Weźcie pod uwagę, że to Prima Aprilis.
Wrzucam z telefonu i nie ogarniam wypośrodkowania gwiazdek :/
--------------------------------------------------------------------------
Zrobiła to wszystko dla mnie. Maria-Anna jako ziemska kobieta nie nadawała się dla tego świata. Brakowało jej nadprzyrodzonych umiejętności i w ogóle samej maany na poziomie, dzięki któremu spojrzałbym na nią jak na potencjalną partnerkę. Widziałem w niej dziecko, ale z czasem dojrzała. Zabijała i eksperymentowała, żeby przybrać na sile. Przez kilkanaście lat, gdy się nie widzieliśmy, zmieniła się nie do poznania. Dla wszystkich innych na gorsze, dla mnie na lepsze. Chociaż wyglądała nieco dziwacznie, to przecież zyskała nowe właściwości. Ogon, chociażby, twardy, mocny, umięśniony, idealnie nadawał się do walki. Tak samo jej pazury. Niby mogła je ścierać tu i tam na drzewie, lecz wcale mi nie przeszkadzało, że nie robiła tego. Wreszcie dorównywała mi bitewnym potencjałem.
W Straży udałem, że muszę sam się nią zająć. Bo przy pierwszym spotkaniu szok mną zawładnął i nie zostałem z nią na wyspie, tylko wróciłem do Eel z innymi Strażnikami. Co w zasadzie wychodziło lepiej dla mnie, bo takie wymknięcie nie wyglądało na otwartą zdradę, jaką by stanowiła odmowa powrotu z misji. Miałem szczerą nadzieję, że nie wyruszą za mną, że będą oczekiwali mojego powrotu w blasku chwały... Kiedy tylko dotarłem do celu, Maria-Anna przywitała mnie radośnie. Oprowadziła za rękę, zarówno po wyspie, jak i swojej kryjówce. Okazywałem zainteresowanie każdym jej eksperymentem, oglądałem w zachwycie zmyślnie połączone przyrządy, stworzoną tylko przez nią aparaturę. Odór krwi nieco mi przeszkadzał, więc dała mi maseczkę z liścia palmy.
Uśmiechałem się, co zauważyła tylko ze względu na zmarszczki wokół oczu. Po raz pierwszy od dawna nie robiłem tego ironicznie, z wyniosłością lub z tryumfem. Naprawdę cieszyłem się każdą chwilą w naszym małym królestwie i tę radość, siłą rzeczy, miałem wypisaną na twarzy. Fascynowała mnie jej osoba, kryjówka stanowiła zaledwie część tego, co tworzyło jej życie w ostatnim, pełnym sukcesów czasie. Zapierała dech w piersi tym, jak kontrolowała pochodnie w każdym ciemnym korytarzu ogromnego ich labiryntu. A już kompletnie oniemiałem, kiedy pokazała mi sypialnię. Już się bałem, że sypiała gdzieś na piasku, a ona potrafiła w warunkach polowych stworzyć sobie miękką pryczę z ubrań ofiar na stelażu z giętkich gałęzi, powiązanych lianami.
Poniesiony intymnością miejsca, w którym nikt nie mógłby nas odnaleźć, wziąłem ją w ramiona i namiętnie pocałowałem. Początkowo zaskoczona, odwzajemniła pocałunek. Co jakiś czas zerkałem w jej oczy, z jednym białkiem pochłoniętym ciemnością, drugim czystym jak futerko pomponeige'a. Jęknąłem, gdy po moich plecach przesunęła paznokcie. Chciałem więcej. Zdecydowanie znacznie więcej. Uniosłem ją za uda, jedno futrzaste, przy drugim musiałem uważać na płetwę. Jakoś dałem radę. Stanowiła wyzwanie, ale to w niej kochałem. Wreszcie nie była słabą, nudną Ziemianką, ludzką kobietą, tylko prawdziwą Eldaryanką z krwi i mutacji. Położyłem ją na łóżku i całowałem szyję, chwytając za piersi, które frustrująco były wciąż w ubraniu. Warknąłem niecierpliwie.
***
Że też musiała się obudzić w takim momencie! Ezarel wyprawiał z nią cudowne rzeczy... A do tego znała wszystkie jego przemyślenia i uczucia, jakby przeżyła jednocześnie jego perspektywę ze swoją cielesną przyjemnością. Planowała zabić każdego, kto przerwał jej marzenia senne, poza zainteresowanym, gdyby to właśnie on przybył je wypełnić. A nie, on już przybył. Problem w tym, że nie chciał, więc musiała go uczynić zakładnikiem. A teraz pewnie zjawili się ci jego kumple od siedmiu boleści. Z nastawieniem bojowym, jedynie potęgowanym frustracją seksualną, której nie miała nawet czasu zaspokoić własnoręcznie, wyszła się przyczaić. Chociaż nie potrafiła wytrząsnąć ze świadomości resztek wyśnionego błogostanu...
CZYTASZ
Eldaryjskie bonusy
AléatoireZmieniłam tytuł i okładkę, bo postanowiłam zrobić porządek na swoim wattpadzie. Na razie używam pliku z internetu. Celowo wybrałam art, który jest podpisany, żeby respektować prawa autorskie, ale mimo tego nie mogłam znaleźć autorki, żeby zapytać ją...