Króciutki one-shot z moją teorią na temat przyczyny zmian, jakie zaszły w charakterach Lance'a i Leiftana pomiędzy TO a NE i mam zaliczone cele pisarskie na ten rok B)
Inspirowałam się genjutsu Shisui z Naruto, zdolnego wpoić komuś daną wolę.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Obiecałem jej, że dołączę do Kryształu, tylko coś jeszcze musiałem załatwić. Cofnąłem się do swojego pokoju, zamknąłem z księgą przodków i przewertowałem ją w poszukiwaniu czaru. Wszystko przez to, jakie popełniłem błędy. Działałem po niewłaściwej stronie. Jednak nie mogłem przewidzieć, że miłość mojego życia, ostatnia szansa, jedyna żeńska istota naszego gatunku, zostanie wybranką zlepku dusz, które planowałem na nowo rozdzielić.
Brzmi to żałośnie. Zarówno zmienianie się dla „przeznaczonej osoby", jak i... Jakbym podporządkował swoje życie smokowi, bo uznałem, że wie, co dobre dla jego rasy, a jemu zależało na „uwolnieniu" cząstek Wyroczni, ale rozumiałem go. Moim już nie dało się pomóc. Więc próbowałem tamtym.
A skończyło się tak, że zamiast odnawiać potęgę aengeli, oboje z ukochaną poświęcimy się dla ratowania świata, którego tworzenie doprowadziło do wewnętrznej wojny i zagłady. Odbudujemy Kryształ. I nie ma opcji, żeby ten palant, Lance, zniszczył go, skoro weszła tam najdroższa mi osoba. Dobrze wiedziałem, jak mu nie pozwolić.
Pogodzony z losem, z myślą o oddaniu swojej mocy i świadomości na rzecz ustabilizowania maany, zacząłem mruczeć inkantację. Niskie tony wzbierały na częstotliwości. Przelewałem w nie wolę ochrony Kryształu. Niepotrzebną mi, gdy nim się stanę, niezbędną Lancowi, by mi nie zaszkodził. Myślałem też o nim i naszej relacji. Przez nić dawnego porozumienia płynęła zdolność manipulacji duszami, silniejsza od małego smoczka, zwłaszcza że się nie oszczędzałem.
Po rytuale, na drżących nogach szedłem wypełnić obietnicę, złożoną ukochanej. Zamknąłem oczy. Nie sądziłem, że będę to pamiętać, lecz oprócz światła, otoczyły mnie ramiona, jej objęcia, tak realne mimo naszej nowej, duchowej formy. Przycisnąłem ją do siebie, chcąc zatrzeć granice. Ale one istniały. Pocałowałem ją, jednak nie czułem smaku. Wszystko zlewało się w cieple i blasku. Byle nie na moje życzenie.
Przebudziłem się przed nią. Powitali mnie jak bohatera, ale też relikt przeszłości, o którym krążyły legendy, który miał nawet swój pomnik pod wiśnią, chociaż tamtędy wpuszczałem wspólników, by siali zamęt.
- Gdzie Valkyon?
- Pewnie na Memorii, tam gdzie nasi przodkowie.
Lance został w jego miejsce szefem Straży Obsydianu. Wypowiadał się spokojnie, szaleństwo w jego oczach zgasło, wykonywał misje na rzecz stabilności, a ja stałem jak ten kołek, bez mocy i woli do walki.
- Czemu nie ma pomnika?
- Bo ten przedstawia poświęcenie, a tylko wy... - Odchrząknął. - Miiko kazała przekazać, że możesz wrócić do Lśniącej.
Nic tam nie miało sensu, a kiedy ona wróciła, zauważała to jeszcze bardziej, ale jak się odnaleźć po siedmiu latach przerwy?
CZYTASZ
Eldaryjskie bonusy
DiversosZmieniłam tytuł i okładkę, bo postanowiłam zrobić porządek na swoim wattpadzie. Na razie używam pliku z internetu. Celowo wybrałam art, który jest podpisany, żeby respektować prawa autorskie, ale mimo tego nie mogłam znaleźć autorki, żeby zapytać ją...