpij! Błagam! - darłem się do jej ucha, poklepując po policzku, otworzyła oczy i spojrzała na mnie nieobecnym wzrokiem.
- Igor? - wychrypiała.
Wsunąłem rękę pod jej kolana, drugą chwyciłem za plecy i ją podniosłem. Jej pocięta ręka, zrobiła czerwoną smugę na ścianie.
- Tylko nie zamykaj oczu! Słyszysz?! Po co to zrobiłaś, głupia!
Wbiegłem z nią do salonu i położyłem na kremowej sofie, na której szybko pojawiły się ślady krwi.
Włączyłem I-Pod, szybko odnalazłem przycisk „na Ratunek". Kliknąłem.
Po dziesięciu minutach, drzwi do pokoju się rozsunęły i do pomieszczenia wpadła zdyszana Justyna. Ja w tym czasie, zdążyłem przykryć Olę kocem, który znalazłem w sypialni.
Nowo przybyła rozejrzała się po salonie, utkwiła we mnie oczy.
- Po co mnie ... - spostrzegła Olę - Co ty jej zrobiłeś?! - fuknęła na mnie doktorka.
- Ja nic.
- Odsuń się.
Na ziemi położyła skórzaną teczkę, wyciągnęła z niej strzykawkę i napełniła substancją.
- Dużo jest krwi? - zapytała.
- Sporo.
- Idź posprzątaj i nie wyrzucaj szmat do pralni.
- Dlacze ..
- Rób co mówię!
Wróciłem do dziewczyn, Justyna wcierała jakąś maść na rozcięciu, Ola półsiedziała, półleżała i patrzyła przed siebie, nic nie mówiąc.
- Włóż prześcieradło do worka, i ten podkoszulek też. - rzuciła mi zakrwawiony materiał, który zręcznie złapałem. - I ubierz się. - spojrzała na mój tors, a jej policzki przybrały odcień różu.
- Ok.
W szafie znalazłem worek i bluzę, którą na siebie narzuciłem.
- Nic jej nie będzie?
- Będzie żyć. - mówiła Justyna, gdy odeszliśmy w kąt. - Zostanie blizna, ale ma ich już trochę. Zostań z nią. Ja bym ją wysłała do psychiatry, do dobrego psychiatry. Depresja, w tych czasach, to podpada pod Nietolerancje. No dobra idę, jakby coś się działo, to wiesz jak mnie przywołać.
- Tak, dzięki.
Zabrała ze sobą worek, by nikt nie zadawał niepotrzebnych pytań. Zrobiłem skromną kolację, składającą się z herbaty i kanapek z czerstwego chleba. Przysunąłem stół do kanapy, by Ola mogła dosięgnąć i wygodnie zjeść.
Usiadłem na skraju i czekałem aż się posili.
- Więc słucham. - powiedziałem.
- To był wypadek.
- Wypadek?! Kobieto chciałaś się zabić.
- Nie zabić. Nie jestem samobójczynią! Po prostu nóż mi się wyślizgnął, i za głęboko cięłam. I pozwoliłam sobie na zbyt, dużą utratę krwi.
![](https://img.wattpad.com/cover/28155062-288-k219080.jpg)
CZYTASZ
Misja [zawieszone]
Ciencia FicciónOpowiadanie chwilowo zawieszone. "Świat się podzielił. Przybyło państw na mapach, nowe języki, nowa kultura i religie. Dochodziło do coraz częstszych konfliktów, zamieszek, ataków terrorystycznych i wojen. Każdy mógł zostać zaatakowany, powodem była...