Oto obiecany bonus z okazji Walentynek!
Pomysł na niego podsunęły mi dwie dziewczyny, które oznaczę, jeśli się zgodzą, bo nie chcę nikogo na siłę wywoływać do tablicy. A tak naprawdę, jedna podsunęła, a druga zachęciła do podjęcia tego wyzwania :D
Mam nadzieję, że dobrze Wam minął ten dzień, a jeśli nie, to że ten bonus choć którejś z Was, choć trochę humor poprawi ^^
Oczywiście, rozdział powstał w celach humorystycznych, w parę godzin, nie wymagałam od siebie zbyt wysokiego poziomu.... Pisałam pod wpływem chwili, jak każdy bonus :D (Poza tym dla dorosłych, tam się naprawdę starałam.)
Mała uwaga: Korzystałam z własnego tłumaczenia przebiegu, więc wypowiedzi mogą się stylistycznie różnić od tych, które pamiętacie z 15 odcinka, ale znaczeniowo są z kanonu.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Na co dzień w moim miejscu zamieszkania znęcała się nade mną wielka, dwunożna istota. Niechlujny, tłusty satyr. Najpierw przypalał mój grzbiet, od czego robiło mi się niemiłosiernie gorąco. Później rzucał mi na twarz różne rzeczy, które nabierały smaku dopiero w trakcie przygotowywania, więc, zanim to nastąpiło, obrywałam od niego obrzydliwym świństwem. Świństwem, któremu oddawałam rozprowadzoną po moim ciele temperaturę. Nigdy nie zrozumiem, po co w ogóle musiałam znosić ten żar, skoro i tak to żarcie miało być ciepłe, nie ja. Mi to naprawdę nie dawało nic poza cierpieniem. Co gorsza, gdy już smak dania stawał się znośny, to szef kuchni nie dawał mi się nim nacieszyć, tylko przekładał gdzieś jedzenie, a mnie biczował strumieniem zimnej wody. Szok termiczny! Potem szorował po mnie bez wyczucia, zostawiając mi do skosztowania jedynie spienione detergenty. Wykończona, każdego dnia miałam ochotę się poddać korozji, bo może rdza traktowałaby mnie lepiej od niego. A jeśli nie, to przynajmniej coś by się zmieniło.
Och, jakże pragnęłam, żeby coś się zmieniło...
Marzyłam o tym, spędzając bezsenne noce w ciemnej, opustoszałej kuchni. Nic poza marzeniami mi nie zostało, skoro mogłam tylko wisieć w bezruchu. Całe życie zazdrościłam nóg temu kucharzowi i wszystkim, którzy przechodzili w moim polu widzenia. Uciekłabym na nich daleko. Gdybym tylko je miała... Albo gdyby ktoś mi swoich użyczył. W związku z tym, wieczorami zadawałam sobie pytania: Czemu dotykają mnie tylko chcąc mnie poddać torturom? Czemu w żadnych innych okolicznościach nie zwracają na mnie uwagi? Czemu nie mogę wyrazić sprzeciwu w sposób dla nich zrozumiały? Bez odpowiedzi na nie mijały mi bezlitośnie długie godziny oczekiwania na nowy dzień i stare cierpienia. Kiedyś jeszcze wierzyłam w to, że z czasem się przyzwyczaję i pogodzę ze swym losem. W końcu to mi wmawiał garnek. On już przywykł do swojej roli i nie czuł bólu. Ale to facet. Nie rozumiał mojej wrażliwości. Z kolei pozostałe kuchenne sprzęty w ogóle nie znały tego rodzaju tortur. One znosiły własne. Tak więc na co dzień wisiałam w towarzystwie, lecz byłam osamotniona w swoim cierpieniu.
Tylko jedna noc różniła się od pozostałych. Kiedy tak sobie zwyczajowo rozmyślałam, coś poruszyło się w wejściu do kuchni. Przed tym nie usłyszałam żadnych kroków czy innego szmeru, co do mnie niepodobne. Zwykle byłam czujna. Żyłam w ciągłym strachu przed torturą. Z początku pomyślałam, że być może spuściłam gardę, bo o tak później porze nikt tam nigdy nie zaglądał, a już na pewno nie po ciemku. Jednak zdałam sobie sprawę, że nawet widząc ruch, wciąż go nie słyszałam. To było dziwne... Niepokojące, a zarazem ekscytujące. Na coś takiego czekałam! Zmiana! Przełamanie rutyny! Zatem, z niemałym zaciekawieniem, obserwowałam sunące w mroku, czerwone paski. I dwa bardziej lśniące, mniejsze kształty. Poziomo ułożone, rubinowe krople wydawały się być z zupełnie innego materiału od pozostałych widocznych dla mnie elementów. Hipnotyzowały mnie swoim blaskiem. Dopiero kiedy jedzenie zaczęło lewitować, odwróciło od nich moją uwagę, a wtedy dostrzegłam pięć kolejnych, krwawych punktów. Otaczały dany produkt, kierowały go gdzieś, otaczały następny i prowadziły w to samo miejsce...
CZYTASZ
Eldaryjskie bonusy
RandomZmieniłam tytuł i okładkę, bo postanowiłam zrobić porządek na swoim wattpadzie. Na razie używam pliku z internetu. Celowo wybrałam art, który jest podpisany, żeby respektować prawa autorskie, ale mimo tego nie mogłam znaleźć autorki, żeby zapytać ją...